1~RusAme~

217 10 11
                                    

Z dedykacją dla skylar_sunny

Pov. Rosja

Jak co czwartek, siedziałem z zamkniętymi oczami, opierając się łokciami o kolana, na mojej ulubionej ławce w parku i zaciągałem się papierosem. Popielaty dym z mojego Marlboro rozwiewał się wokół mojej twarzy, aby po chwili rozpłynąć się w lekkim powiewie zimnego wiatru.

Chłód zwinnie wkradał się również pod moją ciemnobrązową uszankę oraz lekki płaszcz tego samego koloru, z futrem przy zapięciach, przez co, co jakiś czas po plecach i ramionach przechodził mnie nieprzyjemny dreszcz. Ja natomiast nie przejmowałem się tym i wsłuchiwałem się w szum drzew, przerywany świergotaniem wróbli i warkotem różnego rodzaju silników samochodowych, z ulicy.
Po raz kolejny nabrałem do płuc dymu tytoniowego, po czym powoli go wypuściłem. W takie dni, zawsze jest spokojnie, ale nie dzisiaj. Z oddali słychać było donośne i radosne krzyki grupki znajomych. Otworzyłem oczy i spojrzałem w stronę źródła dźwięków.
Kilka krajów zbliżało się w moją stronę, aby ominąć moją ławkę i usiąść na kolejnej.
Jednym i chyba najgłośniejszym z nich był USA, znany też powszechnie, jako po prostu Ameryka. Bardzo popularny i seksowny chłopak, o białych włosach z czerwonymi pasmami, młodszy ode mnie może o rok lub najzwyczajniej w świecie niski, jak na drugi rok studiów. Można to wywnioskować, chociażby po tym, że tak zwane świeżaki na studiach - ludzie z pierwszego roku - zazwyczaj nie imprezują tak często i zajmują się ogarnięciem wszystkich wykładów i planu dnia. Tak, ja też tak robiłem, ale aktualny drugi rok, nie jest już takim szokiem, więc większość najzwyczajniej luzuje i daje sobie czas na melanże oraz wychodzenie na miasto.
Wracając, cała grupka znajomych, była ubrana dosyć lekko, jak na listopad. Ciuchy typu jeansy z dziurami i T-shirt'y, ewentualnie bluza zawiązana w pasie, u USA nierozłączne przyciemniane okulary, a u Kanady czapka z szopa - pewnie najcieplejsze nakrycie, jakie aktualnie teraz mają - a pod bluzą Meksyku? A jakże, mała gorzałka oraz buteleczka Tequili.
Z uśmiechami na mordach zaczęli otwierać alkohole i poić się nimi. Ja natomiast zamiast  patrzeć na to, jak towarzysze z równoległej uczelni się sponiewierają, postanowiłem się ulotnić - szybko wstałem strzepując popiół z końcówki papierosa i spokojnym krokiem udałem się jak najdalej od nich.

Nogi zawiodły mnie przed mój ulubiony pub. Dlaczego ulubiony? Ponieważ, to jedyna taka knajpa w mieście, gdzie serwują alkohol sprowadzany ze słowiańszczyzny - na przykład moją ulubioną rosyjską wódkę.
Spojrzałem jeszcze raz na neonowy szyld i pchnąłem ciężkie, dębowe i lekko podrapane drzwi, które jakimś cudem zawsze były czyste. Wszedłem do środka zamykając za sobą drewniane wrota i momentalnie owiał mnie charakterystyczny zapach toniku, rosyjskiego kvass'u* oraz likieru łączącego się z wonią polnych kwiatów - w sumie, dosyć przyjemny zapach, poniekąd przypominający mi dom.

Cały lokal utrzymywał się w przyjemnym półmroku, oświetlanym co jakiś czas pomarańczowymi i niebieskimi neonami. Wszedłem w głąb lokalu i usiadłem przy oświetlonym ciepłym, żółtym światłem barze. Nie zdejmując czapki ani odzieży wierzchniej i zawołałem barmana.
Na moje szczęście, dzisiejszą zmianę miał mój rodak, z którym zdążyłem się już dobrze poznać. Przywitaliśmy się uściskiem dłoni i zamówiłem alkohol.

R- Пожалуйста как обычно Димитрий (tł. Proszę to co zwykle Dimitrij).

Chłopak skinął głową, a już po chwili, stały przede mną cztery kieliszki, do których Dimitrij zręcznie nalewał rosyjską wódkę, nie roniąc ani kropli na blat.
Kiedy mój towarzysz odłożył butelkę, według naszego zwyczaju, każdy z nas chwycił jeden kieliszek i stuknął się z drugim.

D- Хорошо пить товарищ (tł. Pij na zdrowie, towarzyszu).

Szybko wlaliśmy gorzki płyn w gardła i odstawiliśmy nasze kieliszki na blat. Obaj się do siebie uśmiechnęliśmy, po czym przepraszając, barman oddalił się, aby obsłużyć kolejnego klienta.
Przede mną pozostały dwa puste i dwa pełne kieliszki, które w szybkim tempie zostały opróżnione, przez moją osobę.
Przestawiłem kieliszki tak, żeby Dimitrij mógł je łatwo zgarnąć, a sam przysunąłem sobie popielniczkę i odpaliłem kolejną fajkę.
Przyznam, że nienawidzę tłumów, ale dzisiaj pełny bar w ogóle mi nie przeszkadzał. To był dobry moment, żeby pomyśleć o różnych rzeczach. Znów zaciągnąłem się dymem i przymykając oczy, wypuściłem go w miejsce gdzie nikt teraz nie stał - przecież nie wszyscy lubią papierosy.

One Shot'y(Nowelki) Countryhumans [Otwarte Zamówienia]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz