3

44 3 1
                                    

Wera.Pov
Nazajutrz obudziło mnie wyciąganie z pod łóżka. Zobaczyłam twarz komucha nade mną.  Uśmiechnęłam się
- hej komuch- powiedziałam
- hej Wera, jak tam rana?- zapytał
- lepiej, ale nadal boli- powiedziałam- która godzina?
- jest za 15 minut 8- odpowiedział.- przyniosę ci coś na śniadanie ok?
Pokiwałam głową na zgodę. Po czym komunista wyszedł z pokoju. Spokojnie czekałam siedząc na jego  łóżku. Wrócił bardzo szybko, trzasnął drzwiami i je zakluczył. Podał mi porcję nerek, która zjadłam że smakiem następnie on sam musiał zejść na dół na pierwszy posiłek dnia. W tym czasie ja (za pozwoleniem komucha) czytałam jego wiersze. Były bardzo piękne. Widać że ma talent.  Nie zauważyłam, że Komunista wrócił z powrotem. Poczułam jak gwałtownie położył mi rękę na ramieniu.
- BU!- krzyknął
- Aaaa!- pisnęłam
Chłopak zaczął się zanosić śmiechem
- co w tym śmiesznego?!- syknęłam
- t-twoja mina HAHAHA- powiedział
Z istnym poker facem czekałam, aż się uspokoi. 
- to może pójdziemy do mojej szafy i tam pogadamy by nikt cię nie zobaczył - zaproponował, kiedy już przestał się śmiać. Pokiwałam twierdząco i poszliśmy do szafy. Usiedliśmy opierając się o jej ścianki. Zaczęliśmy rozmawiać. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Dowiedziałam się o tym jak komuch się opiekuję Sally. Scroll zawsze mówił że ci od Slendermana są chamskimi gburami...mylił się. Komunista jest wyjątkiem. Mam coraz większe wrażenie że go skądś znam.

Komunista.Pov

Rozmawiałem z Werą. Co chwila się śmiała. Heh ona tak ślicznie się śmiała. W taki uroczy sposób. Mógłbym na nią patrzeć godzinami. Ten głupi badyl w garniaku nas okłamał. Mówił że każdy od Scrolla jest chamski, bezuczuciowy. Mówił że tam nie ma czegoś takiego jak przyjaźń. A z opowieści Werki wynika że jest nawet lepiej niż u nas. Kiedy sobie przypomnę o tych opowieściach o fałszywych kanibalach i spojrzę na Werkę to nie uwierzyłbym w to, że ona może być fałszywa.
Zaczęliśmy rozmawiać, a raczej obgadywać osoby z naszych versów.
- ja tam nie narzekam na mój vers chociaż czasem mogliby się zachowywać jak na ich wiek przystało. Nigdy nie zapomnę jak Lazari oczywiście za moją namową pomalowała twarz duszkowi Kasperkowi jak spał. - powiedziała z uśmiechem
Dalej rozmawialiśmy i nagle usłyszałem bardzo głośne uderzanie w drzwi szafy
- otwieraj Komuch!- rozpoznałem ten głos...tego konfidenta w białej masce!
Podszedłem do drzwi szafy i je lekko otwarłem.
- czego chcesz?- zapytałem grzecznie starając się powstrzymać przed chęcią przywalenia mu między oczy
- ktoś tam jeszcze jest?- zapytał podejrzliwie
- em nikt?- odparłem na spokojnie- idź lepiej się "Slenderkowi" podlizywać
- tch- odparł Tim i wrócił tam skąd przyszedł. Zanim wyszedł dodał tylko - obiadokolacja jest.
Westchnąłem i wyszedłem z szafy razem z Werką.
- to co? Nerki?- zapytałem. Ona potwierdziła to szczerym uśmiechem i kiwaniem głowy
Zszedłem na obiadokolację. Jak ten czas szybko leci...już wieczór. Słyszałem jak E.j pomstuje na złodzieja nerek. Po zjedzonym posiłku zaoferowałem że pozmywam. Wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariata ale ulotnili się szybko do siebie. Jedynie Masky pokazał coś w stylu "obserwuje cię" i sobie poszedł.
Szybko zmyłem naczynia myśląc o tym jaka Wercia jest fajna...i że ją cały czas skądś kojarzę.
Kiedy uporałem się z tym zadaniem podpierdzieliłem z lodówki połowę nerkowego, jutrzejszego śniadania Jacka.
Szybko wróciłem do siebie, po czym skierowałem się do szafy. Podałem dziewczynie posiłek i poczekałem aż zje.
Wyciągnąłem kolejne ubrania dla Wery, a ona je wzięła i poszła wziąć prysznic. Nagle dostałem SmS-a od Kagekao, Bena i Okresa. Robią popijawę u Bena.
Miałem dylemat. Iść czy nie iść. Nagle usłyszałem za sobą
-idź. Będzie mniej podejrzeń.- powiedziała Wera. Prawie zawału dostałem nawet nie zauważyłem że wyszła
- dobrze- odparłem. W sumie miała rację. Ona natomiast weszła do śpiwora a ja wepchnąłem śpiwór pod łóżko. Po czym poszedłem na popijawę z kumplami....

~~~~~
Ale się Time Skip pojawił....(ノωヽ)

memories ( Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz