Promienie słońca wpadały przez zasłony okna balkonowego. Siedziałam przy biurku waląc głową w nie przy każdym kolejnym pytaniu Kruka. Czy ten zajebiście przystojny, wysoki jełob o kruczo czarnych włosach i pieprzonych niebieskich oczach z sześciopakiem lepszym niż picollo z wódka i pomarańczą mógłby w końcu przestać gadać. Choć gdyby tak się zastanowić to nic nie jest lepsze od takiego drineczka, ale jakby tak połączyć Krucixa z nim . Ale koniecznie w tych jego granatowych bokserkach...
- Tak granatowych - szepnęłam uśmiechając się ze swojego zajebistego połączenia.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - mój niedoszły morderca patrzył w moim kierunku srogim wzrokiem. Krecik stał oparty o komode z blantem w swojej zadużej szarej bluzie. Z niego też byłby przystojniak gdyby tylko trochę poćwiczył. Mogłabym się nawet zastanowić nam wywindowaniem go w rankingu ponad Kruka. Zwłaszcza, że on nie zadaje tysiąca głupich pytań które są wszystkim tak samo potrzebne jak szczypiorek. No kto je to zielsko które jedynce po potrafi zrobić to wleźć w zęby. Gorszy jest tylko koperek ale temu to tylko Nadzix może dorównać. Głupie, nieprzydatne a jednak istniejące.
- Oczywiście, że cie słucham. Marudzisz od godziny wymyślając tysiące powodów dla których to się nie uda. - wzdycham. - A prawda jest taka, że nie możesz się pogodzić, że to my ogarnęliśmy to przed tobą.
- Macie mapę budynku i dwa krzyżyki, w których żekomo wiesz, ze jest tenczowa i tyle. Co z ochroną?
- Zaufaj mi. Załatwione.
- Nawet nie chcesz powiedzieć skąd wiesz w których celach a mówisz o zaufaniu? - zakipiał. - Zresztą co? Chcesz tam sobie tak wejść w środku dnia? - zrobił się czerwony na twarzy.
Krecik prychnął spoglądając na chłopaka. Nie spodobało mu się to. Wyrwał blanta z ręki szatyna i wyrzucił do zlewu. Podszedł do mnie i podniósł mnie z krzesła. Ostro. To lubię. Spojrzałam na spodnie chłopaka jednak nic sie nie działo. Chyba sprzęt mu się popsuł. Jadnak zamiast rzucić mnie na łóżko Kruk wyniósł mnie na balkon. Tak się jeszcze nie bawiłam, ale skoro tak lubi.... Przycisnął mnie do barierki i wychylił za przestrzeń balkonu trzymając mnie za biodra. Nie wiem jak on w takiej pozycji chciał działać.
- Powiem to tylko raz. Jeśli mnie wyrolujecie a tęczowej coś się stanie - wziął głęboki wdech. - Puszczę cię z tego balkonu a twojego kochasia - spojrzał na Krecika który stał w drzwiach bakonu z telefonem w ręku. - Zabiję. - syknął i wciągnął mnie z powrotem na balkon. Wygładziłam koszulkę którą mi pomiętolił nie wiadomo po jaką cholerę.
- Skończyłeś mnie szantażować? Czy dalej chcesz błaznować kiedy twoja ukochana siedzi w pierdlu?
- Ukochana? - Kruk zaśmiał sie szyderczo.
- Nie powiesz mi, że taki z ciebie rycerzyk, że robisz to dla każdej. - usiadłam przy biurku chwytając telefon. Już powinnym przyjść jakieś wskazówki. Pani informatyk. Jesteś potrzebna.
- Skąd tęczowa cię wytrzasnęł? - spytał przyglądając mi się z tym swoim szarmancko zadziornym uśmieszkiem który irytował mnie bardziej niż pieczarki. Szaro czarne grzybkowe gówna które wpychają wszędzie. Na pizze, do zapiekanki, na zapiekankę, do sosu, na kanapki, faszerowane, duszone, do spaghetti, do zupy. Zaraz będą pływać mi w drineczku.
- Spotałyśmy się w hotelu, ale to wiesz - odparłam. - A wy skąd się znacie?
- Z domu. To moja siostra. - odparł trzaskając drzwiami. Gdzie on znowu spierdolił, zwlaszcza po takim niusie. Chuj. No i gdzie ta Pani informatyk...
YOU ARE READING
Moje życie: Szpieg
Teen FictionPo raz ostatni spoglądam na bidulec, gdy mój telefon informuje mnie o nowej wiadomości. Spoglądam na ekran, tego się nie spodziewałam - lecę do Nowego Yorku! ...