Dotarliśmy - Rozdział 11

958 30 8
  • Zadedykowane Dla kochanej Olgi, za słowa wsparcia i wytrwałość w czytaniu! Mam nadzieję że do
                                    

Jest jeden kwiat - kwiat jak wiosenne zorze,

Tak pełen blasków i woniących tchnień,

Lecz rwać go można w rannej tylko porze,

Jak słodką mannę we wschodzący dzień,

Miłości kwiat.

Więc zrywaj kwiat! korzystaj z błogiej chwili!

W uroczy wiąż miłość z młodością ślub!

Nim słońce życia na zachód się schyli

Nim wrzące serce zmrozi zimny grób -

Korzystaj z lat,

Rwij miłości kwiat!

R. Zieliński

_________________________________________________________________________________________

- Rose! Możesz się pospieszyć?

- Czekaj chwilę! Sprawdzam czy wszystko mam! W końcu nie wiadomo jak długo nas nie będzie! - Odpowiadam Harremu który ciągle mnie pospiesza.

- Najważniejsze żebyś miała, wize, paszport, dowód osobisty lub cokolwiek z tych rzeczy, telefon i ładowarkę. Reszte mogę ci kupić.

- Nie wygłupiaj się Harry, nie możesz mi wszystkiego kupować chociaż byś chciał.

- Wiem, bardzo nie wiele mogę ci podarować. Podarowałem ci moją przyszłość, mój los. Ufam że mi pomożesz - chłopak spuszcza głowę i tępo wpatruje się we własne buty. Jest taki zagubiony.

- Zawsze ci pomogę Harry, cokolwiek by się nie działo, będę przy tobie. Nie ważne ile kilometrów będzie nas dzielić zawsze będę z tobą i zawsze będziesz czół moją obecność i wsparcie. - przytulam go i głaszczę po plecach, a on nagle się zmienia. Nie ma już tego bezdusznego mięśniaka który nie widzi nic poza dziewczynami. Jest teraz taki... łagodny, spokojny. Jest jak małe dziecko które skrywa w sercu lecz jego ciało należy do mężczyzny.

- Obiecaj mi Rose. Wiem że to głupio brzmi, ale obiecaj mi że się mną zaopiekujesz. - Mówi cicho z twarzą wciśniętą w moje włosy.

- Obiecuję Harry. Obiecuję - Puszczam go i uśmiecham się.

- Nadal uważam że nie musisz brać tyle ciuchów - môw i lekko się śmieje.

- Harry! Nie będę tam chodziła nago!

- Ja nie mam nic przeciwko temu - zabawnie rusza brwiami i lekko oblizuje swoje malinowe, pełne usta.

- Jasne. Dokąd właściwie lecimy nadal mi nie powiedziałeś!

- Zaczynamy od USA. - słysząc to opada mi szczęka.

- Do USA ?

- Tak, Rose do USA !

- To na drugim końcu świata.

- No.. widzę że jesteś niezła z geografi. Przygotój się na długi lot.

~ w samolocie ~

- Leciałeś już kiedyś? - pytam go kiedy zaczynamy startować.

- Tak ale nadal mam lekkiego cykora więc nie obrażę się jak potrzymasz mnie za rękę.

- Nie ma sprawy.- mówię i chwytam jego dłoń. Powoli wzbijamy się w powietrze a jego dłoń lekko się poci lecz nadal mocno ją ściskam. Prędkość wciska nas w fotele ale zaraz potem atmosfera się rozluźnia i emocje opadają.

- Już po wszystkim. Fajnie było no nie? - pytam podekscytowana jak małe dziecko.

- No. Całkiem nieźle. Zatkały mi się uszy. - wyciąga z kieszeni gumę do żucia i proponuje mi a ja biorę jeden listek.

-Dziękuję.

- Prosze bardzo - Na pokład wchodzi młoda dziewczyna która jak mniemam jest stewardessą. Harry patrzy na nią gdy schyla się aby podnieść coś z ziemi, w tym momencie jej dekolt ujawnia co ma pod bluzką. Ma na sobie obcisłą czarną spódnice do kolan i białą bluzeczkę w której górne dwa guziki są niebezpiecznie uchylone co ukazuje jej biust.

- Niezła jest. - wyrywa się Harremu a ja obużona spoglądam na niego.

- No co? To chyba dobrze że podobają mi się kobiety. - pyta dziwnie zmieszany.

- Nie no jasne nie ma problemu. Zwłaszcza kiedy mówisz takie rzeczy w obecności innej kobiety która siedzi obok ciebie i leci z tobą na drugi koniec świata żeby uratować twój cholerny tyłek. Nie przejmuj się ja sama się będę komplementować!

- Daj spokój. Przecież wiesz że tylko się droczę!

- Nie, głupku nie wiem !

- Oj Rose. - westchnął i nachylił się do mojego ucha szepcząc: - Powiedział bym ci wiele ale sądzę że to nie przyzwoite mówić iż wyglądasz niezwykle seksownie w tej sukience i że jedyne co powstrzymu je mnie od zdjęcia jej z ciebie jest ogromny respekt i szacunek jakim cię dażę oraz to że nie jesteś pierwszą lepszą, słonko. - czółam jak moje policzki płoną krwistą czerwienią! Pochyliłam głowę aby włosy zasłoniły moją twarz, lecz Harry wyciągnął rękę i wsadził mi je za ucho.

- Ładnie wyglądasz kiedy się czerwienisz.

- Ciesz się że to nie ze złości. Powiedzmy że wybaczam.

- Miło mi.

~ USA ~

- Dobry Boże... - westchnełam na widok ogromnego hotelu.

- Wyjełaś mi to z ust..

- Sądzę że wydasz na to ogromnie dużo pieniędzy.

- Tym się nie martw, ja o to zadbam. Pieniądze nie grają roli. Patrz - wskazał na boisko do tenisa - Mam nadzieję że umiesz grać w tenisa?

- Umiem, jestem całkiem niezła. Na 100% skopię ci dupę.

~ boisko ~

13 raz z żędu odbiłam piłeczkę tenisową z głośnym stęknięciem. Harry naprawde dobrze gra ale za nic nie pozwolę mu wygrać. Biegaliśmy po boisku to w lewo to w prawo, oboje byliśmy cali spoceni ale żadne z nas nie chciało przegrać, jak do tej pory był remis. Tylko jeden punkt dzielił nas oboje od wygranej. Stram się skierować odbicie tak aby Harry nie odbił piłki. Biorę ogromny i mocny zamach a moja sportowa spódniczka uniosła się wraz z moim gwałtownym ruchem. Odbiłam piłeczkę najmocniej jak umiałam a ona odbiła się po drógiej stronie turz przy siatce tak że Harry nie zdążył podbiec aby ją odbić.

- Wygrałam- szepnęłam pod nosem- WYGRAŁAM!! - krzyknęłam z całej siły a Harry zaczął się śmiać. Ja położyłam się na podłodze i zaczęłam głośno sapać.

- W życiu bym nie pomyślał że masz tyle siły. - Podszedł do mnie i położył się obok.

- A jednak.- odparłam.

- Gratuluję. Pierwszy raz ktoś ze mną wygrał. Czuj się zaszczycona. - mówi podając mi dłoń a ja ją potrząsam.

- Łał. To miłe.

- Wyglądasz ostro w tej spódniczce.

- Dziękuję. - rumienię się.

- Sorry że to powiem, ale, twoje spocone ciało nie pomaga zachowac mi przyzwoitych myśli.

- Zamknij się kretynie. Trzeba cię zapisać do psychologa, wątpie żeby na świecie był człowiek bardziej uzależniony od seksu niż ty.

- To kobiety nie potrafią mi się obszeć. - Przeczesuje dłonią swoje spocone loki i ziewa.

-Ej! Wy tam! Możecie z łaski swojej wstać z tego boiska? Inni też chcą pograć!- krzyczy do nas jakiś grubszy facet z wraźnym amerykańskim akcentem.

- Już idziemy - odkrzykuje mu Harry i pomaga mi wstać. Jęczę lekko kiedy moje obolałe mięsnie przeszywa skurcz. Nagle moje nogi odrywają się od podłogi i piszczę wystraszona.

- Harry co ty wyprawiasz?

- Zanoszę cię do naszego pokoju. Nie mogę słuchać jak jęczysz. - przyciska mnie mocno do swojej zgrzenej klatki piersiowej a ja oplatam jego kark ramionami aby nie spaść. Jego szyja lśni potem, ale mi to nie przeszkadza. Rozluźniam się i pozwalam mu aby zaniósł mnie do hotelu.

Night | H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz