Kiedy przybyłyśmy na Ziemię, zdziwiła cię ludzka czułość. Dotyki, objęcia, pocałunki. Bo miałaś styczność z miłością. Tam, każdy cię kochał. Ale chyba tylko na pokaz, tylko pod groźbą kary, tylko bo tak trzeba. Nikt nigdy, poza mną, nie dotykał twojego zimnego, kryształowego ciała z niewymuszoną, szczerą czułością.
Ludzie lubili dotyk, a ty lubiłaś ludzi. I byłaś pewna, że ich rozumiesz i, że rozumiesz ich dotyk, ale żaden z nich ci nigdy o nim nie mówił, więc dlaczego miałabyś rozumieć?Miłość do ludzkości mieszała się z czystym zafascynowaniem. Sama chyba nie umiałaś stwierdzić, czy kochasz to człowiecze ciepło i miękkość, czy po prostu cię ona ciekawi, bo była czymś dla nas nietypowym.
I tak jak nie wiem, czy kochałaś ludzi, tak nie wiem, czy kochałaś mnie. Może przez chwilę. Albo nie, albo nigdy, albo myślałaś, że tak. Albo ja myślałam, że tak. Może ludzie byli lepsi, bo moje dłonie, pomimo tylu starań, i tak były zimne i sztywne, wyuczone ruchów, spięte. Perły nie były stworzone do miłości. Perły nie były stworzone do niczego specjalnego.Twój syn był na początku tylko tobą, ale zmienioną. Zamkniętą w cielistym więzieniu. Chociaż, to chyba tylko ja tak myślałam. Nie jestem człowiekiem. Nigdy nie byłam. Nie doświadczyłam takiej straty, nie wiedziałam, że śmierć tak boli. Nie moja w dodatku, moja pewnie bolałaby mnie mniej.
Tak ciężko było z myślą, że już cię nie ma. Nie ma chłodnych dłoni na moich policzkach, talii, dłoniach. Nie ma rozmów, są sekrety, które przysięgłam zabrać do grobu, i problemy, od których uciekłyśmy, i które wrócą, mocniejsze, gorsze. I twój syn, który nie rozumiał jeszcze co go czeka.
I choć na początku był on dla mnie tylko twoim odbiciem, powoli zaczął przemieniać się w coś nowego, piękniejszego, niż ty. Coś, co nie musiało uczyć się miłości, bo miało ją w sobie od samego początku. W człowieka.
A ja, postawiona w nowej roli, z nowymi obowiązkami, sama zaczęłam poznawać miłość, tą prawdziwą, najszczerszą dziecięcą miłość.Nigdy nie ośmieliłabym się stwierdzić, że byłam od ciebie w czymś lepsza. Bo ty byłaś diamentem i lśniłaś najjaśniej na świecie, a ja byłam perłą, marną i zwykłą. Ale może jednak byłam. Może jednak marna, zwykła perła była od ciebie lepsza w kochaniu, i naprawdę tę miłość pojęła.
ja wam musze przyznac ze relacji rose i perly nie uwielbiam w zaden sposob i jakos ciezko jest mi ja wyobrazic sobie w jakies uroczej, pelnej kochania formie
bardziej byla ona dla mnie zawsze czyms smutnym, co pomoglo perelce sie rozwinac, ale radosc raczej w niej nie krolowala
i pomysl spontaniczny, przyszedl gdy wyciagalam ser z lodowki, bo ktos zaproponowal ten ship, a ja w strasznie slabym nastroju dzisiaj bylam. wiec jest, oto moje wypociny, take it or leave it
CZYTASZ
Miłość II pearl x rose quartz II one shot II
Fanfic,,I tak jak nie wiem, czy kochałaś ludzi, tak nie wiem, czy kochałaś mnie. Może przez chwilę. Albo nie, albo nigdy, albo myślałaś, że tak. Albo ja myślałam, że tak.''