Eren zamrugał niemrawo, czując ból, rozrywający jego czaszkę. Przekręcił się na bok, ale zaraz odepchnął się mocno, spadając z łóżka na twardą podłogę, zobaczywszy leżącego tuż obok kapitana.
Levi wpatrywał się w sufit z założonymi za głową rękoma, jak gdyby nie zwracając na niego żadnej uwagi.
-Ja... - Eren jęknął cicho, przypominając sobie zdarzenie sprzed paru godzin.-Co tak właściwie...?
-Byliśmy pijani i poniosło nas- kapitan mruknął cicho. - Nic więcej.
Eren wstał, słaniając się lekko, a ten spojrzał na niego kątem oka.
Uprawiał seks z chłopakiem dwa razy młodszym od siebie, który na dodatek jest tytanem i pierdoloną nadzieją ludzkości. Kurwa, lepiej być nie mogło.
-Przepraszam - usłyszał szept Erena. - Wiem, że nie jest kapitan z tego zadowolony i ja swoją drogą też nie jestem, w końcu żaden z nas nie żywi do drugiego żadnych uczuć, ale...
-Po prostu zapomnij- przerwał mu natychmiast, wracając spojrzeniem do sufitu.
-Nie potrafię - chłopak usiadł, opierając się plecami o łóżko. - Nigdy wcześniej się tak nie czułem. To mnie męczy.
-Z nas dwóch to nie ty pieprzyłeś dziecko - Levi podniósł się do siadu.
-Nie jestem dzieckiem...!
-Wczoraj twoje ruchy same przyznały mi rację- przypomniał sobie niepewność chłopaka.- Jesteś jeszcze smarkaczem, który ledwo co wychylił się zza kołyski. Myślisz, że walka to jakaś droga na skróty? Nie dorośniesz w parę dni, choćby nie wiadomo, co się stało. Wciąż brak ci doświadczenia.
-Ale chciałbym je zdobyć... - Levi przełknął nerwowo ślinę, słysząc sugestywny głos chłopaka. Czy on mu właśnie proponował...?
-Oi! Dlaczego zakłócasz mój spokój swoim pierdoleniem? Brzmisz, jakbyś nie mógł się wysrać - warknął, patrząc na chłopaka z wyższością. Nie miał zamiaru brnąć w to po raz drugi, a szczeniaków takich jak on trzeba nauczyć dyscypliny.
-Ja... szczerze powiedziawszy, nie tak wyobrażałem sobie swój pierwszy raz. Myślałem, że należy to zrobić z kimś, kogo się naprawdę bardzo kocha...
-Wybacz, że ci zniszczyłem marzenia, dzieciaku - Levi prychnął, nie będąc już pewnym, czy to, co chłopak powiedział wcześniej, rzeczywiście było niecenzuralną propozycją.
-Dlatego, postanowiłem, że muszę się w tobie zakochać i wtedy zrobimy to jeszcze raz- mężczyzna zachłysnął się nagle powietrzem, słysząc stanowczość w głosie chłopaka. - Nie jestem zadowolony, z tego co się stało, ale nie mógłbym rzec, że nie sprawiało mi to przyjemności. I... ja... Nie potrafiłbym znieść myśli, bym kiedykolwiek miał zrobić to z kimś innym niż z tobą...
Levi zszedł z łóżka, kucnął przy Erenie, po czym chwycił go mocno za włosy, odchylając jego głowę do tyłu.
-Zdajesz sobie w ogóle sprawę, do kogo mówisz, śmieciu? - spojrzał mu prosto w oczy z przymrużenymi lekko powiekami.
Jeszcze wczoraj w chwili takiej jak ta w Erenie zawrzałaby krew ze złości, znów doświadczając ze strony tego jednego żołnierza goryczy niższości i upokorzenia, jednak teraz coś się zmieniło.
-Absolutnie, kapitanie - chłopak powiedział z determinacją.
Mężczyzna wstał, wyglądając na nieporuszonego jego słowami.
-Nie tak się wyznaję miłość, smarkaczu - kopnął go z całej siły w twarz, przez co ten upadł z hukiem, uderzając głową o ziemię.
-Wybacz, kapitanie, lecz nie mówiłem nic, że kapitana kocham - chłopak powiedział smętnie z przyciśniętą twarzą do podłogi. - Nie mniej jednak, jak tylko to zrobię, chciałbym, żeby kapitan był zawsze blisko mnie. I wtedy wyznam kapitanowi miłość w najpiękniejszy sposób, na jaki będzie mnie stać.
Levi zmarszczył brwi, obserwując, jak chłopak podnosi się z ubroczonej krwią podłogi. Otarł wciąż krwawiący nos, spojrzał na mężczyznę zawzięcie, po czym uśmiechnął się szeroko tym swoim dziecięcym uśmiechem.
-I wtedy także sprawię, że ty też się we mnie zakochasz, Levi.
-Nie pozwalaj sobie, to była tylko jedna noc. Dzieli nas status, nie zapominaj - skrzyżował ręce na piersi i choć chciał podejść do chłopaka i go uderzyć z całej siły, by wbić mu tę zasadę do tego pustego łba, to mimo wszystko stał w miejscu. Doskonale wiedział, że gdyby przekroczył te niewidzialną granicę, która dzieli go i chłopaka, nie potrafiłby się kontrolować. Zupełnie jak w tę noc...
Nie potrafił tego pojąć i znaleźć jakiegoś sensownego wyjaśnienia, ale ten zasrany dzieciak przyciągał go do siebie. Irytowało go to doszczętnie.
-Wybacz, kapitanie. Może to głupie, ale coś w tobie nie daje mi spokoju... Sam mnie do siebie przyciągasz - chłopak westchnął, spuszczając wzrok, na co ten spiął się momentalnie, czując jakby ta osoba potrafiła czytać mu w myślach.
-Masz pięć minut, żeby zniknąć mi z oczu - rzekł ozięble.
Eren spojrzał na niego, choć nie wyglądał na przejętego jego słowami, zupełnie jakby nie wierzył w ich prawdziwość. Podniósł się z podłogi i bez zbędnych słów minął kapitana, po czym wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Levi został sam. Podszedł do okna, wpatrując się w słońce, które górowało już wysoko na horyzoncie.
Bezczelny dzieciak. Chociaż... to może być całkiem interesujące. Uśmiechnął się lekko, opierając się plecami o parapet i odchylając nieco głowę w tył. Skoro tak bardzo chce go w sobie rozkochać, to niech próbuje, jednak on i tak...
Zacisnął mocniej smukłe palce na krawędzi parapetu. Nie wierzył sam swoim myślą, ale
-Chciałabym mieć cię znów pod sobą...