Łuk był napięty i wycelowany w środek tarczy zawieszonej na drzewie.
Po chwili w okolicznych krzakach dało się usłyszeć dziwny dźwięk.
Dziewczyna skupiła się w tamtym miejscu i wycelowała broń, aby wywabić przeciwnika.- Pokaż się! - krzyknęła gotowa do ataku.
Wszystkie dźwięki ucichły oprócz świergotania ptaków i cichego szumu wiatru. Możliwe, że było to jakieś zwierzę, dlatego dziewczyna uspokoiła się i ponownie wycelowała w tarczę.
W krzakach za nią, znowu zaszeleściło. Wcześniej miała też na uwadze, że słyszała dźwięk podobny do pękającej gałązki.
Miała dobry słuch i dlatego uspokoiła się, aby odwrócić się w odpowiednim momencie. Do czasu zaatakowania musi grać jakby niczego nie zauważyła.Usłyszała ponownie szelest, a potem brzmienie obicia metalu, najprawdopodobniej jakiejś broni. Zdziwiła się, że ktoś mógłby rzucić się na dziewczynę z bronią w ręku. Chodź ze zbójnikami nigdy nic nie wiadomo. Przynajmniej cieszyła się, że zawsze posiada miecz, bądź łuk przy sobie i w razie czego może się obronić.
W momencie, w którym usłyszała delikatne szuranie za plecami, spowodowane nie umiejętnym skradaniem się, obróciła się w tamtą stronę, mierząc z łuku. Słysząc wcześniej hałas od razu założyła chustę na twarz, warto zachować anonimowość, skoro może być to ktoś z wioski.
- Ktoś ty?
Zamaskowana osoba od razu cofnęła się do tyłu, zaskoczona nie spodziewaną reakcją. Dziewczyna nie opuściła łuku w dół, czekała na odpowiedni moment, zastanawiając się również czy nie postrzelić napastnika.
- Luna! - zawołała i chwilę później obok niej stanął rumak. Dziewczyna pośpiesznie wsiadła na niego i ruszyła galopem w stronę miasta.
Niedaleko bramy Shilie zwolniła i zsiadła z wierzchowca. Kobiety zazwyczaj nie jeździły konno i mogło być to dziwnie odebrane przez ludzi.
- Och panienka Shilie - usłyszała dziewczyna od jednego z wartowników przy bramie wjazdowej i skinęła głową na powitanie - wyszła panienka dzisiaj szybciej.
- Tak, Musiałam.
- Rozumiem - powiedział strażnik, a dziewczyna ruszyła dalej. Przechodząc przez bramę widziała już zapełnioną ludźmi ulicę.
Miasteczko, w którym się wychowywała, było zawsze spokojne. Niskie zadaszenia niewielkich domków wyglądały uroczo. Stragany z różnościami rzadko świeciły pustkami, a po sklepach chodzili zwyczajni ludzie, którzy cieszyli się ładną pogodą. Nie było tu konfliktów, ani nie brakowało ludzi do pracy.
Przechodząc obok gospody, przypięła konia i weszła do środka.- Dzień dobry - przywitała się, uśmiechając się do kobiety za ladą.
- Och panienka Yan.
- Tak ciociu. Przyszłam się spotkać z panią Fin.
- Jest z tyłu. Właśnie rozmawia z panem Yan o lekarstwach dla niej. Może porozmawiacie później - powiedziała kobiecina nalewając ciepłej wody do dzbanka. Również uśmiechnęła się widząc jedną ze swoich podopiecznych.
- Chciałam ją tylko odwiedzić i powiedzieć że jutro mogę pracować.
- To dobrze. Mamy ostatnio braki w pracownicach. Szykują się do znalezienia dobrego kandydata do ożynku.
- Kompletnie o tym zapomniałam. Czyli sklep pana Jug'a będzie pełny?
- Tak. Słyszałam, ze pomimo tłumów chciał, żebyś przyszła mu doradzać co do kilku rzeczy. Podobno ma stworzyć jakiś krem - kobieta odwróciła się na chwilę. Po chwili na blat położyła talerzyk i zawołała kelnerkę za pomocą gestu dłoni. Chwilę później zapytała - A właśnie, ty nie szukasz jakiegoś kandydata? - w jej głosie dało się wyczuć zainteresowanie.
Dziewczyny w wieku 15 lat szukały już pracy, natomiast w przedziale od lat 16 do 21 szukały męża, aby mieć pewność, że go znajdą.
CZYTASZ
Zmienny Świat
FantasyGdyby ktoś powiedział mi, że za niedługo mój świat się zawali, mogłabym mu uwierzyć. Przecież nic nie trwa wiecznie. Jednak nie mogłabym uwierzyć, że mój porządek i spokojne życie zburzy chłopak... ~~~☆~~~ Witam w świeci...