Rozdział pierwszy

16.5K 638 78
                                    


Blair

Za pięć ósma wpadam do szatni zaspana i rozczochrana. W pośpiechu zmieniam buty, zrzucam kurtkę i zakładam swój codzienny uniform, przelotnie spoglądając na wiszący na ścianie zegar. Jego wskazówki w ekspresowym tempie przesuwają się do przodu, zabierając mi cenne sekundy. Silva nienawidzi spóźnialskich, jej marudzeniom nie ma końca i za karę dodaje więcej pracy. Nie pociesza mnie myśl, iż jest dopiero środa, a ja spóźniłam się już dwa razy.
      Wybiegam niczym wystrzelona z procy, kierując się prosto do pokoju socjalnego. Tam czeka na mnie rozpiska pokoi do posprzątania i cała masa innej roboty. Jest kocówka maja, pogoda rozpieszcza, a ja marzę o wakacjach. Niestety dorosłe życie wyklucza taki luksus.
      Mam dwadzieścia trzy lata, skończyłam studia i pracuję na własny rachunek. Rodzice do tej pory wypominają mi, jak wielkim błędem było wybranie weterynarii. Cóż, ja nie żałuję, ubolewam jedynie nad tym, iż nikt nie potrzebuje osoby bez doświadczenia. Moim wielkim marzeniem było posiadanie własnego gabinetu. Oczywiście to również nie podobało się rodzicom. Tłumaczyli mi, jak bardzo nieopłacalna jest to praca, i emocjonalna, a ja jestem przecież taka wrażliwa. Owszem, jestem, właśnie dlatego chcę nieść pomoc. Uparłam się przy swoim i zamierzam dostać wymarzoną pracę. Nawet jeśli zdobycie jej wymaga czasu.
      To Annie wyciągnęła do mnie pomocną dłoń. Akurat zwolniło się miejsce w hotelu i natychmiast mnie poleciła, zachwalając, jak bardzo jestem pracowita. Silvia wzięła mnie w obroty i przemaglowała, by mieć pewność, że Annie nie wciskała jej kitu. Starałam się, bo zależało mi na tej posadzie, na zarabianiu pieniędzy, by nie wrócić do rodziców z podkulonym ogonem. To nie wchodziło w grę. Wypłata była lepsza niż w ofercie pracy w wypożyczalni, gdzie rozmowę prowadził ze mną przystojniak odpicowany w garnitur. Chyba wpadłam mu w oko, ponieważ przesadnie się uśmiechał i siedział zdecydowanie zbyt blisko mnie. Następnego dnia zadzwonił i radośnie oświadczył, iż chętnie mnie przyjmie. Spóźnił się o kilka godzin, a w jego głosie można było usłyszeć nutkę rozczarowania.
      Tak oto rozpoczęła się moja przygoda w Magnificent Mile, eleganckim hotelu z koszmarnie wysokimi cenami. Codziennie widywałam wystrojonych mężczyzn, piękne kobiety, bogactwo i przepych. Na początku czułam się tutaj nieswojo, jakbym nie pasowała do tego miejsca i pewnie tak było. Annie dodawała mi otuchy i tłumaczyła, że początki zawsze są trudne. Po czterech miesiącach przywykłam, zadomowiłam się i polubiłam współpracowników. Każdy był dla każdego miły, służył pomocą i dobrą radą. Doceniałam to, bo przyjaźń w pracy nie zawsze jest prosta.
      Wchodzę do pokoju socjalnego i wlepiam oczy w rozpiskę. Czeka mnie długa noc, dwanaście pokoi oraz pomoc w pralni – cudownie. Nienawidzę prasować i mam dziwne wrażenie, że Silvia w ten sposób karze mnie za każdym razem. Zawsze, kiedy coś jej nie pasuje, wysyła mnie właśnie tam.
      – Jensen! – Podskakuję przestraszona, przykładając dłoń do serca.
      Harpia stoi w progu, zakładając ręce na piersiach, i patrzy na mnie spod przymkniętych powiek. Na początku przerażała mnie do szpiku kości i na sam jej widok niemal popuszczałam w gacie! Niska, pulchna kobiecina, daleko po pięćdziesiątce z mordem w ciemnych oczach, potrafiła przestraszyć niejednego większego od siebie. Po kilku miesiącach strach zniknął, za to pojawiła się niechęć. Nie pałałam do niej sympatią i wzajemnie.
      – Jest punkt ósma, co ty tutaj jeszcze robisz?!
      – Sprawdzam rozpiskę – odpowiadam spokojnie, uśmiechając się nieszczerze. – Sporo tego jak na jedną nockę.
      – Pralnia czeka cię za wczorajsze spóźnienie. Mówiłam ci, żebyś przychodziła na czas, dziewczyno!
      – To nie moja wina, że pękła mi dętka w rowerze! Przeprosiłam i obiecałam poprawę, tak? – Zaciskam zęby, coby nie palnąć czegoś jeszcze.
      Kolejna kara nie jest na mojej liście priorytetów.
      – Tak samo, jak to, że nie zadzwonił ci budzik, musiałaś przeprowadzić staruszkę przez jezdnię i zdechł ci kot! – unosi się, niemal tupiąc nogą. Wszystko jest prawdą, z wyjątkiem kota. Nie zdechł, bo nawet go nie posiadam! – Zabieraj się do pracy! Zacznij od czwartego piętra – burczy i wychodzi, zostawiając mnie samą.
      – Franca – fukam wściekle, poprawiam uniform i wkładam na wózek wszystko, czego potrzebuję do uprzątnięcia pokoi.

SWEET TEMPTATION/ZAPACH POKUSY #1 - WYDANE: 17.11.2021Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz