Kwiaty zwiędły już dawno, w wazonie stojącym na stole. Nikt już nie miał czasu na dbanie o ich życie, tworzenie pięknej, żywej kompozycji. To się nie liczyło, starania nie miały sensu, kiedy między palcami niczym piasek przesypywało się ludzkie życie. Czerwone róże już nie miały znaczenia. Teraz znaczenie miały jedynie sekundy bliskości między żywymi.
Czas to największy wróg w relacji między człowiekiem a androidem. Ludzie się starzeli, chorowali, nie dało się ich zastąpić. Za to android... cały czas był taki sam. Bez nadziei, że wszystko zakończy się szczęśliwie. Czyjeś odejście było równe łzom, krzykom, bólowi.
Krystalicznie czysta woda w równie krystalicznej szklance przepuszczała mętne światło, tworząc mdłe barwy tęczy. Gavin sięgnął po tę wodę, z wdzięcznością wpatrując się w twarz swojego ukochanego. Zaspokoiwszy pragnienie, odłożył szklankę, pozwalając głowie opaść na ścianę za nim. Poczuł ciepło pochłaniające jego dłoń i kiedy spojrzał w tamtą stronę, uśmiechnął się. Nines był dla niego zbyt kochany, zbyt miły. Traktował go za dobrze i Gavin czuł się źle z tym, że zmarnował tyle lat jego życia. Jednak ten miał przed sobą jeszcze kilka razy więcej czasu niż on sam.
- Jak tam w pracy? - spytał szeptem, siląc się na słaby uśmiech.
- Niezmiennie - odpowiedział Nines, spokojnym i miękkim głosem. - Connor od czasu śmierci Hanka jest w naprawdę złym humorze - dodał odrobinę ciszej, odwracając wzrok.
Gavin skinął głową, zaciskając palce na jego dłoni. Nines pochylił się i złożył pocałunek na ustach swojego kochanka, uśmiechając się. Cieszył się każdą chwilą, jaka mu została, z tym sarkastycznym draniem, którego tak kochał. Sam nie pamiętał, jak to się stało, że zakochali się w sobie. Zabawne wspomnienie o tym, jak krążyli wokół siebie, gdy obaj zdali sobie z tego sprawę, było tak samo wyraźne teraz jak i za każdym razem, gdy je przywoływał. Jednak teraz już nie bawiło.
Teraz, gdy wiedzieli, że mogliby spędzić ze sobą jeszcze więcej czasu, ciesząc się wspólnymi chwilami, wydawało się to smutne.
- Zrobię ci kolację, dobrze?
Gavin przytaknął, doskonale wiedząc, że sam sobie by już nie poradził z tak banalną czynnością. Z tęsknotą wypuścił jego rękę z objęcia, patrząc oczami pełnymi miłości, jak odchodzi. Wiedział, że za chwilę wróci, jednak za każdym razem obawiał się, że się nie doczeka. Coś mogło pójść nie tak. Pewnego dnia mógł zasnąć i już się nie obudzić, a ta myśl doprowadzała go do szału. Jego ciało po tylu latach wytrzymywania jego zamiłowania do alkoholu i papierosów, mogło któregoś dnia oznajmić mu, że już ma dość.
Z tego samego powodu Nines spieszył się z przyrządzeniem posiłku. Łzy same cisnęły mu się do oczu, gdy tylko wyobrażał sobie, że któregoś dnia miałby wrócić do tego domu i zastać go pustym, bez nikogo kogo mógłby przywitać w sypialni. Kogoś kto by na niego czekał.
Nogi zaczęły mu drżeć, zresztą nie pierwszy raz, gdy tylko zbyt długo pozwalał myślom drążyć w jego głowie dziurę. Usiadł na krześle, by oczyścić swój umysł, dosłownie kilka sekund później wstając i zabierając talerz z kanapkami do sypialni.
Usiadł ponownie na skraju łóżka, podając talerz Gavinowi.
- Smacznego, Gavin - powiedział cicho, kładąc dłoń na jego policzku i uspokajająco gładząc kciukiem jego zestarzałą skórę.
Zauważył jego zaszklone oczy i przybliżył się do niego, by spojrzeć na niego dokładniej.
- Skarbie, co jest?
Gavin jedynie odwrócił wzrok, przedłużając ciszę między nimi.
- Dziękuję - odezwał się drżącym głosem. - Nie wiem, czemu jeszcze tu jesteś. Nie wierzę, że wciąż przy mnie trwasz i po prostu... To jak o mnie dbasz, mam wrażenie, że na to wcale nie zasługuję.
CZYTASZ
Zobaczymy się w piekle? || Reed900 || One-shot -PL-
FanfictionShip RK900 x Gavin Reed z gry Detroit: Become Human, znany jako Reed900. Coś smutnego wynikającego z logiki kruchości życia ludzkiego. _____ Art na okładce nie należy do mnie. Jego twórcą jest Luscious Whiteflame na Instagramie