Port Royal

94 6 1
                                    

ISABELLE

Dopływaliśmy na małej łodzi do Port Royal. Wszystko szło dobrze dopóki, woda nie zaczęła przybywać i wszędzie było mokro!

- Jack! Pomóż mi, a nie patrzysz!- krzyknęłam do brata, który obserwował ląd z "bocianiego gniazda". Spojrzał na mnie po czym szybko zeskoczył na dół, chlapiąc mnie przy okazji

- Kochana siostro, nie denerwuj się tak.- odpowiedział i wziął się za wylewanie wody za burtę

- To był zły pomysł.- szepnęłam widząc jak na jednej ze skał zwisają ciała piratów. Dopłynęliśmy na pomost w ostatnim momencie, ponieważ nasz "statek" utonął. Ruszyliśmy w stronę miasta kiedy zatrzymał nas głos

- Ej, wy!- krzyknął, na co się zatrzymaliśmy i odwróciliśmy w jego stronę.- Cumowanie łodzi kosztuje szylinga...i muszę znać nazwisko.- powiedział. Spojrzeliśmy w tamtym kierunku gdzie tylko bocianie gniazdo było widoczne, reszta pod wodą. Brat wyjął z kieszeni pieniądze

- Dam ci 3 szylingi i zapomnimy o nazwisku.- zaproponował. Mężczyzna chwilę się zastanowił po czym rzekł

- Witamy w Port Royal, panie i pani Smith.- powiedział

- Jesteśmy rodzeństwem.- poprawiłam go

- Proszę wybaczyć pomyłkę.- przeprosił natychmiast. Złapałam brata pod ramię i ruszyliśmy w kierunku stałego lądu. Po drodze, mój brat zabrał jeszcze sakiewkę z pieniędzmi, która leżała. Jak to się mówi, znalezione nie kradzione. Zza murów, słychać było muzykę. Czyli są zajęci

- To co teraz?- zapytałam

- Idziemy znaleźć statek dla nas.- odpowiedział i ruszyliśmy w stronę gdzie stały statki portowe należące do komodorów czy nawet gubernatorów. Zeszliśmy pod pomost w stronę statku jednak zatrzymali nas dwaj strażnicy

- Cywilom wstęp wzbroniony.- powiedział jeden z nich

- Przepraszam, nie wiedziałem. Jeśli jakiegoś spotkam, damy znać.- powiedział Jack łapiąc mnie za rękę i próbując wyminąć strażników. Jednak nic z tego

- W porcie jest taka elegancka uroczystość i nie zaproszono na nią, takich dwóch gentelmenów , jak wy?- zapytałam poprawiając kapelusz na głowie pierwszego strażnika

- Ja...to znaczy...my, nie zostaliśmy zaproszeni. Ktoś musi pilnować portu- odpowiedział jąkając się

- To szczytne zadanie jednak przy takim okręcie, ten jest zbędny.- powiedział Jack wskazując na oddalony się statek. 

- Śmiałek króluje na tych wodach ale nie ma szybszego od Ścigacza.- odparł 

- Ja słyszałam o takim. Podobno nie można go prześcignąć. Mówią na niego, Czarna Perła.- stwierdziłam na co brat się ze mną zgodził. Drugi z oficerów zaczął się śmiać

- Mówimy o istniejących statkach, panienko.- powiedział

- Czarna Perła jak najbardziej istnieje.- odparłam pewna i w pewnym sensie urażona

- Czarna Perła istnieje.- powiedział ten pierwszy. Dwaj oficerowie zaczęli się kłócić, czy istnieje czy nie. Ja i Jack w tym czasie weszliśmy na statek podziwiając go. Jednak oficerowie szybko zorientowali się, że tutaj jesteśmy. Wbiegli źli na statek i zaczęli do nas mierzyć bronią. Brat stanął przede mną. Mój obrońca.

- Jazda stąd!- krzyknął pierwszy

- Nie macie prawa wchodzić na pokład!- krzyknął drugi

- Nie słyszeliście, że do kobiet nie kieruje się broni?- zapytałam zła

Piraci z Karaibów - Siostra SparrowWhere stories live. Discover now