*1*

37 0 0
                                    

Łuk był napięty i wycelowany w środek tarczy zawieszonej na drzewie.
Po chwili w okolicznych krzakach dało się usłyszeć dziwny dźwięk.
Dziewczyna skupiła się w tamtym miejscu i wycelowała broń, aby wywabić przeciwnika.

- Pokaż się! - krzyknęła gotowa do ataku.

Wszystkie dźwięki ucichły oprócz świergotania ptaków i cichego szumu wiatru. Możliwe, że było to jakieś zwierzę, dlatego dziewczyna uspokoiła się i ponownie wycelowała w tarczę.
W krzakach za nią, znowu zaszeleściło. Wcześniej miała też na uwadze, że słyszała dźwięk podobny do pękającej gałązki.
Miała dobry słuch i dlatego uspokoiła się, aby odwrócić się w odpowiednim momencie. Do czasu zaatakowania musi grać jakby niczego nie zauważyła.

Usłyszała ponownie szelest, a potem brzmienie obicia metalu, najprawdopodobniej jakiejś broni. Zdziwiła się, że ktoś mógłby rzucić się na dziewczynę z bronią w ręku. Chodź ze zbójnikami nigdy nic nie wiadomo. Przynajmniej cieszyła się, że zawsze posiada miecz, bądź łuk przy sobie i w razie czego może się obronić.

W momencie, w którym usłyszała delikatne szuranie za plecami, spowodowane nie umiejętnym skradaniem się, obróciła się w tamtą stronę, mierząc z łuku. Słysząc wcześniej hałas od razu założyła chustę na twarz, warto zachować anonimowość, skoro może być to ktoś z wioski.

- Ktoś ty?

Zamaskowana osoba od razu cofnęła się do tyłu, zaskoczona nie spodziewaną reakcją. Dziewczyna nie opuściła łuku w dół, czekała na odpowiedni moment, zastanawiając się również czy nie postrzelić napastnika.

- Luna! - zawołała i chwilę później obok niej stanął rumak. Dziewczyna pośpiesznie wsiadła na niego i ruszyła galopem w stronę miasta.

Niedaleko bramy Shilie zwolniła i zsiadła z wierzchowca. Kobiety zazwyczaj nie jeździły konno i mogło być to dziwnie odebrane przez ludzi.

- Och panienka Shilie - usłyszała dziewczyna od jednego z wartowników przy bramie wjazdowej i skinęła głową na powitanie - wyszła panienka dzisiaj szybciej.

- Tak, Musiałam.

- Rozumiem - powiedział strażnik, a dziewczyna ruszyła dalej. Przechodząc przez bramę widziała już zapełnioną ludźmi ulicę.
Miasteczko, w którym się wychowywała, było zawsze spokojne. Niskie zadaszenia niewielkich domków wyglądały uroczo. Stragany z różnościami rzadko świeciły pustkami, a po sklepach chodzili zwyczajni ludzie, którzy cieszyli się ładną pogodą. Nie było tu konfliktów, ani nie brakowało ludzi do pracy.
Przechodząc obok gospody, przypięła konia i weszła do środka.

- Dzień dobry - przywitała się, uśmiechając się do kobiety za ladą.

- Och panienka Yan.

- Tak ciociu. Przyszłam się spotkać z panią Fin.

- Jest z tyłu. Właśnie rozmawia z panem Yan o lekarstwach dla niej. Może porozmawiacie później - powiedziała kobiecina nalewając ciepłej wody do dzbanka. Również uśmiechnęła się widząc jedną ze swoich podopiecznych.

- Chciałam ją tylko odwiedzić i powiedzieć że jutro mogę pracować.

- To dobrze. Mamy ostatnio braki w pracownicach. Szykują się do znalezienia dobrego kandydata do ożynku.

- Kompletnie o tym zapomniałam. Czyli sklep pana Jug'a będzie pełny?

- Tak. Słyszałam, ze pomimo tłumów chciał, żebyś przyszła mu doradzać co do kilku rzeczy. Podobno ma stworzyć jakiś krem - kobieta odwróciła się na chwilę. Po chwili na blat położyła talerzyk i zawołała kelnerkę za pomocą gestu dłoni. Chwilę później zapytała - A właśnie, ty nie szukasz jakiegoś kandydata? - w jej głosie dało się wyczuć zainteresowanie.
Dziewczyny w wieku 15 lat szukały już pracy, natomiast w przedziale od lat 16 do 21 szukały męża, aby mieć pewność, że go znajdą.

Zmienny ŚwiatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz