Lev Haiba nigdy nie narzekał na swój wzrost, bo i po co? 196.3 cm dawały mu ogromną przewagę nad innymi drużynami. W końcu w sporcie liczy się wzrost, prawda?
Na co dzień, w szkole... nawet trzecioklasiści go omijali. Najprawdopodobniej patrzenie w górę przyprawiało ich o dreszcze. Do tej pory pamiętał moment, w którym dwójka napakowanych starszaków kuliła się pod nim, po tym jak zapytał ich czy nie zaprowadzą go na stołówkę. To było nieco męczące, ale nigdy jakoś się tym zbytnio nie przejmował, jak zawsze pozostając radosnym na ten swój dziecinny sposób.
W drużynie siatkarskiej bali się jego ataków, bo nigdy nie powstrzymywał się przed mocnym uderzaniem. Ale czy nie na tym właśnie polegała gra? Pierwszaki zawsze uciekały przed torem lotu jego piłek, a on w duszy uśmiechał się lekko, czując, że ma nad nimi przewagę.
Tak było i tym razem. Wystawa. Atak. Młodzi rozpierzchli się na boki, jak pieprz na wodzie pod wpływem nacisku namydlonego palca na taflę. Lev tylko na to czekał. Po lewej stronie boiska coś gwałtownie się poruszyło. Już po chwili drobny zawodnik rzucił się w stronę piłki. Haiba uwielbiał każdy moment, w którym klubowa koszulka ich libero lekko zadzierała się pod wpływem pędu powietrza, ukazując kawałek delikatnej skóry na plecach lub brzuchu. Nie, Lev nie był zboczony... po prostu... miał swoje słabości.
Yaku odbił zgrabnie piłkę, która poszybowała prosto do Kenmy. Rozgrywający wystawił. Lev nie zdążył skoczyć do bloku, dręczony myślą, że skwaszona mina jego małej słabości może symbolizować ból poprzez otarcie na nadgarsku, spowodowane ciągłym rzucaniem się na ziemię. Haiba nigdy nie przyznałby się, że martwi się o Yaku, bo pewnie skończyłoby się to następną kłótnią.
W tym momencie piłka wbiła się w ziemię na ich części parkietu. Libero jedynie podniósł się beznamiętnie z ziemi. A Lev już wiedział, wiedział, że ta skwaszona mina nie była spowodowana bólem.
- Leeeeeev! - Yaku zbliżył się gwałtownie do siatki, aby chwycić wielkoluda za przód koszulki. - Przestań się wreszcie obijać! Nie po to odbieram twoje piłki, abyś nie skupiał się teraz na grze!
Srebrnowłosy wiedział, że powinien coś powiedzieć. Coś w stylu: "To już nigdy się nie powtórzy", albo: "Postaram się bardziej", ale jedyne na co się zdobył to na lekki, trochę głupkowaty, uśmiech. Bo prawda była taka, że widok rozzłoszczonego trzecioklasisty przyprawiał go o motylki w brzuchu.
Yaku Morisuke był maleńki. A przynajmniej dla Lev'a. Jedyne 165.2 cm. Metr 65.2, w które Haiba mógłby się wpatrywać godzinami. Chciałby już zawsze mieć je w swoich ramionach, aby chronić je przed światem zewnętrznym... Mimo że teoretycznie tej ochrony nie potrzebowało. Bo trzeba było wiedzieć, że Morisuke był najprawdopodobniej najbardziej odważnym i pewnym siebie chłopakiem, jakiego Haiba kiedykolwiek poznał.
I teraz, kiedy patrzył mu w oczy tym zaciętym spojrzeniem...
Policzki Yaku były lekko zaczerwienione pod wpływem wykańczającego treningu, po jego czole spływał pot. Był po prostu piękny, a Lev... Lev już kolejny raz w tym miesiącu miał ochotę go pocałować.
Haiba rzadko kiedy narzekał na swój wzrost... ale w takich momentach chciało mu się płakać. Wystarczyło by się pochylić... ale dzieliło ich całe 31.1 cm. Czy to dużo? Oczywiście, że tak! Co prawda nie był nigdy dobry z matematyki, ale wliczając zawahanie i moment pochylania się zajęło by mu to dobre piętnaście sekund. W sam raz by Yaku zdążył zareagować i kopnąć go w łydkę lub co gorsza w krocze, albo po prostu najzwyczajniej w świecie się odsunąć.
Lev lubił oglądać komedie romantyczne ze swoją siostrą. Zawsze podobały mu się momenty, w których główna para, będąca prawie na tym samym poziomie, przez przypadek stykała się ustami, odwracając głowy w swoją stronę. W przypadku jego i Yaku byłoby to niemożliwe. Głowa Haiby spotkałaby się najprawdopodobniej z powietrzem, a Morisuke z jego klatką piersiową... i jeszcze niepotrzebnie by sobie coś obiła.
CZYTASZ
Haikyuu ONE-SHOTS (yaoi)
DiversosSiatkówka jest ważna... ale każdy czasem potrzebuje odrobiny miłości. Kiedy uderzasz piłkę, świat ze zdwojoną siłą rzuca ci kłody pod nogi... O ile miłość można nazwać kłodą... Może po prostu czasami warto temu ulec? Zbiór one-shotów z Haikyuu (naj...