Pov. Akaashi
Stukałem nerwowo ołówkiem o blat, wpatrując się w prawie pustą, białą kartkę. Wytężyłem maksymalnie wzrok. Ostatecznie opuściłem głowę na stół, wzdychając prosto w papier.
- Nie dam rady - mruknąłem sam do siebie.
Spojrzałem ponownie na pierwsze dwa napisane przeze mnie słowa.
"Drogi Bokuto-san..."
To było trudniejsze niż myślałem. Wręcz niewykonalne!
- Akaashi-senpai.
Momentalnie podskoczyłem na krześle, ale rozpoznałem ten głos. Odwróciłem się w stronę Yamaguchiego. Pierwszoroczniak z Karasuno był jedną z najmilszych osób jakie dotychczas poznałem. Nic dziwnego, że podczas naszego spotkania na pierwszym grupowym obozie sprzed kilku miesięcy od razu znaleźliśmy wspólny język. Tadashi po prostu zaczął mimowolnie kręcić się pod salą gimnastyczną, w której co wieczór urządzaliśmy sobie trening z Tsukishimą. Nic nie mogłem poradzić na to, że Bokuto i Kuro upatrzyli sobie Keia. Jedynak gdy widziałem tęskne spojrzenie Yamaguchiego, śledzące przyjaciela na boisku, uznałem, że słusznym będzie zaprosić go do środka.
- Ah, to ty Tadashi - odetchnąłem z ulgą.
- Nie było cię na stołówce, więc pomyślałem, że znajdę cię tutaj - uśmiechnął się lekko, przysiadając po mojej lewej stronie. - Co robisz?
Przygryzłem delikatnie dolną wargę, zerkając na ołówek. Nie byłem pewien czy wtajemniczać w to młodszego kolegę.
- Piszę walentynkę do Koutarou - wymamrotałem, spuszczając wzrok.
- To cudownie! - zaświergotał, kładąc mi dłoń na ramieniu. - Lubisz go? Świetnie się dogadujecie. Ah, ja nigdy nie miałem odwagi żeby...
- Nie, Tadashi - momowolnie zacząłem lekko się rumienić. - Nie podoba mi się Bokuto, po prostu... - przełknąłem ślinę, w głębi duszy zaprzeczając samemu sobie. - ... Co roku piszemy dla niego walentynkę, żeby nieco połechtać jego ego. A że kolejny raz obóz wypada nam czternastego lutego, to... Zrozum, Koutarou jest świetny na boisku, ale w szkole raczej nie cieszy się powodzeniem u dziewczyn. Jest trochę... Jakby to powiedzieć? - zamyśliłem się. - Inny? Znaczy... mnie to nie przeszkadza, lubię go takiego jakim jest - Yamaguchi przysłuchiwał mi się uważnie. - Po prostu drużyna opowiadała mi kiedyś, że w któreś Walentynki nie dostał żadnej kartki i troszkę się podłamał, przegrali wtedy ważny mecz. I no... rok temu poprosili, abym to ja do niego napisał, podszywając się pod szalenie zakochaną dziewczynę...
- Akaashi-senpai, to okrutne, ale rozumiem - podsumował spokojnie Tadashi, usadawiając się wygodniej na ziemi.
Odetchnąłem cicho, ponownie skupiając wzrok na kartce.
- Rok temu list tak mu się spodobał, że chodził w skowronkach przez całe dwa tygodnie - uśmiechnąłem się na wspomniane jego podekscytowania. Pamiętam jak codziennie świergotał mi do ucha o uroczej, zakochanej pierwszoklasistce. - Menadżerki poprosiły, abym w tym roku również to ja napisał. Twierdzą, że mam ładny charakter pisma i potrafię wyciągnąć z Bokuto to, co najlepsze... Nie chcę go okłamywać, ale... lubię jak się uśmiecha.
Po wypowiedzeniu ostatnich słów, zastygłem. Przełknąłem cicho ślinę, czując na sobie czujne spojrzenie Tadashiego.
Prawda była taka, że od dawna Koutarou był dla mnie kimś więcej niż dobrym przyjacielem. Nasze charaktery od zawsze się różniły, a mimo to, gdy tylko dołączyłem do drużyny, Bokuto przyczepił się do mnie jak rzep do psiego ogona. Jego ognisty temperament i moja raczej spokojna i opanowana osobowość zderzyły się, jak dwa równoległe światy. Mimo wszystko nawet moja mama zauważyła, że od kiedy go znam, zdecydowanie częściej się uśmiecham.
CZYTASZ
Haikyuu ONE-SHOTS (yaoi)
RandomSiatkówka jest ważna... ale każdy czasem potrzebuje odrobiny miłości. Kiedy uderzasz piłkę, świat ze zdwojoną siłą rzuca ci kłody pod nogi... O ile miłość można nazwać kłodą... Może po prostu czasami warto temu ulec? Zbiór one-shotów z Haikyuu (naj...