Pov Zgierz
Znowu obudziły mnie krzyki, a dokładniej kłótnia... Dzień w dzień to samo. Tak bardzo się przyzwyczaiłam, że przestałam nawet budzik nastawiać. Mój brat znowu kłócił się ze swoim synem... Już nawet pamiętam niektóre wymówki tego gówniarza. Nie chcąc zbyt bardzo wstawać, zrobiłam to. (Dla mnie jest to sukcesem xD ~dop.autorki) Rozciągnęłam się, a po chwili do mojego pokoju wszedł mój starszy brat z wkurwem na twarzy widocznym stąd aż do Bełchatowa, nie obrażając go oczywiście, to mój ziomek, oba jesteśmy takie dwie wyjebane dziury na mapie województwa Łódzkiego, do których nikt normalny się nie zapuszcza, plus ma hacki na prąd, elektryk jebany.
-Zgadnij co- Mhm, jak zwykle, zimny i oschły, no niby już jestem przyzwyczajona, ale trochę boli jak mówi tak bezuczuciowo.
-Nie muszę, słyszałam- Powiedziałam poprawiając maskę na mojej twarzy. On tylko zmarszczył brwi i usiadł na końcu mojego łóżka, chowając twarz w rękach.- Czemu mu wreszcie nie pokażesz kto jest górą? Czemu pozwalasz gówniarzowi wchodzić ci na łeb?- Tylko na mnie spojrzał tymi mętnymi, przygnębionymi oczami, które zawsze były zdobione przez ciemne wory pod nimi.
-Przecież nie będę go bił! To mój syn!- Znowu schował głowę w rękach. Ja czasami nie wiem o co mu chodzi... Mówi, że chce go przywrócić do ładu, ale nic nie robi bo "to mój syn" i tak zazwyczaj się kończy rozmowa.
-Mhm... I co? I znowu mu ustąpisz? Czy jeszcze go po główce poklepiesz?
-Możesz przestać? Proszę?
-Sam żeś tu przylazł, Łódeczko...-Powiedziałam zakładając ręce na piersi.
-...Zawsze jak chce z tobą pogadać siedzisz cicho i ściane udajesz, a teraz jak chce se pobyć cicho będziesz mi kazanie prawić?
-Mhm- Dumna z siebie i swojej jakże rozwiniętej odpowiedzi, wypiełam pierś do przodu pokazując wyższość w tym momencie.
-Ehhh...
Po chwili drzwi od mojego pokoju ponownie się otworzyły, a w nich stanął mój drugi brat, Piotrków Trybunalski. Wyglądał na zdenerwowanego, w sumie, jak zwykle.
-Łódź! Jest problem!- No jaka gnida, wjebuje mi do mojej świątyni, zaburza piękną dominację nad bratem i jeszcze się nie przywitał. Za grosz do mnie szacunku pff-
-Co znowu?- A, a jak by ktoś był ciekawy, dlaczego stolica nie wie o problemie i trzeba mu o nim powiedzieć, to wiedzcie, że zrobił sobie z naszego brata taką sługę, co mu o wszystkim mówi. Chociaż, nasz brat sam z siebie robił chłopca na posyłki, jeszcze przed tym.
-Mozowieccy znowu pchają się do drzwi Łowicza. Już od trzech drzwi, jak zwierzęta, czekają tylko jak zobaczą jakiś ruch w oknie. Jak tam pojechałem, bo mnie Łowicz poprosił, to to były gorsze tłumy, niż na przemówieniu papieża. Jak spytałem o co tym razem chodzi, to krzyczeli, że Łowicz należy do Mazowsza i mamy go im oddać. Chcieli się nawet Warszawą targować...
-A po co nam niby Warszawa w Łódzkiem?- Wstał, poprawiając koszule i kpiącym głosem powiedział- Co? Już nawet ich tak mocno wkurwił?
-Pojęcia nie mam, ale Łowiczowi trzeba pomóc, bo narazie boi się przebywać w własnym domu. Podobno nawet próbowali rzucać kamieniami w okna jego pokoju...
-To z nas, centralnych się śmieją, a im samym słoma z butów wystaje- Powiedział podchodząc do drzwi- Pójdę i rozgonię tą dzicz, bo przecież kto to zrobi? A z Warszawą będę musiał se pogadać...- Po chwili już mi zniknął z pola widzenia, więc spojrzałam na mojego drugiego brata, dalej stojącego w progu.
CZYTASZ
one-shoty z podlasia rodem
Fanfictionwieeeeeec, nie odpowiadam za raka oczu oraz zmarnowanie waszego czasu~ (a, no i postacie mogą zmieniać swoją płeć, charakter, powiązania itp. ze względu na rozdział)