Addicted To You || Dylmas

134 6 26
                                    

Westchnąłem ścierając ze stołu kolejną, lepiącą się od piwa plamę ze stolika. Usłyszałem za sobą pogwizdanie w momencie, gdy pochyliłem się by zetrzeć resztę. Zignorowałem to, w myślach przeklinając siebie.

 Co mnie do cholery podkusiło, żeby pracować w tym barze?

Ignorując wcześniejsze zachowanie jakichś osiłków, którzy tylko siedzą od samego rana, do nocy zatruwając swój organizm alkocholem, przeszedłem z tacą do innego stolika by zabrać puste butelki po piwie. 

Odnosząc tacę do okienka, kątem oka zobaczyłem mojego szefa stojącego za kasą, prawdopodobnie snującego swoje chore fantazje seksualne, ze mną w roli gównej.

Pierdolony stary zbok.

Wywróciłem oczami, a po chwili usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Sięgnąłem dyskretnie po pistolet, który miałem schowany za paskiem i odwróciłem się powoli. Moim oczom ukazał się wysoki szatyn z piwnymi oczami. Uśmiechnąłem się do niego lekko, co odwzajemnił, po czym ruszył dalej w stronę baru. Z uśmiechem na ustach czekałem na dalszy rozwój wydarzeń, opierając się o ladę wystającą z okienka.

Chłopak zamówił jeden kieliszek wódki. Gdy zamówienie pojawiło się przed nim, wypił je bez skrzywienia się, po czym zamachnął się kieliszkiem, który rozbił się nad głową barmana. Wtedy wiedziałem, że przyszła kolej na mnie. Odepchnąłem się lekko od lady, po czym zacząłem mierzyć bronią do wszystkich osób znajdujących się w barze, jednocześnie stając plecami do szatyna który pistolet miał wycelowany prosto w głowę barmana.

- Oddawaj pieniądze! - Krzyknął wyciągając na ladę dużą, skórzaną torbę - już! - ponaglił mężczyznę który jak oparzony zaczął pakować pieniądze do torby. 

Przestałem zwracać uwagę na to co się dzieje za mną, w momencie gdy któryś z facetów zaczął wyciągać pistolet myśląc, że nie zauważę. 

- Nie radzę - powiedziałem uśmiechając się wrednie. Chwilę później mężczyzna zwijał się w falach bólu imitowanych przez przestrzelone przeze mnie udo - mówiłem. 

Spojrzałem na chwilę za siebie by za chwilę zatonąć w pięknych, piwnych wymieszanych lekko ze złoty kolorem tęczówkach. Uśmiechnąłem się szeroko i złapałem chłopaka za rękę, uprzednio zabierając torbę z pieniędzmi, wybiegliśmy z budynku. Poczułem chłód na policzkach, bo jednak był cholerny grudzień, a ja stałem na dworze w samej koszuli. Najszybciej jak mogliśmy wbiegliśmy do czarnego Chevroleta, rzucając torbę gdzieś na tylnie siedzenia odjechaliśmy jak najdalej od tego miejsca. 

Po moich żyłach wciąż krążyła adrenalina, jednak uczycie szczęścia emitowało ode mnie na co najmniej kilometr. Odkąd odjechaliśmy z tamtego miejsca, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Spojrzałem na chłopaka siedzącego obok mnie. On był moim całym światem. Nie mogłem wyobrazić sobie dalszego życia bez niego u boku. 

Pochyliłem się do przodu, by pocałować go w policzek. 

- Kocham cię, cholernie mocno - wyszeptałem, po czym ujrzałem lekki uśmiech na jego ustach.

Szatyn oderwał wzrok od drogi, a następnie odnalazł moją dłoń i przyłożył ją do ust składając na niej pocałunek.

- Ja ciebie też Tommy, najbardziej na świecie - orzekł wciąż nie puszczając mojej dłoni. Moje policzki jak na zawołanie stały się całe czerwone, a mój uśmiech stał się jeszcze szerszy, o ile to było możliwe. Byłem teraz najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. 

Przysunąłem się bardziej do chłopaka, kładąc głowę na jego ramieniu. Szatyn objął mnie w pasie, puszczając wcześniej moją dłoń. 

- Uzależniłem się od ciebie - usłyszałem, po czym poczułem jego usta na czole. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 13, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

One Shots / MultifandomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz