pov Wrocław
Szedłem właśnie wzdłuż wrocławskich ulic zmierzając do znienawidzonego punktu większości młodzieży- szkoły. Nie lubiłem tam chodzić, nie miałem innego przyjaciela jak Stettin, a jego często nie było bo był chory, no a ja zawsze byłem brany pod uwage jako polsko-niemiecki dziwak... dlatego tylko Stettin mnie lubił.
Po chwili ujrzałem przede mną stary, szary budynek. Zmierzając do niego poczułem jak ktoś mnie łapie za plecak i ciągnie do tyłu. Tracąc równowagę upadłem na twarde podłoże, a kiedy już chciałem zobaczyć co za śmieszek to zrobił, nikogo nie ujrzałem. Rozejrzałem się wokoło a ludzie na chodniku patrzyli sie na mnie i mnie omijali.
-Breslau! Co ty robisz na chodniku?- usłyszałem zza pleców znajomy mi głos i zanim się odwróciłem przyjaciel podciągnął mnie do góry stawiając na nogach. Popatrzyłem się na niego ale... był starszy? Po chwili zorientowałem się, że jestem wyższy niż przed tym kiedy mnie przewrócono. Odwróciłem się gwałtownie do tyłu a szkoły nie było, tylko jakiś sklep z odzieżą. -Ej stary, co ci jest?
-Huh? Umm... nic... coś mi się przewidziało heh. Dzięki Stettin- powiedziałem drapiąc sie po karku, w sumie to sam nie wiem co to było, więc co miałem mu powiedzieć?
-Ok, to chodź już, bo się spóźnimy- czekaj, szkoły nie ma to gdzie się spóźnimy, o co chodzi? Przyjaciel tylko mnie minął i spojrzał na mnie pytająco.
-Już, już- powiedziałem i poszedłem za nim. Po chwili zobaczyłem... komendę (menda hehe ~dop.autorki) policji? Stettin faktycznie, jest ubrany w mundur... czekaj! Spojrzałem na siebie, także mam go na sobie, tylko jak? Nie zakładałem go.
Razem z przyjacielem weszliśmy do pomieszczenia, a na wejściu jakaś kobieta do nas podbiegła i zaczeła krzyczeć. Fajnie, nie powiem. Tylko mi ktoś przypomni po co tu wlazłem?
-No i gdzie wyście byli, co?!
-Szliśmy tutaj- oj Szczecin, coś nie czuje żeby ci uwierzyła, wręcz na mine wlazłeś przyjacielu.
-Ach tak?! 2 godziny przy 10 minutach drogi?! A prowiant na droge mieliście, czy już obiad jedliście?!- oho, coś tak czułem, sory przyjacielu ale nie umiesz w wymówki ._.
-Eeeeee jak to 2 godziny?
-Eeeeee tak to, patrz na zegar debilu. Ech, a ty Wrocław to co? Szczecin to już z przyzwyczajenia, ale ty? I lepiej pomóż przyjacielowi bo będzie miał problem, inny niż ja- aha, fajnie, miałem nadzieje, że nie będę musiał mówić, a jednak.
-Ehhh...?
-Czy to było pytanie? Dobra, mam to gdzieś, macie to- powiedziała wręczając mi jakieś kartki- to notatki z tego co było omawiane, lepiej dla was żebyście to przeczytali i cieszcie się, że mnie macie-odwróciła się od nas i zaczeła iść przed siebie.
-Mhm, patrz jaki zaciesz- stuknałem przyjaciela łokciem żeby już przestał, chyba pomogło bo tylko spojrzał w bok jak zbity pies.
-Mówiłeś coś, hm?- odwracając się tylko na niego spojrzała sarkastycznie, cos mi mówi że raczej się nie lubią.-Tak myślałam. A! Wrocław, no tak, zapomniałabym, przenieśliśmy ci biuro. Chodź, zaprowadze cie.
-Um, no dobra- ruszyłem w stronę kobiety, obracając się za przyjacielem, ale on już zmierzał w drugą strone, no cóż. Zaczeliśmy iść dość długim korytarzem mijając wiele drzwi.
CZYTASZ
one-shoty z podlasia rodem
Fanfictionwieeeeeec, nie odpowiadam za raka oczu oraz zmarnowanie waszego czasu~ (a, no i postacie mogą zmieniać swoją płeć, charakter, powiązania itp. ze względu na rozdział)