ODBIERZ TEN TELEFON!

72 4 1
                                    

Jest piątek, godzina 7.00. Ostatni dzień pracy w tym tygodniu i będę miała swój zasłużony odpoczynek. Wstaję z łóżka i idę prosto do łazienki. Próbuję jakoś poradzić sobie z moimi włosami,dlatego wiążę je w kucyk. Oczywiście wyciągam kilka pasemek żeby nie wyglądać jak facet. Chyba trochę przesadziłam. Rozpuszczam włosy i upinam koka przeplatanego wsuwkami. Tak lepiej. Ubieram to, co przeciętnie noszę do pracy, biała koszula i szary żakiet pasujący do długich spodni. Dodatkowo ubieram czarny pasek, żeby stylizacja nie była aż tak nudna. Szykuję śniadanie, czyli musli z wczoraj kupioną maślanką o smaku pieczonego jabłka. To wszystko posypuje kawałkami świeżych owoców i utartej gorzkiej czekolady. Rozkoszując się smakiem, zerkam na wiszący ścienny kalendarz.

-O kurwa...- wyszeptałam upuszczając łyżkę pełną płatków. Nagle wszystko stało się rozmazane, miałam zawroty głowy. Czułam jakby ktoś ściskał mi głowę i nie chciał jej puścić. Minęła chwila i wszystko zaczęło wracać do normy, dlatego podniosłam łyżkę z ziemi i zaczęłam dalej szykować się do pracy.

Po drodze idę do apteki, próbuję dodzwonić się do Arturo, ale to na nic. Cholera, dlaczego on nigdy nie odbiera!? Wchodzę do metra. Mimo dużej ilości osób, udaje mi się znaleźć miejsce dla siebie. Opieram głowę o szybę. Naprzeciwko mnie siedzi jakaś matka z dzieckiem. Wózek ma tak wielki, że ledwo mieści się w przejściu. Obok starsza pani czyta książkę, niedaleko niej przypakowany mężczyzna siedzi na telefonie. Każdy człowiek żyje w odmiennym świecie. Ja akurat jadę do pracy, a ktoś inny może właśnie skacze na bungee, leci odrzutowcem, albo rodzi dziecko. Boże, dlaczego ja w ogóle o tym myślę. Filozofowania mi się zachciało. Jaka ja jestem głodna!

Wchodzę przez drzwi do mennicy i szybkim krokiem próbuję dostać się do łazienki. Wyciągam z torebki test ciążowy, który kupiłam rano w aptece. Modlę się o wynik negatywny, przecież nie mogę być teraz w ciąży. Mimo wszystko myślę, że Arturo ucieszyłby się nawet jeśli byłyby to bliźniaki. Odczekuję kilka minut. Czuję jak serce podchodzi mi do gardła, a pot pojawia się na moim czole. Spoglądam na test. Dwie kreski. Biegnę do Arturo, ponieważ jako mój szef, powinien być już w pracy. Nigdzie nie mogę go znaleźć. Trzęsę się ze strachu. Nie wiem co mam robić. Mój puls jest tak wysoki, że nie mogę nabrać powietrza. Siadam na krześle i staram się zająć pracą, chociaż jedyne o czym myślę. to o tym, że tworzy się we mnie drugie życie. Trzymając w dłoni plik dokumentów, czuję ciepłe powietrze na mojej szyi i obcą dłoń na moim prawym udzie.

-Monico, pięknie dzisiaj wyglądasz.- Powiedział jakby urwał się z jakiejś kiepskiej komedii romantycznej.

- Jestem w ciąży. - mówię mu to prosto z mostu. Łączy nas specyficzna relacja, dlatego wolę nie owijać w bawełnę. Już nie patrzył na mnie jak na swoją kochankę, tylko jak na zwykłą sekretarkę.

- Nie, to nie jest możliwe. To na pewno nie jest moje dziecko. - odpowiedział chwytając się nerwowo za kołnierzyk.

-Cholera, przecież wiesz, że robię to tylko z tobą. Będziemy teraz rodziną.- próbuję to mówić coraz ciszej, nie chcę żeby połowa znajomych z pracy słyszała, że wpadliśmy.

- Monico, kurwa, od dziesięciu lat starałem się z żoną o dziecko! In vitro to było dla nas jedyne wyjście, a ty mi mówisz, że jesteś w ciąży? Kim ty kurwa jesteś? Afrodytą, boginią płodności?! Ja mam swoją rodzinę i dzieci. - odpowiedział łapiąc mnie mocno za nadgarstki.

-I co ja mam niby teraz zrobić? To dziecko jest nasze! Po cholerę się ze mną pieprzyłeś skoro wiadome było, że taka sytuacja może się zdarzyć?! Myślałam, że powiedziałeś już Laurze o nas.

-Nie powiedziałem i nigdy nie miałem zamiaru tego robić. Myślisz, że pozwoliłbym sobie na zniszczenie sobie rodziny? Sama nie ogarniesz sobie pigułki? Mogę Ci ją załatwić i po krzyku. - odpowiedział to w taki sposób, że jedyne co chciałam zrobić to zapaść się pod ziemię. Nie sądziłam, że jest takim egoistą.

-Kpisz sobie ze mnie? Tak łatwo chcesz się go pozbyć? A co jeśli ja nie chcę usuwać ciąży? - Nie wytrzymałam. Chce mi się wymiotować. Biegnę w stronę łazienki. Nagle słyszę donośny huk, który mnie ogłusza.

La casa de papel - MonicaWhere stories live. Discover now