Część 3

867 47 17
                                    

Miłego czytanka Bubusie

Gdy przeczytałem list rozpłakałem się jeszcze bardziej. Nie wierzyłem że to może być prawda...

Po 30 minutach kleczenia nad ciałem matki drzwi za mną otworzyły się a w nich stanęła wesoła siostra. Patrzyłem jak z sekundy na sekundę jej wyraz twarzy marniał, oczy robiły się puste i smutne a jej wzrobk coraz bardziej zsuwał się na ciało matki aż w końcu... Upadła na kolana i zaczęła płakać. Jej ciężkie słone łzy spływały że smutnych oczu, tańcząc w smutnym i powolnym tańcu na policzkach.

Polozyłem swoją dłoń na jej ramieniu i mocno ją przytuliłem.

-S-Shoto kto to-

-Nie wiem kto to ani dla czego- skłamałem ponieważ bałem się wyznać prawdy. Wiedziałem dobrze, że ta osoba nie da mi spokoju. Bałem się o rodzinę. Nie chciałem żeby coś jej się stało.

Podniosłem siostrę i zaniosłem do dużego pokoju. Aby nie musiała patrzeć na ciało matki.... to ja muszę się go pozbyć...

Pod wieczór wrócił ojciec, na szczęście zdążyłem posprzątać krew oraz schować ciało matki. Z siostrą uzgodniłem aby nie mówiła nic ojcu, nie chciałem by się martwił oraz wzywał policję. Bałem się że było by jeszcze gorzej. Ciało ukryłem za szopą na narzędzia w ogrodzie. Nikt tam nie chodził tym bardziej wieczorem.

*wieczorem*

Wyjąłem z szopy za domem czarny worek na śmieci i wrzuciłem do niego ciało matki, po czym wrzuciłem je jeszcze do torby treningowej na ramię. Zapiąłem torbę dokladnie, o dziwo nie była taka ciężka. Wyszedłem z domu mówiąc że idę się przejść i zrobić zakupy. Postanowiłem pogrzebać ciało... Nic innego nie przyszło mi do głowy.

Wykopałem zpory dół w środku lasu gdzie nie było ścieżek i miałem pewność że nikt tendy nie będzie chodził, poprostu nie ma po co. Wyjąłem ciało matki z worka i... Ucałowałem ją w czoło. Szkoda mi jej było. Nie wiem w jaki sposób została zamordowana. Ani przez kogo.

-mamo jeżeli teraz mnie słyszysz to chce Ci jedynie powiedzieć, że odnajdę tego kto cie zabił i zemszczę się.- jeszcze raz ją przytuliłem i położyłem w dole.

Wyszedłem z lasu i skierowałem sie do sklepu. Wchodząc zauważyłem że ekspedientka dziwnie sie na mnie patrzy, na początku to zignorowałem i poszedłem dalej chcąc znaleźć bułki. Wtedy właśnie zorientowałem się że gdy przytulałem matkę pobrudziłem się cały jej krwią.
Co ja teraz zrobię. Nie mogę się tak pokazać w domu. Ojciec odrazu zauważy że to krew.

Stałem bez ruchu jeszcze jakieś 10 min. Nagle przypomniało mi się że mam torbę na ramię w której są rzeczy na trening. Otworzyłem ją i ujrzałem tam rzeczy na wf. <Jaka ulga.> Tylko teraz muszę się gdzieś przebrać.

-przepraszam... Czy są tu gdzieś toalety?- zapytałem kasierki a ona wskazała mi je ręką.

-dziękuję- powiedziałem i odszedłem.

Przebrałem się w czyste ciuchy i zrobiłem zakupy.

Wyszedłem ze sklepu i skierowałem się do domu. W drodze zorientowałem się, że mam rzeczy uciapkane od krwi matki, wiedziałem dobrze, że nie mogę ich przynieść do domu, ponieważ gdy wrzucę je do prania to ojciec lub siostra zauważą. Pewnie nie wiecie czemu martwię się, że siostra zauważy skoro ona wie iż matka nie żyje? Wtedy pewnie zaczęła by płakać. . . W sumie to nie zdziwił bym się a nawet to pewne bo jednak to była nasza matka. . . Ale wracając, ojciec pewnie zapytał by się co się stało a ona by się wygadała.

Więc postanowiłem gdzieś wyrzucić te rzeczy.
<gdzie je wyrzucić>-pomyślałem po czym zauważyłem śmietnik w zaciemnionej uliczce.
<trafiłem idealnie>-pomyślałem po czym lekko się uśmiechnąłem i założyłem kaptur od bluzy którą miałem na sobie.

Wrzuciłem ciuchy do kontenera i obróciłem się chcąc wyjść z uliczki wtedy poczułem rękę na moim ramieniu. Stałem w bezruchu i patrzyłem przed siebie, nie wiedziałem co mam robić. Nagle postać obróciła mnie abym patrzył na nią i spojrzała na mnie swym zimnym wzrokiem. Stałem z rozchylonymi wargami i otwartymi szeroko oczami. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Patrzyłem mężczyźnie prosto w oczy i nie umiałem sie ruszyć, byłem sparaliżowany.

-idziesz że mną- powiedział po czym złapał mnie za nadgarstek i zaczął iść ze mną gdzieś.
Nie wiem ile szliśmy ale w drodze potknąłem się i przewróciłem. Mężczyzna złapał mnie i przerzucił przez ramię. Nie zaprzeczyłem temu ponieważ nie umiałem nie wiedziałem co zrobić, nie umiałem sie ruszyć. . .

Gdzie ja jestem. . . Czarny pokój. . .

-Pomocy!!!. . . Pomocy!. . . Pomocy. . . - upadłem na kolana a po policzkach zaczęły spływać mi łzy.

-Gdzie ja do cholery jestem!! - krzyczałem. Nie miałem nadzieji, że ktoś po mnie przyjdzie. . . Poprostu krzyczałem nie wiem czemu. . .

Nagle kilka metrów przede mną pojawiła się kobieta w Białej sukni. . . Odgarnęła włosy z twarzy i odrazu ją poznałem. Była to moja matka. Patrzyłem na nią jak na ducha. W sumie to chyba była duchem, nie wiem.
Podeszła do mnie i położyła rękę na moim policzku. Drugą otarła mi łzy.

-nie płacz kochanie. . . - uśmiechnęła się lekko.

Nie umiałem wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Poprostu patrzyłem na jej twarz i milczałem.

Nagle oczy matki zrobiły się czarne a z jej buzi zaczęła wylatywać krew. Momentalnie się odsunąłem i patrzyłem na nią z przerażeniem. Stała tak chwilę a na podłodze robiła się czerwona plama krwi spływającej z jej ust. Nagle upadła bezwładnie na ziemie i przestała się ruszać oraz jej oczy były całe białe ale nie leciała jej już krew. Podszedłem do niej i ukucnąłem przy niej. . . Nie wiedziałem gdzie jestem oraz co mam robić. . . Więc siedziałem w miejscu. . .

xxxxxxxxxxxxxx
Hiiiii oto kolejny rozdział mam nadzieję że się podoba :3

Skarbie, czy to ty? || Yaoi|| BakuTodoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz