Weszłam do przestronnego pomieszczenia. Na jednej z ścian wisiała ogromna, trochę przestarzała i pożółka mapa. Pod drugiej stronie stała szafa z różnymi rzeczami. Pod oknem stare, drewniane biurko, na którym znajdował się globus, jakieś książki oraz notatnik. Na środku leżał okrągły, zielony dywan, który w pewnym sensie uzupełniał całokształt wnętrza.
Sama przestrzeń była przytulna, ale miała w sobie coś, co budziło lekką grozę dla tych, którzy są tu pierwszy raz.Ja niestety nie raz tu już się znajdowałam. A to wszystko przez pewne akcje, które się działy przez moją osobę w wieku 14-15 lat. Tak jak na przykład wylanie kubła wody na jednego z strażników, zabawne, tylko moim i Erica zdaniem, rysunki na domkach, skończyło się na tym, że oboje dostaliśmy nieźle wciry po tym i mieliśmy zawieszenie w różnych integracjach. Zamiast tego, musieliśmy wycierać te malowidła. Przy tym była jeszcze akcja bicia się szmatami. Niechcący uderzyłam Serine, kiedy podeszła bliżej. Kary nie wspominam najlepiej.
- Ale jak to możliwe? - do pomieszczenia weszła Rada.
Umilkli na mój widok, a ja tylko się w nich wpatrywałam. Nie przepadają za moją osobą po jednej akcji. I Vice Versa.
Kobieta z niebieskimi włosami zagryzła wargę.
- Co ona tu robi? - spytała z goryczą jak i niechęcią. Lady Mt. Gross nie przepada za mną najbardziej, nawet się jej nie dziwię, sama bym za sobą nie przepadała będąc w jej skórze. Nienawidziłam z nią lekcji, to taka jakby kara, kiedy odmalowałam jedną rzecz, którą chyba każdy znienawidził, sama Serina wysłała mnie do niej na te leckje.
- Nie marudź Mint... - do pomieszczenia weszła rudowłosa kobieta. - Ona też jest potrzebna do tej sprawy.. - dodała mijając Radę i mnie oraz siadając przy biurku. - jest także naoczynm świadkiem. - dodała i wskazała ręką, żeby usiąść.
Ruszyłam się z miejsca i stanęłam pod ścianą z rękami schowanymi za siebie na baczność. Jako jeden z strażników i kapitan łuczników nie wolno mi opuszczać pozycji, nawet jeśli sytuacja tego nie wymaga.
Członkowie Rady usiedli wygodnie na swoich miejscach i czekali na to, co ma do powiedzenia wódz.
- Czyli mamy ze sobą współpracować? - odezwał się brunet. Geralt McDan. Kapitan straży, z nim akurat najlepiej się dogaduje z Rady.
- Nie w tym rzecz.. - pokiwała przecząco głową. - Ona, jak i Rada, będzie miała osobne zadanie. - dodała i wyprostowała się. - Ludzie Viarda kręcili się tutaj.. - zapadła cisza.
Od jakiegoś czasu grupa tego człowieka była podejrzana o zamieszki nad Dengassem.
- On jest jednym z zdrajców króla. - kontynuowała. Członkowie wyprostowali się. Wszyscy obawiali się tak zwanej 'bliskiej wojny', do której nie wiadomo, czy dojdzie, ale jeśli w tej wojnie udział wieźmie grupa Czerwonych orłów, mamy tak jakby, jak to ładnie ująć, przesrane. Spojrzała na mnie, dając tym znak, żebym mówiła.
- Mówili także o możliwości podpalenia lasu... - wszyscy zamarli, nawet sama kobieta otworzyła oczy z dziwienia. W zasadzie, nigdy nie widziałam jej w takiej postawie. - mieli na prawym ramieniu niebieskie husty.. - dodałam, bo to raczej może się przydać jako szczegół.
- Mówili coś jeszcze? - odezwała się ciemna blondynka, przychyliła się w moją stronę patrząc na mnie.
- Hmm.. O gildi chyba nie, ale był jakiś temat o zaginionej córce króla.. - zauważyłam. Nikt się nie odezwał, więc to nie dotyczyło nas.
- Czyli król chce się posunąć do takich kroków.. - wymamrotała zielonooka i oparła głowę na ręce.
- Nie do końca. - odwróciłam się w jej stronę, jak nakazywał kodeks żołnierza, kiedy mówi się do kogoś z wyższą rangą. - z tego, co usłyszałam, król nie zgadza się na to usilnie trwając przy tym, że jego córka tu jest. - dodałam, kobieta zmarszczyła brwi. - sam król też nie wie, gdzie może się znajdować.
CZYTASZ
Sunset | Blood Secret
FantasyTaka zwyczajna anegdotka żyć w lesie pośród ludzi, którzy chcą dobrze dla królestwa, ale jednocześnie są szydzeni przez los i króla. Zaginiona przeszłość? "Nic nie pamiętam." niepewność nowego jutra i co prsyniesie los. Jak się skończy bliska wojn...