15

1.9K 70 55
                                    

MOŻE ROZDZIAŁ NIE JEST ŚWIETNY ALE CIESZE SIĘ, ŻE MI SIĘ UDAŁO, DŁUGO PRÓBOWAŁAM SIĘ ZMUSIĆ ALE NIE BYŁAM W STANIE GO NAPISAĆ, PRZEPRASZAM

Od kilku godziny Hermiona była zasypywana życzeniami z okazji urodzin. Oczywiście 18 ale wszyscy myśleli, że Hermiona Jen Granger, uczennica 7 roku w Hogwarcie tego dnia obchodzi 17 urodziny.
A to wszystko za sprawą tego, że naukę w Hogwarcie rozpoczęła miejąc 12 nie 11 lat jak jej koledzy z roku.

***

- Hej.

- Sto lat Hermiono! - Krzyknął Harry, Ginny i Ron.

- Pamiętaliście. - Zaśmiała się cicho a na jej twarzy pojawił się duży uśmiech. Co prawda nie czuła się zbytnio komfortowo bo nie lubiła być w centrum. Nie lubiła czuć się najważniejsza. Ale mimo to było jej miło, że przyjaciele o niej pamiętali.

Idąc korytarzem śmiali się i rozmawiali.

- Musimy to wieczorem uczcić. - Zaczął Ron. Hermiona lekko posmutniała. Powód był prosty...

- Szlaban

- Nie! Nie zgadzam się! To jest nie Fair, powinien się odpuścić chociaż w urodziny!

- Pamiętaj, że to Snape. - Mruknęła Hermiona.

- Mam to gdzieś! - Warknął Ron i wbiegł do wielkiej sali. Hermiona z Harrym też a za nimi Ginny. Ron biegł środkiem co wykorzystała Hermiona i pobiegła bokiem przy ścianie.

- Ron! - Krzyczeli na zmianę.
Ten nie ustępował i biegł. Praktycznie wszyscy to widzieli a tak dokładnie Hermione pojawiającą się przed Ronem z wyciągniętą ku niemu różdżką.

- Co ty? - Zapytał zaskoczony.

- Cofnij się. - Warknęła. Chłopak posłusznie się wycofał lecz dziewczyna nie opuszczała różdżki. I szła w jego stronę gdy on się cofał.

W końcu usiadł a Harry obok niego. Hermionie za to się nie śpieszyło.

- Herm...

- Nie jestem już głodna. Będę w bibliotece. - Odparła i wyszła.
Harry przez chwilę jadł lecz coś go podkusiło by spojżeć w stronę nauczyciela eliksirów i Obrony.

- Ron. Nie ma Snape'a. - Rudowłosy momętalnie podniósł głowę. Oboje bez głośnie stwierdzili, że Hermiona jest w niebezpieczeństwie.

- Wiesz co jest najgorsze? Że nie możemy do niej teraz iść bo tylko ogorszymy sytuację. - Mruknął Ron. Tym czasem Hermiona szła korytarzem.
Była spokojna mimo tego, że słyszała za sobą kroki. Była pewna, że to Harry.

- Harry nie idź za mną.

- Nie odmładzaj mnie tak. - Hermiona westchnęła. No jasne Snape, nobo kto inny...

- No widzi Pan.

- Nie pyskuj.

- Nic takiego nie powiedziałam, nie wiem o co Panu chodzi i nie wiem czemu Pan za mną idzie. - Mruknęła przyśpiszając kroku. Nie ruszyło go to zbytnio.

- Słyszałem, że masz dzisiaj urodziny. - Stwierdził zmieniając temat.

- Błagam, żeby mi Pan tylko życzeń nie składał.- Na twarzy Hermiony wciąż była ta sama mina zmęczenie pomieszane ze znudzeniem.

- Jasne, że Ci nie złoże ale chciałem Ci przypomnieć, że to Cię nie wyrwiesz ze szlabanu. - Powiedział pewnym siebie głosem, tak jakby chciał ją zastraszyć.

- Już raz to przerabialiśmy - Mruknęła jakby wcale jej nie zależało na czasie spędzonym z przyjaciółmi.

- Tak ale tym razem mi się nie wyrwiesz. - Warknął.

- Może i tak. - Severusowi nie spodobała się ta odpowiedź, co zmusiło go do szybkiej reakcji. Gdy Hermiona skręcała do biblioteki chwycił ją za nadgarstek przy okazji zatrzymując ją.

- Granger. Bo nie będzie tak miło. - Hermiona lekko się zaśmiała po czym wyrwała nadgarstek.

- Między nami nigdy nie będzie miło. - Severus stał wpatrzony w odchodzącą Hermione.
Co do tego, że nie będzie miło... Był tego pewien w 100%. Ona była arogancką, kujonką a on nie gustował w takich osobowościach. On w ogóle nie gustował, jedyne co był w stanie ocenić to to kogo nie nawidzi i to kogo nie-nienawidzi. To tyle.

***

Harry i Ron idąc na pierwszą lekcjie oczywiście do lochów zauważyli Hermione.

- Hej Herm. Martwiliśmy się o Ciebie. - Zaczął Harry, podbiegając do przyjaciółki.

- Nic mi się nie stało. Czemu niby się martwiliście?

- Snape. - Hermiona tylko przewróciła oczami i usiadła na podłodze. - Wyszedł chwilę po tobie. A wszyscy wiemy jaki jest w stosunku do ciebie.

- Wiesz Ron przynajmniej nie skacze z różdżką do osoby o wiele bardziej doświadczonej i mądrzejszej od niego samego. - Mówiąc to posłała przyjacielowi wzrok mówiący "Pamiętasz?". Co widocznie chłopak podłapał bo wzrok wlepil w swoje dłonie.

- Herm, zrozum to był impuls. Ja...

- Daj już spokój, nie tłumacz się. - Przerwała mu. To nie tak, że nie jest na niego zła. Po prostu nie chciała słuchać jego paplania.

- Słuchaj ja... - Zaczął lecz dziewczyna znów nie dała mu dokończyć.

- Skończ. - Warknęła i wstała. Chłopcy dopiero po chwili dostrzegli za nią Profesor Mcgonagall.

- Zapraszam do sali.

***

- Przyszłaś.

- Jak bym nie przyszła to mogła bym potraktować się Avadą - Odparła chcąc mu uświadomić, że nie przyszła tu bo chciała tylko ze strachu... Choć nie, ona się go nie bała!

- Z chęcią bym to zobaczył. - Mruknął unosząc brew i końciki ust.

- Nie sądzę.

- Bo jesteś głupia i naiwna - Odparł bez zastanowienia. - We wszystkich dostrzegasz dobro, niezależnie od ilości zła jakie dana osoba...

- Nie liczy się ilość a jakość. Pan powinien to akurat wiedzieć. - On powinien to wiedzieć? Czemu niby? to kim był, to jaki był to tylko i wyłącznie jego sprawa.

- Jasne. - Mruknął i znów usiadł za biórkiem. Panował na nim porządek, mimo ogromnej ilości prac uczniów, książek i jakiś papierów. - Czego się gapisz? - Hermiona odwróciła wzrok.

- Mam prawo patrzeć na co chce.

- Wiesz dobrze, że to nie prawda. - Hermiona zaśmiała się pogardliwie.

- Będę robić co chce.

- Nie w moich komnatach Granger.

- A było tak miło. - Mruknęła udając rozmarzony ton.

- Między nami nigdy nie będzie miło.

- To fakt, a wie pan dlaczego? Bo za bardzo się różnimy. Ja jestem o wiele bardziej... - Zaczęła z wysokim poziomem pewności siebie, nie spodziewała się jego odpowiedzi ale i na nią miała riposte.

- No jaka? Bardziej głupia, naiwna...

- Powtarza się pan. - Po tych słowach oboje zamilkli na chwile, krótką chwilę.

- Nie pyskuj.

- Nie pyskuje tylko stwierdzam fakty. - Stwierdziła triumfalnie się uśmiechając i unosząc brew.

- Oh zamknij się już! - Krzyknął. Widocznie zachowanie dziewczyny dość mocno działa na jego emocje, a niby taki bezuczuciowy...
Mimo satysfakcji z kłótni, którą częściowo wygrała, zdawała sobie sprawę z tego, że te urodziny to jej najgorsze urodziny. Czuła, że ma dość. Ale na szczęście miała przyjaciół, którym zawsze mogła się wyglądać. I z, którymi zawsze mogła poobrażać nauczyciela eliksirów i Obrony przed czarną magią.

- Nigdy się nie zamknę, a Pan dobrze to wie.

Miłość przez nienawiśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz