10| Ty pewnie poradziłbyś sobie nawet z dwoma...🌹

245 29 152
                                    

Pov. D. B.

Nastała sobota. I byłoby to całkiem normalne, bo soboty powtarzają się cyklicznie co tydzień, gdyby nie jeden mały fakt.

- Trzymasz się jakoś? - głos Rena miło zadźwięczał w moim uchu.

- Jakoś...

Słyszałem jego ciche westchnięcie.

- To tylko ludzie, Dorian.

- Dobrze wyglądam?

- Wyglądasz świetnie - wydusił chłopak.

- Dorian Bane przejmuje się opinią innych... Koniec świata - zanuciła pod nosem Eve, wciąż trzymając mnie pod ramię.

- Nie chcę wypaść jak kompletny dziwak - naburmuszyłem się, wbijając wzrok w podłogę.

W tym momencie poczułem jak palce Rena nieco mocniej zaciskają się na mojej dłoni.

Szedłem z pełną obstawą w stronę kina w samym środku galerii handlowej.

Trzeba było zostać w kamperze i kolorować mandale...

- Ludzie i tak już postrzegają cię jako dziwaka - dziewczyna uśmiechnęła się od ucha do ucha.

- Eve, jesteś okrutna... Ale cieszę się, że idziesz z nami - bąknąłem szczerze.

Ta kobieta była moim rycerzem...

- Oni chcą po prostu zobaczyć mojego narzeczonego, szanują moją decyzję i będą próbowali poznać Doriana Bane'a od innej strony - mruknął Ren. - Strony, którą znamy tylko ja i Eve...

- Oh, a jaką to niby stronę znacie??? - spytałem kąśliwie.

Brunet jedynie uśmiechnął się tajemniczo, patrząc na mnie z góry.

- Dorian Nieumiemwludzi Bane - Eve zarechotała niekobieco.

- Jesteście żenujący...

- Ah, Nick wie - wtrącił się chłopak.

Spojrzałem na niego pytająco.

- Jaki Nick? Co wie?

- Nicolas Maynard. Blondyn. Mój najlepszy przyjaciel. Wie o naszej umowie. Nie patrz mu w oczy, bo to największa szumowina w biurze... Przejrzy cię na wylot...

- Oj no, nie strasz go, Ren, zobacz jak chłopak zbladł.

- Nienawidzę was...

- Oh, Dorian...

- Nienawidzę.

Szliśmy chwilę w ciszy. Nadal nie wierzyłem jak dałem namówić się na to wyjście.

Dorian Bane nie chodzi do kina, nie umawia się z kumplami na mieście...

A jednak... Byłem tu. I nie było żadnej drogi ucieczki, chyba że chciałem podpaść kobiecie, która powaliłaby mnie jednym uderzeniem w brzuch lub mega wysokiemu kolesiowi, który na co dzień był miękki, jak kluski na parze, ale w środku na pewno ukrywał jakąś brudną cechę... Bo przecież nie można być idealnym, prawda... Ren?!

- Clarence! - usłyszałem głęboki, męski głos tuż przed nami.

Spojrzałem przed siebie, dostrzegając dużego, postawnego mężczyznę, machającego w naszą stronę.

Ja, Dorian... (yaoi) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz