Rozdział drugi.

24 6 0
                                    

Jungkook

Spotkałem się z Jiminem następnego dnia, kiedy jechaliśmy do szkoły. Jak zwykle przyjachał po nas Seokjin, starszy brat Taehyunga. Usiadłem jak zwykle koło okna, czekałem aż wsiądzie Jimin, a później Tae, jednak ten pierwszy powiedział coś, co kompletnie mnie zaskoczyło.
-Tae możesz usiąść na środku? - zapytał, a chlopak wzruszył ramionami i usiadł obok mnie.

Odwróciłem wzrok patrząc na szybę. Zwykle to Jimin zajmuje środkowe miejsce. Obok mnie, pomyślałem z pewną zazdrością. Dlaczego Jimin to zrobił? Zwłaszcza po tym, jak wczoraj próbowałem mu wytłumaczyć, że potrzebuję jego bliskości? Chciał się ode mnie odsunąć? Dlaczego?

Westchnąłem kręcąc głową. To nic takiego, tylko miejsce w głupim samochodzie. Przekonywałem się w myślach. Jednak sam nie byłem już pewien. Znałem Jimina lepiej niż ktokolwiek inny. Wiedziałem że dla niego każdy gest, każda zmiana w zachowaniu ma znaczenie. Mimo, że pozostali chłopcy rozmawiali po drodze, ja nie odezwałem się ani słowem. Moje myśli wciąż krążyły wokół Jimina.

Seokjin zaparkował na szkolnym parkingu, a ja wyszedłem. Nie czekałem na Jimina i Taehyunga, chociaż zwykle szliśmy do szkoły w trójkę. Oni dwoje chodzili do drugiej, ja do pierwszej klasy liceum. 
-Jungkook? Gdzie ci się tak śpieszy?- zawołał Tae biegnąc za mną.

Nie obróciłem się przez ramię, żeby spojrzeć na Przyjaciela. Jeśli Jimin był chorobliwie strachliwy i nieśmiały, to Tae był dziecinny i nawiny. Lubiłem go, ale czasem irytował mnie swoją nachalnością.

-Do szkoły. - odpowiedziałem po prostu. Idą szybciej. Usłyszałem, jak Jimin mnie tłumaczy.
-Ma ważny test z matematyki. Stresuje się. - powiedział, a ja w końcu zerknąłem przez ramię. Miał smutną, zamyśloną minę.  W pierwszym momencie chciałem się zatrzymać, ale zaraz znów ruszyłem do przodu. Musiałem od nich trochę odpocząć. Zwłaszcza od Jimina. Musiałem w spokoju zastanowić się, co zrobić w jego sprawie. Co jeśli on jednak nic do mnie nie czuje? Może dlatego jest taki oschły...? Ale przecież... Powiedziałby mi o tym, przecież nie zmuszalem go by ze mną był. Przestań myśleć Idioto, pomyślałem samokrytycznie i wszedłem do szkoły.

Zwykle spotykałem się Jiminem na przerwie obiadowej, przed stołówką. Tym razem nie czekałem tam na niego. Unikałem go, nie mogłem znieść tego że traktował mnie jak zwykłego przyjaciela, mimo że wiedział co do niego czuje. Mimo, że podobno ja też nie byłem mu obojętny. Zamiast na stołówkę, poszedłem na boisko.

Od zawsze uwielbiałam grać w kosza. Chciałem nawet zgłosić się do szkolnej drużyny, ale Jimin nie chciał o tym słyszeć. Twierdził, że starsi zawsze znęcają się nad pierwszoklasistami. A w dodatku Min Yoongi, największy dupek w szkole, był kapitanem drużyny.

Wziąłem piłkę i kozłowałem nią po boisku. W końcu ruszyłem na kosz i wykonałem rzut za trzy punkty. Trafiłem. Pobiegłem po piłkę. Pozbierałem ją i znów ruszyłem  w kierunku kosza. Moje myśli krążyły wokół Jimina. W co on ze mną pogrywał? Dwutakt, rzut, kosz. Pozbierałem piłkę i pobiegłem na kosz. Przecież chciałem tylko trochę uwagi. Trochę cholernych uczuć z jego strony. Czy to aż tak wiele? Wsad, kosz, zbieranie piłki, bieg. Albo, jeśli jednak źle to wszystko odbierałem, dlaczego po prostu nie powie mi, że między nami nic nie ma? Rzut, kosz, piłka, bieg. Jestem w tobie zakochany cholerny Jiminie Park. Dlaczego tego nie dostrzegasz? Dlaczego mnie odrzucasz? Rzut z połowy boiska, piłka chwilę  zawiesiła się na ramię kosza, jednak zaraz potem wpadła do kosza. Lekko zdyszany po nią poszedłem.

-Nie wiedziałem, że takie cioty jak ty potrafią grać w kosza. - usłyszałem za sobą nagle czyjś głos.

Westchnąłem. Chciałem tylko spokoju i ciszy. Złapałem piłkę w ręce, odwróciłem się niepewnie i spojrzałem na chlopaka stojącego kilka metrów ode mnie.

-Daj mi spokój Yoongi. - powiedziałem tylko. Nie chciałem się wdawać z nim w zbędne dyskusję. To by się źle skończyło.

-Wooooow. Ty mówisz. Już nie boisz się do mnie odezwać?- mówi Yoongi robi krok w moim kierunku.

-Nigdy się tego nie bałem. - wzruszyłem ramionami. -A teraz idź już sobie, nie mam ochoty się z tobą użerać.

Yoongi wielokrotnie wcześniej utrudniał nam życie jak tylko mógł. Ciągle podkładał Jiminowi i Tae nogi, przecież od tego wszystko się zaczęło. Potem rzucił w Jina kanapką. Za każdym razem chciałem coś zrobić, powiedzieć żeby się odwalił, uderzyć - cokolwiek. Nienawidziłem stać bezczynnie z boku. Jednak Jimin za każdym razem mówił, że lepiej to zignorować. A ja go słuchałem.

Starszy zaśmiał się.
-Potrafisz pyskować i grasz w kosza. Co robisz w towarzystwie takich ciot jak cholerne rodzeństwo Kim? - prychnął o nich z pogardą.

Widziałem że nie chodziło tu o Tae. Mój przyjaciel był obojętny Yoongiemu, obrywał przy okazji. Natomiast jego brat... Yoongi na prawdę musiał nienawidzić Seokjina. Kompletnie zawrócił Namjoonowi w głowie. Można powiedzieć, że w pewien sposób zniszczył ich przyjaźń. Tyle, że Namjoonowi wyszło to na dobre. Za to Yoongi został sam, nie miał w szkole innych bliższych przyjaciół.

-A co, mam zacząć zadawać się z ludźmi twojego pokroju?- uniosłem brew - nie dzięki. - dodałem i odwróciłem się. Zacząłem biec w kierunku kosza, kozłując piłką w kierunku kosza.

-Nie. - usłyszałem za sobą głos Yoongiego. - ale kosz w tej szkole to moja specjalność.

Chłopak podbiegł do mnie i wybił mi piłkę i zaczął biec na kosz po drugiej stronie.  Zmarszczyłem brwi, jednak zaraz podbiegłem pod kosz i zacząłem go bronić. Musiałem przyznać że Yoongi był dobry. Bez trudu rzucił piłką i trafił do celu zdobywając dwa punkty.  Podał mi piłkę patrząc na mnie wymownie. Przewróciłem oczami.

- pokaże ci, jak pierwszoklasista wygrywa z wielkim Min Yoongim. - rzucilem i zacząłem biec na jego kosz.

-Chcialbyś!- krzyknął i usłyszałem  jak biegnie za mną.

Uśmiechnąłem się. Kompletnie nie myślałem już o swoich problemach z Jiminem. Miałem po prostu frajdę z kosza. Nie wiedziałem jak to możliwe, ale na prawdę dobrze bawiłem się grając z Yoongim.

I'M FINEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz