"Przygnębienie"

5.2K 381 330
                                    

-Ryu, biegnij trochę szybciej! - Nishinoya krzyczał tak głośno, że kilku uczniów wystawiło głowę zza rogu budynku liceum by zidentyfikować źródło dźwięku.

Niski chłopak cały dzień był w wyśmienitym humorze, uśmiechał się częściej i szerzej niż zwykle.

-Masz krótsze nogi jamniku, jak osiągasz taką prędkość? - Tanaka potykał się o własne nogi, łapczywie próbując zaczerpnąć powietrza. 

Byli już mocno spóźnieni na trening, a trener w ostatnim czasie zaczął coraz bardziej zwracać na takie spóźnienia uwagę. Gdy już prawie dotarli do sali, Noya zatrzymał się, czując jak telefon w jego kieszeni wibruje. Wyjął go szybko z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz. Pobladł i zacisnął wargi w wąską linię.

-Tanaka ja zaraz przyjdę, musisz mi dać chwilę- Libero podniósł wzrok na przyjaciela.

Gdy ten kiwnął głową, Yuu odszedł kilka metrów od miejsca w którym stanął. Na wyświetlaczu telefonu widniała nazwa kontaktu, który tak bardzo go wystraszył. "Mama"

-Halo?

-Skarbie, posłuchaj. Musisz dzisiaj odebrać swoją siostrę ze szkoły - Głos rodzicielki był łagodny i względnie spokojny, ale wprawny słuchacz mógł wyczuć w nim nutę strachu.

-Czy tata...tata znowu...-Noya zacinał się jak stara, porysowana płyta.

-Tak, musisz być dzisiaj bardzo ostrożny, postaraj się go unikać i zabierz siostrę do swojego pokoju-Można było wyczuć coraz większe napięcie w głosie mamy.

-Dobrze, bardzo cię kocham.-Yuu rozłączył się, po czym udał się na trening.

Ne zdążył jeszcze całkiem wejść na salę, Daichi zgromił go wzrokiem, gdy jednak ich spojrzenia się spotkały natychmiast odpuścił, widząc przygnębienie na twarzy kolegi. Cały jego zapał i chęć do życia spłynęły z niego jak woda. Nie przeszło to obojętnie wśród drużyny. Już po chwili wszyscy (poza nielicznymi jednostkami) spoglądali ukradkiem na libero, wymieniając między sobą zatroskane spojrzenia. Trening przebiegał pomyślnie, jednak Noya wydawał się być nieobecny, myślami jak najdalej od wszystkiego.

-Nishino-Suga nie zdążył dokończyć, mocna piłka odbita przez Asahiego uderzyła zamyślonego chłopaka w głowę. 

Stracił na chwilę równowagę i całą swą niewielką masą ciała uderzył w ziemię. Natychmiast wokół niego zebrało się kilka osób chcących ocenić stan zdrowia siatkarza. Ten jednak wstał, strząsnął z siebie kurz i uśmiechnął się. Asahi omal nie padł na zawał po drugiej stronie siatki, spoglądając na swojego małego przyjaciela z czerwoną twarzą.

-Chusteczki!-Krzyknął ktoś ze zgromadzonych.

Nishinoya przez chwilę stał nieruchomo, poczuł jedynie że coś spływa mu pod nosem. Podniósł rękę i przejechał nią po twarzy. Jego oczom ukazał się krwisty ślad, który już po chwili zabarwił również jego koszulkę i kawałek podłogi. Zanim dostał w swoje ręce chusteczki zdążył stworzyć sobie małe Morze Czerwone na sobie i dookoła. Chwilę trwało, zanim cały ten bałagan i chaos zostały ogarnięte, a czarnowłosy wylądował obok trenera na ławce. Asahi stał przy nim jakieś 5 minut przepraszając i podając chusteczki, gdy obecnie używana zbyt przesiąkła krwią. Reszta treningu obyła się bez ofiar. Tsukishima jeszcze kilka razy rzucił jakimś nieprzyjemnym tekstem odnośnie całego incydentu, jednak główny poszkodowany nie wyglądał na poruszonego. Nareszcie trening dobiegł końca, Noya z rozbitym nosem i jak się okazało, również przeciętą wargą udał się w kierunku szatni.

-Noya, a ty nie mieszkasz w przeciwnym kierunku?-As zapytał spoglądając na oddalającego się karzełka.

-Muszę jeszcze odebrać siostrę ze szkoły- Wzruszył ramionami

-Mogę iść z tobą?

-Czemu nie

Libero poczekał chwilę, aż jego przyjaciel powolnym tempem dotupta do niego, po czym oboje oddalili się w kierunku szkoły.Droga nie była długa, ale znajdujące się wzdłuż niej drzewa wiśniowe nadawały jej romantycznego i tajemniczego charakteru. Asahi wielokrotnie spoglądał na młodszego kolegę, który bezustannie wpatrywał się w przestrzeń przed sobą. Starał się przybliżyć i choćby musnąć jego dłoń, Noya jednak wciąż zwiększał dystans między nimi.

-Yuu!- Do ich uszu doszedł uroczy dziecięcy głos.

-Sakimi, cześć- Na twarzy Noyi pojawił się uśmiech.

8-latka stanęła jak wryta, gdy ujrzała Asahiego. Jej oczy zaszkliły się i natychmiast schowała się za bratem.

-Ej, ej, nie musisz się go bać. On głupiej muchy by nie skrzywdził!- Głos chłopaka był łagodny i pełen troski.

As przycupnął i wyciągnął rękę w stronę dziewczynki, posyłając jej przy tym najładniejszy uśmiech jaki tylko miał do zaoferowania. Noya i Sakimi stali z takim samym wyrazem twarzy wpatrując się w wielkoluda. Mała szybko przekonała się do niego, nawet pozwoliła wziąć się na barana. Cały czas zadawała pytania, głównie o nos i wargę brata. Gdy zbliżali się do domu Yuu odczuwał coraz większy niepokój.

-Teraz możemy już iść sami, tak Sakimi?- Czarnowłosy zapytał ściągając dziewczynkę z przyjaciela.

-Ale...-Jej głos brzmiał, jakby miała się rozpłakać.

-Sakimi, tata jest w domu...-Wyszeptał jej do ucha, ta natychmiast uspokoiła się i spojrzała smutnymi oczami na Asahiego.

-Coś nie tak?-Zapytał brunet.

-Yuu...-Dziewczynka spojrzała na brata, ten jednak przycisnął jej dłoń do ust.

-Nie, wszystko w porządku-Uśmiechnął się najszczerzej jak tylko mógł-Przepraszam Asahi, musimy iść-Zaczął oddalać się wraz z siostrą w kierunku ich domu.

As stał jeszcze chwilę spoglądając na oddalające się i znikające w mroku sylwetki, by po chwili skierować się ku własnemu domowi. Czy Noya coś ukrywa? Jeśli tak, to co? Czemu nic nie mówi? Jeśli miałby jakiś problem to powiedziałby przecież, tak? Te myśli towarzyszyły mu przez całą drogę powrotną.


*Podoba się? Czy ktokolwiek byłby zainteresowany kontynuacją? :> *

Potrzebuję pomocy | Asanoya♥Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz