Oczywiście, że nie poszłam na drugi dzień do szkoły. Byłam za bardzo przerażona całą sytuacją. Kolejnego dnia wstałam wcześniej, zastanawiając się co ze sobą zrobić. Iść do szkoły? A mam jakiekolwiek wyjście? Nie zmienię jej. Nawet nie ma takiej opcji. Muszę się wziąć w garść. Przecież to nie pierwsza i nie ostatnia porażka. Jeśli chce nadal trzymać swój sekret w tajemnicy muszę udawać, że przedwczoraj nic się nie stało.
Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Wstałam z łóżka i wyszykowałam się do szkoły. Wyjątkowo pociągnęłam swoje rzęsy tuszem. Czasami odrobina makijażu dodawała mi pewności siebie. Nie maluję się często. Tak szczerze to nawet nie umiem. Mój pełny makijaż ogranicza się do nałożenia podkładu, tuszu i jakiegoś cienia do powiek. Tyle mi wystarczy.
- Jedziesz ze mną do szkoły? - spytał Noah zaglądając mi do pokoju. Miałam do wyboru jeszcze własny samochód lub autobus. Propozycja mojego brata wydawała mi się najkorzystniejsza.
- Oczywiście, że jadę z tobą- odpowiedziałam i zbiegłam na dół. Przy kuchennym stole siedziała babcia. Zastanawiałam się tylko, czy będę musiała tłumaczyć się czemu wczoraj nie było mnie w szkole. Miałam już w głowie gotowe kłamstwo.
- Cukiereczku, jak zostajesz w domu to mów mi dzień wcześniej. A co, jeśli chciałabym sobie pobiegać nago i nagle trafiłabym na ciebie? Miałabyś traumę do końca życia. - powiedziałam poważnym tonem po czym wróciła do smarowania kanapki. Udałam, że nie słyszałam drugiego zdania. Zapewniłam ją tylko, że będę ją informować. Po tych słowach zawsze będę jej mówić, kiedy zostaję w domu, ba nawet kiedy będę wracała wcześniej też jej powiem. Tak dla bezpieczeństwa własnej psychiki.
- Chodź, bo się spóźnimy - rzucił Noah zbiegając z góry.
- Ja już jestem gotowa- posłałam mu szeroki uśmiech i wybiegłam na dwór.
- Dobra, nie będę owijał w bawełnę, dlaczego zaproponowałem ci dzisiaj podwózkę- zaczął mój brat wsiadając do samochodu.
- Bo mnie kochasz- dokończyłam za niego. Noah wywrócił oczami.
- Tak, kocham, ale to nie jest poprawna odpowiedź- powiedział. Wiedziałam co zaraz usłyszę.
- Co się stało przedwczoraj w szkole? - zadał dokładnie to pytanie, na które nie miałam ochoty odpowiadać. Jednak to był Noah. Przed nim nic się nie ukryje. Jeśli mówię, że nikt nie może się czegoś dowiedzieć to nigdy nie mam na myśli mojego brata. Prędzej czy później i tak się dowie. Ile wie Noah na mój temat? Dużo. Sam domyślił się, że potrafię czytać w myślach. W sumie to naprawdę nie było trudne. Od zawsze mieliśmy dobre relacje więc Noah wiedział, kiedy coś się ze mną dzieje. Krył mnie, kiedy była taka potrzeba. Nie pozostałam mu nigdy dłużna. Zawsze robiłam mu prace plastyczne do szkoły i kryłam, kiedy wychodził z kumplami. Czy musiałam? Nie. Wydawało mi się, że tak po prostu zachowuje się rodzeństwo.
- Odpowiesz mi? - nalegał Noah- Nie wypuszczę cię, dopóki mi nie odpowiesz- Nie mając innej drogi ucieczki opowiedziałam mu całą sytuację najdokładniej, jak się dało.
- A Cody to nie ten dzieciak, który cię prześladował w dzieciństwie? - spytał Noah, kiedy skończyłam mówić.
- Tak to ten, ale teraz wygląda na to, że niczego nie pamięta.
- Jasne, już to widzę- powiedział Noah pod nosem. - Wiesz czemu straciłaś czujność?
- Zastanawiałam się nad tym. Myślę, że za bardzo się dałam się ponieść wyobraźni i byłam zbyt ciekawa co o mnie myślą- odpowiedziałam całkiem szczerze. Nie przychodziło mi nic innego do głowy.
- Musisz nad tym popracować, jeśli mamy tu zostać na dłużej.
- Ty rok a ja dwa zanim pojedziemy na studia. To wcale nie tak długo- powiedziałam posyłając mu szeroki uśmiech.
- Belly- zaczął Noah nachylając się do mnie- pora wybrać, czy chcesz swój dar porzucić czy okiełznać. Obiecaj mi, że się nad tym zastanowisz. Daje ci trzy dni.
Trzy dni. Tylko tyle na podjęcie życiowej decyzji, której nie umiem podjąć od lat. Myślę, że brat ma rację. Czas najwyższy ogarnąć swoje życie.
- Dobra, umowa stoi- powiedziałam otwierając drzwi od samochodu. - do zobaczenia na szkolnym korytarzu. - krzyknęłam jeszcze i pobiegłam do szkoły. Zawahałam się zanim otworzyłam drzwi wejściowe. Raz się żyje, najwyżej będę tym klasowym dziwakiem.
- Bella- krzyknęła Abi kiedy tylko mnie zobaczyła. - Już się bałam, że cię przestraszyłam i nigdy więcej cię nie zobaczę. - powiedziałam i ścisnęła mnie mocno.
- Dusisz mnie kobieto- wykrztusiłam resztkami sił.
- O najmocniej przepraszam- Abi zaczerwieniła się lekko. - Często mam straszne odzywki i czasami ranie kogoś ot tak nawet o tym nie wiedząc. Bałam się, że coś tobie powiedziałam złego.
Abi wydawała się zdenerwowana.
- Nie twoja wina, naprawdę- uspokoiłam ją.
- To co się stało? - spytała dziewczyna.
-Abi, ja naprawdę nie chce o tym mówić- zaczęłam spokojnie. Obawiałam się, że nie spodoba jej się ta odpowiedź. - Nie mogę Ci o tym powiedzieć. Może kiedyś, jeśli dam radę o tym mówić to się dowiesz.
-Nie no rozumiem- powiedziała Abi.- cieszę się, że między nami wszystko gra.
- Obawiam się co pomyśleli sobie inni
-Nie martw się Terry, Leo i Michaelowi powiedziałam, że masz jakąś traumę i w związku z przeprowadzką to się odnowiło. No wiesz, czytałam trochę o tobie. Twoja rodzina jest bogata i szanowana stąd, kiedy zmarła Ci mama był niezły szum wokół twojego nazwiska. Nietrudno było znaleźć o tobie informacje, naprawdę.
Nie byłam nawet zdziwiona. Moje nazwisko zawsze dostarczało mi wielu problemów. Do tej pory nie rozumiem, dlaczego mama tak bardzo chciała nadać swoim dzieciom jej nazwisko a nie ojca. Dziwne to, naprawdę.
- Co im dokładnie powiedziałaś? - spytałam.
- Powiedziałam, że masz traumę, bo wracasz do rodzinnego domu, gdzie zmarła twoja mama.
- Jesteś genialna- powiedziałam całkiem szczerze. Nie wiem, czemu sama na to nie wpadłam.
- O pestka, a co do reszty w stołówce to nawet nie ogarnęli, że coś się stało spokojnie. Ciesz się, że Cornelii tam nie było, bo nie miałabyś już życia.
- Czemu?
- Jest jedzą. W każdej szkole znajdzie się jedna osoba, która kocha innym niszczyć życie. U nas to właśnie Cornelia. Kiedy była mała...
Nie słuchałam dalej. Szukałam Codie'go. Rozglądałam się wszędzie, ale nigdzie go nie było.
Nie mogłam się pozbyć wrażenia, że ludzie dziwnie się na mnie czasami patrzą, kiedy przechodzę przez korytarz.
- Wydaje mi się, że pożerają mnie wzrokiem jakbym była mordercą- zwierzyłam się Abi.
- Nie płeć głupot. Jest nowa, a w dodatku ładna. To normalne, że się tak patrzą. Daje słowo, że przedwczorajszej akcji praktycznie nikt nie pamięta.
Może i ma trochę racji. Tamtej akcji mogą nie pamiętać, ale jeśli pojawią się następne nie ukryję tego tak łatwo.
![](https://img.wattpad.com/cover/214205180-288-k389696.jpg)
CZYTASZ
Nim Zwariuję Naprawdę
Подростковая литератураNa początku słyszałam szum. Mącił mi w głowie miesiącami przyprawiając o nie mały ból głowy. Z czasem zamienił się on w ciche szepty. Tak ciche, że nie mogłam zrozumieć ani słowa, jednak już wtedy wiedziałam, do kogo należały. Po kilku latach nauczy...