Jeśli chodzi o strukturę społeczną naszego świata ma się ona następująco. Na samym szczycie najbardziej uprzywilejowaną pozycję zajmują Apliance Drivers - to oni mają największą wiedzę na temat technologii, ale nie takiej „przestarzałej", jaką nazwano na przykład informatykę, którą jeszcze kilka lat temu uczono nas w szkołach. App Driv (bo tak mówi się na nich w skrócie) to człowiek który złamał wszelkie granice i posiadł wiedzę tworzenia urządzeń mogących sterować ludzkim organizmem. Na przykład wszelkiego rodzaju wszczepy są na porządku dziennym. Dajmy na to, ludzie mogą mieć robotyczne ramiona wyposażone w przeróżne funkcje.
Dalej w hierarchii są Użytkownicy, nazywani inaczej Techie. Znają się na urządzeniach, ale tyko w takim stopniu, żeby móc je obsługiwać.
Ostatnią klasą są Śmieciarze, Kolekcjonerzy, Zbieracze, albo zwyczajnie Pickers. Pierwsza nazwa powstała by ich upokorzyć, a drugą nadali sobie sami i funkcjonuje w ich prywatnym środowisku. Dwie pozostałe używa się wymiennie i posługuje się nimi wyższa warstwa społeczna. Właściwie to jest na nich dość sporo nazw.
Ich praca polega na zbieraniu różnych rzeczy, które pozostały i mogą okazać się wartościowe, a następnie sprzedają je Kanciarzom, jak ich nazywamy. W slangu ludzie czasem nazywają ich Złote Zęby. Żerują na Zbieraczach proponując im śmieszne stawki w zamian za nawet najbardziej wartościowe zdobycze. Kolekcjonerzy pracują w okropnych warunkach. Zbierają rzeczy na terenach już dawno pozostawionych i opuszczonych przez ludzi. Nierzadko brną w mule, błocie i niemiłosiernie śmierdzących odpadach pozostawianych niemal wszędzie. Terenem ich pracy są nie tylko wysypiska śmieci, ale także specjalne sektory które zostały dawno opuszczone i nikomu nie chciało się ich przejrzeć w poszukiwaniu czegoś wartościowego.
Warto by dodać, że ludzie należący do klasy pierwszej lub drugiej nie przemieszczają się nigdzie pieszo. Wkładają nogi w specjalne jeżdżące urządzenia, które steruje się za pomocą myśli i układu nerwowego. Zatrzymują się i przemieszczają w momencie, gdy się sobie tego zażyczy. Ich posiadanie jest obowiązkowe. Tylko Śmieciarzy pozbawiono tego (według mnie wątpliwego) zaszczytu.
Klasą pierwszą są oczywiście App Driverzy, arystokracja i szefowie dużych firm.
Hierarchia społeczna jest ściśle określona, a powstała tuż po wprowadzeniu Chipu 2.0 i bardzo ciężko jest się dostać z jednej grupy do drugiej, bowiem kręgi są ściśle określone, ograniczone i niemal elitarne. Trudno piąć się w górę, ale bardzo łatwo jest spaść. Głównie dlatego, że to nie pochodzenie, a wiedza decyduje o przynależności do określonej klasy. No może wyjątkiem jest arystokracja, która już od małego oswajana jest z technologią i przygotowywana do stania się w przyszłości twórcami urządzeń technologicznych.
W moim przypadku sytuacja jednak była o wiele prostsza. Traktuję to jako jakiś chory żart i w duchu liczę, że gdy się obudzę ten koszmar się skończy.
Znowu mam wrażenie, że utknąłem w jakiejś noweli science-fiction. Ale nic z tych rzeczy. W takim świecie żyję. I to mój realny, aczkolwiek nieco chory świat, który pomogłem zbudować.
Nie tylko pozbawili mnie udziałów, ale i zdegradowali z pozycji App Drivera do Śmieciarza. Moje imię i nazwisko miało zostać zapomniane. I to nie są żarty, bo zarówno firma dla której pracowałem, jak i wszyscy mieszkańcy potraktowali to rozporządzenie bardzo poważnie. Wydano powszechny zakaz. Ludzie mają uważać mnie za zmarłego i nieistniejącego oraz unikać ze mną wszelkich kontaktów. „Powszechny zakaz"... brzmi to śmiesznie, ale naprawdę tak było. Nie zabili mnie, nie torturowali - woleli za to upokorzyć. Mało znaczących ludzi zabija się i jakoś nikt w naszym świecie nie ma z tym problemu. Tych bardziej znaczących w ich mniemaniu, upokarza się jak tylko się da i to jest najgorsza kara. Gorsza moim zdaniem nawet od śmierci, gdy bardziej pozna się realia z którymi musze zmagać się co dnia.
Myślę, że już dosyć tej skróconej historii obrazującej świat, w którym przyszło mi żyć, i który przyczyniłem się stworzyć. Resztę będę objaśniał na bierząco.
Jeszcze dziś muszę załatwić kilka ważnych spraw i odwiedzić paru ludzi. Odszedłem od biurka na którym rozłożone były niebieskie kartki, a na nich białym ołówkiem nakreślone plany zaprojektowanej przeze mnie najnowszej maszyny. Szczerze mówiąc przestało mi to już sprawiać taką frajdę jak kiedyś. Wciąż z tyłu głowy miałem projekt Chip 2.0. Niesamowite jak ludzie mogą każdy piękny pomysł, każdą innowacyjną ideę, przekłuć w coś przerażającego i odrażającego. Nie oszukujmy się, zawsze byliśmy w tym dobrzy. Ileż to już świetnych wynalazków, które miały pomagać ludziom i przyczynić się do naszego rozwoju, zostało bestialsko wykorzystanych do niegodziwych celów. Niczego nie nauczyliśmy się z historii. A jeśli już wyciągnęliśmy jakąś lekcję, to opatrznie ją zrozumieliśmy.
Tak, wciąż zajmuję się projektowaniem maszyn, tylko teraz jestem pozbawiony możliwości ich tworzenia... No i robię to nielegalnie, właściwie tylko dla własnej przyjemności, bo gdyby ktoś zainteresowałby się moim projektem i go kupił albo pomógł sfinansować, czekałaby go śmierć. Jeśli natomiast ktokolwiek przyłapałby mnie na projektowaniu tych rzeczy miałbym poważne kłopoty. Dali to jasno do zrozumienia, ale jakoś nigdy nie powiedzieli mi jasno jakie byłyby konsekwencje. Cuż, może myśleli, że wystarczy samo zastraszenie mnie i zasygnalizowanie, że gdy tylko zacznę pracować nad jakimiś projektami spotka mnie kara.
Zawsze lubiłem postępować wbrew zasadom. Podobno, zasady są po to, żeby je łamać, ale by to robić wpierw trzeba je dobrze poznać. Przestałem zgadzać się z zasadami przyjętymi w naszym świecie już dawno. Chyba nie było już takiej rzeczy której mogliby mi zabronić, albo zaszkodzić mi jeszcze bardziej. Projektowałem więc w tajemnicy, przy słabym świetle starej lampki, bez cienia nadziei, że te projekty kiedyś staną się rzeczywistością.
Moje mieszkanie znajdowało się na tak zwanym piętrze -1. To takie podziemie w którym mieszkali różni degeneraci i typy wyjęte spod prawa. Tylko żebyśmy się dobrze zrozumieli. Nie jest to takie podziemie, gdzie ukrywają się członkowie ruchu oporu, lub ludzie krytykujący władzę, spiskowcy albo ci, którzy nie chcą się dostosować do obecnych realiów. Bądźmy szczerzy. Takich ludzi od razu się zabija.
Nie mam pojęcia, kiedy to wszystko się tak posypało. Chyba powiedzenie, że „większy zjada mniejszego", właśnie teraz, jak jeszcze nigdy przedtem znalazło swoje odzwierciedlenie. Panuje swego rodzaju samowolka, którą nieudolnie próbuje powstrzymać firma w której kiedyś pracowałem. Jednak robią to z pobudek czysto finansowych, a nie etycznych. Chcą zapanować nad ludźmi i kontrolować ich zachowania właśnie poprzez swoją elektronikę. Jej szefem został od kilku miesięcy człowiek, dla którego bardziej niż zdrowie i życie ludzi liczą się oczywiście pieniądze. Sprzedałby nawet własną rodzinę, oczywiście gdyby takową posiadał. Jest jedynakiem, a wszyscy jego bliscy albo nie żyją, albo nie wie nic o ich istnieniu. Paskudny typ, który tylko czekał na właściwy moment i piął się po szczeblach kariery, żeby wreszcie wskoczyć na pozycje szefa całej firmy. Skąd wiem o nim tak dużo? To chyba temat na inny czas i miejsce.
Jakim więc cudem to wszystko jeszcze się nie rozpadło? Odpowiedź jest bardzo prosta. Firmy dysponują narzędziami niezbędnymi do kontroli tłumu. Zupełnie jak kiedyś rząd, który dysponował narzędziami do egzekwowania swoich decyzji. Jeśli nasilą się masowe morderstwa pomiędzy ludźmi z klasy drugiej, wtedy firma ogłasza, że nie wypuści na rynek nowego oprogramowania, dopóki ludzie się nie uspokoją. Co innego w przypadku morderstwa ludzi którzy nie chcą się dostosować, lub w przypadku tłamszenia ruchu oporu - jak już wspominałem - takimi przypadkami nikt się nie interesuje. Ludzie mają zbyt dużo spraw na głowie. No i boja się o swoje własne rzycie. W takich chwilach ludzie potrafią być bardzo egocentryczni.
Co mam na myśli mówiąc nowe oprogramowanie. Gdy moja firma przeistoczyła się w gigantyczną korporację zaczęli tworzyć różne ulepszenia Chipu 2.0. Nowe oprogramowania oraz wprowadzają szereg usprawnień i oddziaływują bezpośrednio na organizm w który wszczepiony jest Chip. Teraz ludzkie ciało działa na podobnej zasadzie jak komputer, więc nic dziwnego, że także podlega specyficznemu rodzajowi aktualizacji.