Rozdział 22

412 49 3
                                    


Pamiętała tamten dzień jak przez mgłę. Była wtedy dużo młodsza. Była dzieckiem. A mimo to pamiętała... Dzieci mają zdumiewającą umiejętność do zapominania o tak ważnych sprawach, wypierania ich z pamięci. Zwłaszcza, jeśli było toś bolesnego i złego.

Tamten mężczyzna, który pojawił się w jej domu był niebezpieczny. Mała Aurora nie wiedziała dlaczego, ale wiedziała, że lepiej nie wchodzić mu w drogę. Rozmawiał z tatą. Nie wiedziała o czym, gdyż ją wyproszono z sali narad. Ale nawet stojąc pod drzwiami wraz z ludzkimi strażnikami, słyszała jak jej ojciec wrzeszczy.

Jej tatuś, który zawsze był taki spokojny i cierpliwy, teraz krzyczał, a echo jego słów niosło się po całym korytarzu. Aurora zastanawiała się czemu nikt nie sprawił, że pomieszczenie wygłuszono. Przecież to byłoby takie proste. Ona już tak potrafiła! Mogłaby to zrobić, pstryknąwszy palcami. Ale z jakiegoś powodu pozwolono im słyszeć strzępy tamtej rozmowy.

Mężczyzna w czarnym płaszczu ze złotymi zdobieniami opuścił salę narad po tym, jak Angus Torin kazał mu się wynosić. Gdy mijał strażników i małą Aurorę, rzucił księżniczce wściekłe spojrzenie, a dziewczynka zadrżała pod ostrym, lodowatym wzrokiem Czarownika, jak zdążyła zauważyć. Schowała się za plecami strażnika, nie bardzo wiedząc dlaczego to robi. To był przecież Czarownik! Nikt zbyt potężny, nie jak jej tatuś.

A jednak mała Aurora schowała się. Nie chciała by ją widział. Nie chciała by ją zapamiętał...

Głęboko pod powierzchnią wody Alef, niegdyś księżniczka Aurora, tonęła, ciągnięta przez martwe elfy. Tonęła i przypominała sobie to co wydarzyło się dawno temu w jej domu. Pamiętała tamtego Czarownika. Szpakowatego, niebezpiecznego i nienawidzącego wampirów.

Dlaczego przypomniała sobie to teraz?

Dostrzegła jakieś błyski w wodzie. Gdzieś poza nią. Blade, trupie twarze otaczały ją, ale tamte błyski...

Zamachała rękami i spróbowała się wyswobodzić. Nim zorientowała się co się dzieje, martwi odpłynęli w kierunku tamtych błysków. Alef zaczęła płynąć ku powierzchni.

Machała rękami w panicznej próbie wypłynięcia na powierzchnię. Potrzebowała powietrza. Rozpaczliwie musiała odetchnąć. Gdy udało jej się wynurzyć, znalazła się niedaleko małej wyspy i grobowca na środku jeziora. Woda płynęła jej po twarz, ale udało jej się dostrzec Afrę machającą pochodnią nad wodą. To były te błyski, które widziała. Martwi popłynęli w tamtą stronę, a Alef udało się wspiąć na skałę. Nawet ona była magiczna. Podciągnęła się na rękach i oparła o grobowiec Ygerny. Nie miała wątpliwości, że to było właśnie to. Afra uratowała jej życie.

Alef obmacała grobowiec z każdej strony. Coś tu musiało być. Cokolwiek... Jakaś wskazówka...

Nagle rozbłysło białe światło. Alef skuliła się i zasłoniła głowę. Cokolwiek to było, na razie jej nie skrzywdziło. Nie mogła mieć pewności, że to się nie zmieni. Chowała się obok ściany grobu i zastanawiała się, czy może wyjrzeć i czy straci głowę, albo wypali jej oczy...

Ale była Alef. Była szkolona na zabójcę, nie mogła być ostrożna jak Aurora, księżniczka wampirów.

Wyskoczyła zza grobowca. Przed nią stałą kobieta o niemalże białych włosach, w białej sukni i... świeciła się. Właściwie to jaśniała. Już nie porażała światłem jak jeszcze przed sekundą. Alef mogła spokojnie jej się przyjrzeć, co duch (podejrzewała, że to duch, choć jej nauczycielka Suzanna, stwierdziłaby, że duchy nie istnieją) wykorzystał na dokładnie to samo.

Raj Utracony Tom II ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz