Rozdział 3- Coś jest zupełnie, ale to zupełnie nie tak.

12 0 3
                                    

 
 
Wysłane z aplikacji Poczta dla Windows 10
Minerva McGonagall, z impetem weszła do pokoju nauczycielskiego powiewając swoją szatą w kolorze odblaskowego pomarańczu. Spojrzenia wszystkich nauczycieli od razu zwróciły się na nią, a wysoko uniesione brwi zdecydowanie nie świadczyły o zachwycie nad ubiorem wicedyrektorki.
- Nawet nie ważcie się nic mówić-wysyczała w stronę oniemiałego grona pedagogicznego. Oczywiście Snape nie byłby sobą, gdyby nie dodał złośliwego komentarza.
- Wydaje mi się Minervo, że to nieco ożywiło twoją garderobę. Chyba powinnaś raczej podziękować temu kto tak o ciebie dba. Do tej pory siedzący w kącie Carl Wichtigmann, wychylił się nieco aby lepiej słyszeć rodzącą się kłótnię.
- Mam dziękować Huncwotom? Nie dziękuję, raczej wątpię aby to było możliwe.
- Huncwotom mówisz, ale chyba masz jakieś ślady aby wysnuwać takie oskarżenia. Czy znowu zrobili to tak dyskretnie, że nic nie można im zarzucić?- W duchu bawiła go niekompetencja innych nauczycieli, chociaż tak naprawdę to on nauczył Willa większości zaklęć pomagających w kawałach. W zamian za obietnicę, że nie będą robić żartów jemu i na jego lekcjach. Pakt działał, on miał satysfakcję z dręczenia kolegów po fachu a Will umiejętności na to pozwalające.
- Czemu mam wrażenie, że bawi cię to, że znów ujdzie im to na sucho?- Słysząc to Wichtigmann, nie mógł się powstrzymać i zapragnął się dowiedzieć kto to taki ci Huncwoci i czemu wydają się tak nieuchwytni. Snape za to odpowiedział McGonagall ze zwyczajową dawką jadu w swoich słowach.
- Nie bawi mnie ich żart- Severus nie skłamał, bawiło go zdenerwowanie McGonagall, a nie sam psikus. – Bawi mnie to, że choć robią to od wielu lat i wszyscy znają ich tożsamość, nikt nie jest w stanie nic im udowodnić.
- Przestań Severusie, to co robią jest złe, ale prędzej czy później muszą zaliczyć wpadkę. Nie mogą zawsze mieć tyle szczęścia.
- A co jeśli to nie szczęście, ale umiejętności, Minervo?- Gdy McGonagall miała odpowiedzieć wtrącił się Wichtigmann.
- Przepraszam, że przerwę ale czy ktoś mi wyjaśni kim są ci Huncwoci?- Na jego pytanie odpowiedziała, profesor Sprout.
- To siedem osób, które cały czas robią kawały nauczycielom i ślizgonom, znaczy się nie wszystkim ślizgonom. Ich głównym celem jest zazwyczaj Maverick Rosier i jego świta. Ich przywódcą jest najprawdopodobniej Will Lupin, zwany przez wszystkich Wulfie,  jego ojciec należał do oryginalnych Huncwotów, a teraz on dowodzi Nowymi Huncwotami. Jeszcze ani razu nie udało nam się ich złapać, chociaż zazwyczaj ich kawały są podpisane. Oficjalnie nie wiemy, kto jest tymi Huncwotami więc nawet nie możemy za bardzo jakkolwiek ich ukarać.- Teraz wtrąciła się Mcgonagall.
- Tak, a do tej grupy należą jeszcze: Oliver Wood, Leila Prewett, Nathaniel Warrington, Amy Renard, Ana Shelly, Kaito Xan Sau i oczywiście Will Lupin. Zazwyczaj najgorsze kawały robią niekompetentnym nauczycielom Obrony, więc pana pewnie to też czeka. Do tej pory oprócz Atroce’a Maitre oberwali wszyscy którzy uczyli tego przedmiotu, a było ich w cztery lata siedmiu. Większość rezygnowała po paru miesiącach. W tym roku pan ma klasy od piątych do siódmych, a profesor Quirell młodszych dlatego pewnie nie ominie pana powitalny kawał. Mogę się założyć, że nastąpi zanim pan skończy pierwszą lekcję z ich klasą.- Nieco zdziwiony Wichtigmann, popatrzył na Minervę  sceptycznie.
- I co, do tej pory nikt ich nie złapał?- Severus pokiwał głową, każdy kto zaczynał tu pracę nie mógł uwierzyć, że dorośli czarodzieje nie potrafią złapać grupy dzieciaków.
- Tak, Carl i zapewne przekonasz się o tym zanim upłynie pierwszy tydzień. Do tego cała grupa uczy się najlepiej ze swoich roczników, a Lupin, Prewett, Warrington i Wood grają w Quiddicha. Większa część szkoły ich niemal wielbi, są najpopularniejsi. Za chłopakami oglądają się dziewczyny, za dziewczynami chłopaki. Huncwoci to w tej chwili centrum towarzyskie Hogwartu. Nawet teraz kiedy jest tu Potter- wymówił nazwisko syna swojego szkolnego wroga niemal ze wstrętem.- To i tak duża część uwagi skupia się na Huncwotach. Po prostu w tej chwili niezbyt jest jak im przeciwdziałać.
Po usłyszeniu wszystkiego co nauczyciele wiedzieli o Huncwotach, Wichtigmann za punkt honoru wziął sobie uchwycenie nieuchwytnych. Dlatego dumnie unosząc głowę, wstał i otrzepał szatę starając się nie zwracać uwagi na szyderczy uśmiech Severusa.
- Mam teraz z nimi lekcję, i wydaje mi się, że skoro są tak śmiali to potrzebują silnej ręki, aby ich utemperować. Zapewnię im to i możecie być pewni, że nie odważą się mi podskoczyć.- Po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju, podążając na lekcje. A tymczasem Snape powiedział to o czym wszyscy teraz myśleli.
- Aż chciałbym zobaczyć to utemperowywanie Huncwotów. Bo mam dziwne wrażenie, że temu napuszonemu staruszkowi dostanie się gorzej niż wszystkim poprzednim razem wziętym.- Mcgonagall skinęła głową, w duchu śmiejąc się z naiwności Carla.
 
 
Zgodnie z przewidywaniami Snape’a, Huncwoci nie próżnowali, żart był prawie gotowy. Teraz pierwsza osoba, która powie w klasie Obrony słowo uczniowie uruchomi cały mechanizm, a na dobry początek zostanie oblana miodem. W zależności od tego jak dobry okaże się nauczyciel zdecydują czy będzie gorzej czy dadzą mu prowadzić lekcję. Zauważyli idącego korytarzem Wichtigmana, więc  czym prędzej przybrali niewinne miny. Amy nie mogła się doczekać, żartu głównie dlatego, że nowy nauczyciel wydawał się być strasznie napuszony.
- Wszyscy wchodzimy do środka. Nie ociągać się.- Huncwoci wypełnili polecenie i zajęli większość przednich ławek. Nauczyciel omiótł ich podejrzliwym spojrzeniem, ale nic nie powiedział. Gdy klasa zapełniła się już piątoklasistami z Gryffindoru i Slytherinu, staruszek stanął na przodzie klasy i wziął głęboki oddech.
- Drodzy uczniowie- Całkowicie z powietrza spłynęła na niego cała masa miodu klejącego i słodkiego, wpadając pod szatę i zlepiając włosy.
- Co do jasnej…- Cała klasa włącznie ze ślizgonami otwarcie się śmiała, i to z niego! Myślał sobie wkurzony taką rysą na jego wizerunku.
-Chłoszczyść!- Większa część miodu zniknęła, ale na całym ciele czuł nieprzyjemne swędzenie, a jego szaty nie były tak suche jakby tego pragnął.
- Pożałujecie tego głupie gnojki! Po lekcji wniosę skargę do dyrektora, i odpowiedzialni za to poniosą konsekwencje. Amy uniosła dłoń i przesłodzonym głosem zapytała.
- A czy byłby pan nam w stanie zdradzić tożsamość sprawcy? To bardzo niebezpieczne aby hasał on sobie na wolności. W końcu nie można dopuścić aby miód był wszędzie prawda?
- Pani nazwisko?- Był zadowolony taką postawą, najwidoczniej wbrew słowom innych nauczycieli  nie wszyscy tak popierali Huncwotów.
- Renard, Amy Marvellieux Renard, panie profesorze.- Gdy Wichtigmann to usłyszał aż się w nim zagotowało, tak z niego kpić i to prosto w oczy! Niedopuszczalne, ta dziewczyna musi ponieść konsekwencje.
- Ach tak, panna Renard. Chwilowo zostawmy ten temat, teraz prosiłbym panią o szybki pojedynek abym mógł zobaczyć na jakim poziomie jest wasza klasa.- Upokorzy tą dziewczynę, i to tak bardzo, że nawet przyjaciele się od niej odwrócą. Przez swoją złość, nie zauważył rozbawionego spojrzenia jakie Amy posłała w stronę Willa. I on i ona byli przekonani, że wygra dziewczyna. Lupin nawet zaczął lekko współczuć profesorowi, ale żeby nie było to tylko lekko.
- Z przyjemnością profesorze.- Ustawili się naprzeciwko siebie z wyciągniętymi różdżkami. Na dany sygnał ukłonili się, a potem zaczęła się walka. Pierwsza Drętwota  rzucona przez Wichtigmanna, została przez Amy odbita Protego, ale jakby od niechcenia. Wtedy nauczyciel po raz pierwszy pomyślał, że coś jest nie tak. Piąta klasa jeszcze się nie uczyła Protego. Ona nie powinna tego umieć, zanim się zorientował został zarzucony całą masą uroków i zaklęć z prędkością o jaką nie podejrzewałby uczennicy, nawet ostatniej klasy Hogwartu.
Kiedy dostał w rękę zaklęciem puchnącym, po raz drugi pomyślał, że coś jest stanowczo nie tak. On ani razu nie przebił się przez jej ochronę, a jego tarcza nie wydawała się stanowić dla Renard żadnego problemu. Kiedy chciał krzyknąć Expelliarmus,  dziewczyna rzuciła zaklęcie o którym w ogóle nie słyszał.
Soccade!- Czerwony promień, który miał wylecieć z jego różdżki, nagle zniknął w powietrzu. Zdziwiony nie zdążył uniknąć kolejnego zaklęcia, rzuconego przez dziewczynę.
Pendulee Levee!!- Różdżka wyleciała z jego ręki i została łatwo złapana przez Renard. Wtedy po raz trzeci pomyślał, że coś jest zupełnie, ale to zupełnie nie tak.
- Nie mam pojęcia, co to było za zaklęcie Renard! Ale to musiała być czarna magia, bo poza  Expelliarmus,  nie ma innego jasnego zaklęcia rozbrajającego! W tej chwili idziemy do dyrektora, i możesz być pewna, że nie ujdzie ci to na sucho!- Odprowadzany zdziwionymi spojrzeniami innych uczniów, wyszedł razem z kpiąco uśmiechniętą Amy z klasy.
 
 

,,Lis też może mieć szpony''- Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz