45. Co ci się stało?

2.5K 112 17
                                    

VANESSA

- Co on tu robi? - warknął Nathan, kiedy paląc fajka na zewnątrz zobaczył ze mną Stylesa. Stwierdził, że już przeżyje mojego brata i doprowadzi mnie pod salę porodową, bo jeszcze przez stres sobie coś zrobię. Tak, to było dziwne. Wyobraźcie sobie moją minę, kiedy to usłyszałam.

A ja kompletnie zapomniałam, że przecież jak mój brat zobaczy się z Harry'm skojarzy fakty i będzie już wiedział, że byliśmy razem.

Westchnełam.

- Zawiózł mnie. - oznajmiłam. Nie było sensu kłamania.

- Jak to cie, kurwa, zawiózł? Byliście przez ten cały czas razem? - ewidentnie się wkurzył, wyrzucając papierosa, po czym podszedł do nas bliżej.

Błagam, tylko bez bójki.

- Robiliśmy gazetkę do szkoły. A teraz chodzimy do środka. - odparłam, prosząc w środku duszy, żeby zrobił to co powiedziałam. - Dzięki. To już wszystko. - odwróciłam się w stronę Stylesa, który kiwnął głową i udał się do swojego auta.

- Ale jesteś głupia. - powiedział, co mnie trochę zszokowało. - Mówiłem ci, żebyś się z nim nie zadawała a ty swoje. Zobaczysz, jeszcze złamie ci serce. - rzekł twardym tonem głosu.

- Nathan! Nic nas nie łączy, nie jesteśmy razem! Robiliśmy tylko gazetke szkolną! - krzyknełam, nie  wytrzymując napięcia.- A teraz daj mi już święty spokój i chodźmy do środka. - rozkazałam, co na szczęście zrobił bez żadnego gadania.

- I jak sytuacja? W ogóle dlaczego się zdenerwowała? - dopytywałam, kiedy doszłam pod salę, w której rodzi Betty.

- Byli z Jasonem na sali weselnej. Zobaczyła, że robią jakiś remont i zaczęła się denerwować. Poszła porozmawiać z menadżerką, ale za nim dotarła do niej wiadomość, że to tylko zmiana okien, poczuła skurcze a potem odeszły jej wody. - oznajmiła moja mama, chodzić po korytarzu. Tak samo jak i tata i Alice, która też tu o dziwo była.

Owsik Styles: bardzo sie pruł?

Zobaczyłam wiadomość, która przyszła mi całkiem nie dawno, kiedy obczajałam, kto to mnie pisał i dzwonił.

Ja: w sumie to nie, teraz siedzi cicho, jakby obrażony

Owsik Styles: pff co za dzieciak

Zaśmiałam się, na co palnełam się w duszy.

Na szczęście nikt nic nie mówił, zbyt zajęty chodzeniem po korytarzu. Jedynie widziałam ostre spojrzenie Nathana. Oho, czuje, że po powrocie do domu będę miała gadankę. Teraz siedzi cicho, bo jest sprawa ważniejsza, ale wiem, że później nie odpuści. Muszę się na to przygotować.

Napisałam chłopakom i Ronnie, że narzeczona Jasona rodzi i nie mogę gadać, po czym odłożyłam telefon do plecaka i czekałam na przyjście na świat nowego członka rodziny.

***

Kilka godzin później a dokładnie dziesięć godzin później Betty urodziła Jason'owi syna, Olivera. Ja po czterech godzin czekania wróciłam z Alice do domu. Dostałam w nocy wiadomość od mamy i zdjęcie bobasa. Co prawda wróciłam do domu, ale nie mogłam spać ze zdenerwowania. Nawet po informacji, że Betty urodziła, nie  usnełam. Męczyłam się z zaśnięciem dobre trzy godziny, dlatego postanowiłam zostać w domu. Będę ryzykować swoje życie na wkurzonego Nathana, ale nie chce straszyć ludzi w szkole swoje trupiarnią obecnością.

- Widziałaś bachorka Jasona? - zapytał się mnie Alan, kiedy po dwunastej  zeszłam na dół, żeby coś zjeść. Był w kuchni również Nathan, który nawet się na mnie nie spojrzał.

- Tak. Mama wysłała mi zdjęcie. Słodziak, prawda? - uśmiechnęłam się, robiąc sobie kawę, bo dzisiaj tego naprawdę potrzebuje.

- Ta, od mojego pokoju niech trzyma się z daleka. Jeszcze coś mi obrzyga. - wygrymasił twarz. Zaśmiałam się.

- Spokojnie. Przez rok nie musisz się o to martwić. - oznajmiłam mu, szykując sobie kanapki.

- Przez rok?

- No za nim nie zacznie chodzić.

- Matko. To za mało czasu na przygotowanie się. - złapał się za głowę i poszedł do góry.

- Dlaczego w ogóle on nie jest w szkole? - zapytałam starszego brata. Wiem, mogłam spytać młodszego, ale specjalnie to zrobiłam. Chciałam zobaczyć, czy Nathan faktycznie jest zły na mnie.

- Mało lekcji ma dzisiaj w szkole a to, że mu się nie chciało, mama pozwoliła mu zostać w domu. Ale musi za to posprzątać w pokoju. - zaśmiał się pod koniec, podpierając mi jedną kanapkę, na co walnełam go w ramie.

- Upcha wszystko pod łóżko i będzie cacy. - parsknełam, na co Nathan przyznał mi rację. A ja byłam zadowolona, że nie robi mi gadki o wczoraj. Wzięłam kubek kawy i talerz z kanapkami, po czym udałam się do stołu.

- Nie myśl, że zapomniałem o wczoraj. - powiedział w pewnym momencie. - Ale stwierdziłem, że nie ma sensu robić ci pogadanki. - odparł, po czym wyszedł z domu.

***

Kilka minut po drugiej w nocy zadzwonił dzwonek do drzwi. Prawie nikogo nie było w domu, prócz mnie, Alana i rodziców. Nathan jak rano wyszedł tak do tej pory nie przyszedł a bliźniaczki rodzice wywieźli do babci, bo ich już nerwica powoli brała. Powiem tak, no nie dziwię się, kuźwa.

Byłam bardziej niż zdziwiona, że ktoś o tej porze dzwoni do drzwi. W końcu to kuźwa środek nocy, chociaż ja jeszcze nie poszłam spać, oglądając jakieś filmiki. Przejrzałam się szybko w lustrze czy mój stan jest chociaż w miarę dobry i otworzyłam drzwi.

Jaki był mój szok kiedy za powłoką zobaczyłam Stylesa z zakrwawioną twarzą.

- Co ci się stało? - pisnełam.

Wpuściłam go do środka i zamknęłam drzwi. Usiadł na stołku przy lustrze, trzymając się za brzuch.

***

Trochę mniej tutaj Stylesa, ale o to chodziło 😊

Zaczęły mi się lekcje zdalne 🙄 ale nikt z nauczycieli chyba tego nie ogarnia, bo czekałam z klasą od 8 i nikt się nie pojawił, mieliśmy tylko 12 min godz.wychowawczej przez kamerkę 😂 będziemy mieć zadawane pracę w konwersacji albo rozmawiać przez kamerkę, co mi się nie podoba 😅 już wiem, że jutro czeka mnie niemiecki przez kamerkę 🙄 A wy jak tam?

Ale ten dzień jest dziwny 🤐 albo przez to, że wstałam wcześnie albo coś innego, też tak dzisiaj macie?

Miłego dnia!

All of love xx

Dym || h.s (first book) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz