9

1.3K 69 3
                                    

Na śniadaniu w Wielkiej sali, Fred usiadł obok siostry nie chcąc "naruszać" przestrzeni osobistej Hermiony. Czuł się lekko, źle z tym jak zachował się w stosunku do niej w Hogsmeade. Ron jednak, noe widział w swoim zachowaniu nic złego, wciąż wmawiał sobie, że bronił Hermiony. Nawet przez chwilę nie pomyślał o uczuciach Hermiony, o tym jak się czuła i jak się czuje, zażenowanie to nie było odpowiednie określenie, raczej wstyd, zmieszanie a może nawet czuła się speszona.
Za to zachowanie czarnowłosego nauczyciela, jej zaimponowało? Nie...
Fakt przez jakiś czas się kłucili ale jednak, "zajął" się nią i poraz kolejny zadbał o jej dłonie - na tę myśl się lekko uśmiechnęła po czym spojżała w stronę stołu nauczycielskiego, siedział tam se swoją typową maską, nie okazując żadnych emocji oprócz obojętności.
- Miona. - Zaczął Harry.
- Tak? - Jej wzrok spoczął teraz na twarzy chłopaka, który był wyraźnie przejęty jej stanem.
- Mogłabyś przeczytać mój esej z OPCM? - Zapytał błagalnym tonem, na co Hermiona pokiwała tylko głową i już poraz kolejny tego dnia się uśmiechnęła
- Chciałeś chyba zapytać czy mogłabym go sprawdzić i poprawić?
- E, no tak jakby. - Odparł speszony drapiąc się z tyłu głowy. - To jak? Pomożesz?
- Kiedy mamy OPCM? - Spytała nagle na co na usta Harrego wpłynął duży uśmiech.
- No na pierwszej.
- To dawaj go szybko. - Bała się, że może nie zdążyć.
Całej sytuacji przyglądał się z zaciekawieniem Snape. Wiedział o co poprosił ją Harry, wiedział co robi i wiedział jak to się skończy. Harry znów będzie miał prace na Zadowalający ale oczywiście on wstawi mu Nędzny, tak to jest jak się oszukuje u Snape'a.
Nagle wzrok Hermiony powędrował w jego stronę, widząc, że nauczyciel jej się przygląda tylko popatrzyła na Harrego.
- Teraz to ty już na pewno nie dostaniesz powyżej Nędznego. - Stwierdziła i oddała mu pracę.
- No cóż jakby nie widział, też by się zoriętował. - Słowa Harrego brzmiały dość obojętnie.
- Musisz się częściej zgłaszać. - Stwierdziła "Hermiona dobra rada".
- Nie dam mu tej satysfakcji. - Zaśmiał się, a ona razem z nim.
- Mionka. - Głos Rona Skutecznie przerwał im radosną rozmowę.
- No... - Mruknęła niezbyt zadowolona z jego "wejścia" w konwersacje.
- Jesteś na mnie zła? - Oburzył się.
- Ja, zła na ciebie? No coś ty, za co? - Zironizowała czasem zastanawiała się czy Ron na prawdę był taki głupi czy tylko udawał.
- No w sumie to nie wiem, od powrotu z Hogsmeade zachowujesz się dziwnie, nie odzywasz się do mnie i w ogóle...
- A dziwisz mi się? - Spytała zakładając dłonie na piersi jak małe dziecko.
- Broniłem cie.
- Taak? Fred przynajmniej zrozumiał, że nie jestem chętna na związek i sobie odpuścił a ty wciąż naciskasz. - Warknęła
- On nie wie jak dogodzić dziewczynie.
- Oh daj spokój Ron! - Warknęła i wstała. On jednak też to uczynił blokując ją swoim ciałem.
- Chce iść. - Odparła
- Najpierw ze mną porozmawiaj.
- Nie, daj mi przejść. - Wykłucała się i zaczęła przepychać w stronę drzwi. Chłopak złapał ją za nadgarstki przez co uklękła z bólu. Tak, nadal miała rany.
- Ron zostaw ją! - Krzyknął Harry zwracając na siebie uwagę zebranych.
Nie chcąc przyciągać wzroku ludzi chłopak poluźnił uścisk przez co dziewczyna wyrwała ręce i odeszła.
- Chłopie co ci się dzieje? - Zapytał Harry.
- Jeszcze pytasz? Spójrz tylko na nią.
Pod koniec OPCM gdy nauczyciel kazał złożyć eseje Harry i Hermiona usłyszeli swoje nazwiska.
- Granger, Potter, do mnie. - Posłusznie wykonali polecenie i podeszli do biórka, gdy wszyscy wyszli jego wzrok powędrował w ich oczy. - Wiem, że jesteś tępy Potter i, że Granger musi za ciebie robić prace ale może nie w tak widocznym miejscu jak wielka sala co? - Oni nic nie odpowiedzieli tylo spuścili wzrok.
- Dzisiaj masz "Okropny" jutro masz mi przenieść esej, napisany własnoręcznie bez pomocy Granger.
- Ale nawet pan nie sprawdził. - Oburzył się Harry.
- Nie toleruje oszustwa.
- To nie było oszustwo! Tylko pomoc - Zaprotestowała Hermiona.
- No jasne Panna Granger postanowiła robić za adwokata Pana Pottera...
- Wcale nie - Warknęła. Miałaserdecznie dosyć jego ciągłych obelg i komentarzy z czego wiele było dość mocno obraźliwych.
- Pyskata się zrobiłaś, już Ci nie zależy na dobrych stopniach? - Hermiona zamilkła, znał jej słaby punkt, wiedział gdzie zaatakować. - Czyżbym trafił w czuły punkt? - Spytał unosząc brew. Tak zakończyła się ich rozmowa.
Zanim wyszli jeszcze dodał.
- Dzisiaj 20. - Te słowa były pokierował w stronę Hermiony.
Na kolejnych lekcjach postanowili się do Rona nie odzywać a nawet z nim nie siadać, dlatego też Hermiona cały dzień przesiedziała z Harrym, Ginny i Neville'm.
***
Gdy dostrzegła, że Mistrz Eliksirów wychodzi z Wielkiej sali sama się zebrała i wstała.
- Do potem. - rzuciła w stronę przyjaciół i wyszła.
Droga do lochów nie zajęła jej dużo czasu.
Jak zwykle zapukała i jak zwykle usłyszała chłodne "wejść" nawet nie silił się by otworzyć jej drzwi ale cóż, to przecież Snape.
- Dobry wieczór Profesorze.
- Jak ręce? - Czyżby się martwił? Nie to nie w jego stylu.
- Nie wiem. - Odparła szczerze i wyciągnęła w jego stronę dłonie. Przyjżał się im ze spokojem i usiadł za biórkiem.
- Znów mam czyścić kociołki?
- A czego Ty się spodziewałeś, taryfy ulgowej bo cię Weasley napadł rano? - Zapytał i zmierzył ją morderczym wzrokiem.
- Tak się składa, że nie, nie spodziewałam się taryfy ulgowej.
- To może jednak coś w tym łbie masz.
- Więcej niż Pan - sprowokowała go choć dobrze wiedziała, że nie mówi prawdy. po cichu zazdrościła mu jego wiedzy i umiejętności z zakresu eliksirów i Obrony przed czarną magią.
- Tak? Chcesz się kłócić? - Zapytał mróżąc oczy, wiedział, że nie przepuści takiej okazji.
- A z wielką chęcią. - Odparła z zadartym noskiem, jeszcze nie wiedziała, że jak się zanim zadziera to można go stracić.
- No to, podaj mi trzy argumenty na potwierdzenie twojej tezy... Że niby masz w głowie więcej niż ja. - Hermiona, przez dłuższą chwilę się zastanawiała ale ostatecznie nic nie powiedziała. Jego głos przerwał jej rozmyślania.
- No no, to na prawdę dobre argumenty.
- Niech da mi Pan chwilę...
- Już minęła chwila. - Dziewczyna przewróciła oczami ale nie zamierzała się poddawać.
- Czemu jest Pan taki? - Spytała zmieniając temat
- Jaki? - Zapytał zaciekawiony.
- Taki... Nijaki, nigdy nie był Pan miły.
- A jak ci ręce "ratowałem"?
- Ale to się nie liczy bo to przez Pana miałam te rany. - Stwierdziła.
- Jeszcze chcesz się kłócić?
- Tak - splotła ręce na piersiach.

Miłość przez nienawiśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz