,,Im dłużej żyję, tym wyraźniej widzę, że to, co było wystarczająco dobre dla naszych ojców, nie jest wystarczająco dobre dla nas.'' - Oscar Wilde
Lubiłam podróże pociągiem. Lubiłam także wszelkie podróże ogółem, pieszo do wioski i samochodem (ot taka nowinka techniczna) do Cardiff. Jednak od ponad roku zwykła przechadzka do wioski była dla mnie zbyt wyczerpująca. Jakoś sobie radziłam z negatywnymi emocjami, z żalem po stracie matki i niezadowoleniem z małżeństwa, ale siedząc w pociągu i patrząc na oddalającą się ode mnie ojczyznę, czułam jak serce mi pęka. Siedziałam przy oknie, a moje serce krwawiło niczym rana z przeciętego łuku brwiowego. Bałam się i czułam ogromną niechęć do życia.
Strach. Nienawidziłam tego uczucia bardziej od innych. Nawet ból nie paraliżuje człowieka, tak jak nieuchronna konieczność stanięcia twarzą w twarz z naszymi demonami. Nie chciałam ponosić konsekwencji za moje czyny, a jednocześnie wiedziałam, że życie jest w swej niesprawiedliwości bardzo sprawiedliwe i dopada nas zawsze, gdy tego nie chcemy. Wiedziałam, że spotka mnie kara, a mimo to byłam zmuszona do odgrywania całej tej szopki.
Dzisiejszego ranka jeszcze raz spotkałam się z moim kuzynem Johnem, który bez mojej wiedzy napisał list do króla oraz zamówił w Londynie najmodniejsze ubrania oraz perfumy o ulubionym zapachu Edwarda, o czym poinformował mnie na godzinę przed porannym pociągiem. Otrzymałam także od niego rady dotyczące uwodzenia bogatych mężczyzn, na wszelki wypadek, gdyby książę nie był mną zainteresowany i kilka zadań biznesowych. Miałam bowiem dosyć spory kapitał w stolicy, w postaci udziałów w firmach, budynków fabryk mydła, które nie działały oraz kamienicy, w której mieszkałam z mężem.
Skrzywiłam się mimowolnie na myśl o powrocie do tamtego domu.
Odwróciłam mój wzrok od krajobrazu brudnego i szarego Birmingham z unoszącym się nad nim dymem fabryk i niemal dosłyszalnym buntem robotników. Odwróciłam głowę od cierpienia ludzi, tak jak mieli to w zwyczaju przedstawiciele mojej klasy i popatrzyłam na Sarę, która podniecona spoglądała to na elegancki przedział, to na szybę pociągu. Wciąż pytała mnie o szczegóły dotyczące życia w Londynie, które najwyraźniej jej się marzyło. Nie jedna dziewczyna marzyła, by zostawić prowincjonalne życie i przenieść się do wielkiego miasta.
-Pierwszy raz wybrała się pani do Londynu z mężem? - spytała nieśmiało, zapewne bojąc się, że uwaga o zmarłym mężu sprawi mi ból. W hrabstwie mało osób decydowało się na wspominanie przy mnie Philipa, ale w Londynie miało być inaczej. Tam mojemu mężu postawiono by pomnik, gdybym o to poprosiła. Był niemalże mężem stanu.
-Och, nie. Wychowałam się w Londynie - powiedziałam, paląc papierosa. - Urodziłam się w Walii, ale gdy miałam dziesięć lat wyjechaliśmy z ojcem do Londynu. Mieszkaliśmy w Buckingham razem z rodziną królewską, ponieważ mój ojciec zajmował się czymś związanym z przemysłem. Wiesz, to były odrobinę inne czasy, wszystko szybko się rozwijało, nie było czasu na kupienie domu.
Sara niemal krzyknęła na wieść o pałacu. Coś co ja traktowałam jako zwykłe wspomnienie, dla niej musiało być czystą abstrakcją.
-Więc zna pani księcia? I króla? I nawet Królową Marię! - wykrzyczała, nie zważając na zasady dobrego wychowania.
-Właściwie wychowywałam się wspólnie z Edwardem, dopóki nie wróciliśmy z ojcem do domu. Wtedy los nas rozdzielił i od tego czasu nie widywałam go zbyt często, a jeśli już to nie na długo - odparłam, odbiegając myślami do wspomnień, gdy razem z Edwardem wymykaliśmy się służbie i guwernantkom, by grać w karty. Dobrze pamiętałam nasze skrytki w pałacu. Czasem chowaliśmy się w pustych szafach, a czasem w sypialniach służby. - Można powiedzieć, że dobrze się znamy, a przynajmniej znaliśmy.
YOU ARE READING
Niewinność.
Historical Fiction1913 rok. Na świecie panuje bieda, głód jest wszechobecny na ulicach, a Europejskie kraje szykują się do wojny. Elity wydają się nieczułe na cierpienie klas robotniczych, które protestują w kopalniach i fabrykach. Powstają nowe ruchy komunistyczne...