~ 1 ~

167 8 0
                                    

OLIVIA
Przechodzę właśnie przez ogromne drzwi naszej szkoły po weekendzie. Normalnie byłabym zdołowana, że przed okrągłe 5 dni muszę znowu chodzić do szkoły, ale w weekend wyjeżdżamy na dawno planowaną wycieczkę, którą zorganizowała nasza wychowawczyni dla wszystkich klas drugich. Dlatego jestem dosyć podjarana nią razem z moją przyjaciółką Rosalie, która cieszy się jeszcze bardziej niż ja, ponieważ nie będzie musiała myśleć czy jej rodziców nie będzie w domu, żeby zaprosić swojego chłopaka na noc.

— Rose, będzie dzisiaj William? — Zapytałam moją przyjaciółkę o jej chłopaka, ponieważ wyleciał na Dominikanę na 3 dni i nie wiem czy dzisiaj będzie. Ale zanim zdążyła mi odpowiedzieć już była w ramionach swojego chłopaka. — Czyli jest.

Podeszłam do nich powoli i czekałam nie odzywając się. Dam im chwilkę, w końcu to 3 dni. Tylko, że ta chwilka zamieniła się w 5 minut a ja zaczynałam się niecierpliwić.

— Haloo, ja rozumiem, że nie widzieliście się 3 dni, ale ludzie możecie się tak nie lizać cały czas, ja tu jestem. — Oderwali się od siebie, spojrzeli na mnie i zaczęli się śmiać.

— Cześć Livvy. — Podszedł do mnie Will i pocałował mnie w policzek.

— Siemka, jak było na Dominikanie?

— Ogólnie to zajebiście tylko wiesz, nie było Rose, nie było seksu. — Zaśmiałam się a moja przyjaciółka uderzyła lekko łokciem swojego chłopaka.

— A ty tylko o seksie. Nie powiedziałeś nic, że za mną tęskniłeś, tylko „nie było seksu bo nie było Rose" — Naśladowała jego głos i zaczynała się robić obrażona. — Trzeba było iść do innej, taki przelotny romans za moimi plecami.

— Oj skarbie, przecież wiesz, że nie o to mi chodziło. — Podszedł do niej i pocałował ją w skroń. — No nie obrażaj się. Obiecuje ci, że jak dzisiaj się zobaczymy to nie będzie seksu tylko filmy jeśli chcesz.

Zdecydowanie częściej obrażała się Rose, Will jest raczej spokojny.

— Nie przejmuj się Will. — Zaśmiałam się głośno i spojrzałam przelotnie na Rose, myśląc czy powtórzyć słowa, które mówiła moja przyjaciółka jak go nie było. — Jak Cię nie było to Rose siedziała u mnie i zwierzała się jak to dzisiaj ma ochotę a ciebie nie ma. — Rosalie spojrzała na mnie zabójczym wzrokiem, ale po dosłownie sekundzie na jej twarzy zagościł uśmiech.

— Dobra noo. Miałam straszną ochotę. Ale to dlatego, że przyzwyczaiłam się, że prawie co weekend przychodziłeś do mnie albo ja do ciebie i... i... no ugh wiecie o co chodzi.

— I uprawialiśmy seks. — Dokończył jej chłopak.

— Jesteś taki bezpośredni.

Rose zawsze w jakimś stopniu krępowała się przed swoim chłopakiem poruszać tematów o seksie. Do mnie zawsze była wygadana.

— Kochanie, jesteśmy już rok razem a ty dalej się krępujesz.

— Nie ważne. — Odpowiedziała. William do niej podszedł i zaczął jej coś mówić na ucho. Słyszałam jedynie jakieś pojedyncze słówka, coś w stylu, że dzisiaj jak się spotkają to ją wypieprzy. Rose zrobiła się automatycznie cała czerwona.

Kto by pomyślał, że Rose taka niewinna dziewczynka przy swoim chłopaku, a w łóżku się rozkręcała.

— Dobrze, że jesteś na tabletkach to nie muszę przypominać wam za każdym razem o prezerwatywach. — Powiedziałam, kiedy szli już obok mnie dotrzymując mi kroku.

— A ty?

— Co ja? — Spojrzałam na Willa.

— Kiedy znajdziesz chłopaka?

— Nie potrzebny mi narazie. — Wzruszyłam ramionami. — Wiecie, że ja wole luźne układy.

— Zobaczysz, że kiedyś tym pieprzeniem każdego chłopaka, dostaniesz jakiejś choroby. — Wywróciłam oczami.

— Nie bój żaby. Nic mi nie będzie.

— No ja mam nadzieję. — Odpowiedziała Rose i już dalej na szczęście nie drążyła tematu, co nie powiem, było mi na rękę.

Ruszyliśmy w stronę odpowiedniej klasy gdzie miała odbyć się lekcja fizyki, na której pani zapewne zrobi nam kartkówkę. Na ostatniej lekcji nasza klasa strasznie gadała, więc nauczycielka się nam odwdzięczy.

Zajęłam swoje podstawowe miejsce, czyli czwarta ławka od strony ściany. Oparłam się o ścianę i czekałam na Bonnie. Jest to moja dobra koleżanka, ale raczej poza szkołą nie spędzamy razem czasu. Tylko siedzimy w wielu szkolnych ławkach razem i pomagamy sobie na kartkówkach. Tuż za mną siedzi William a obok niego Rose. Moja przyjaciółka nigdy nie chciała siedzieć przy ścianie bo jak idzie do tablicy to musi się przeciskać, a uważa, że jest gruba, więc zawsze siedzi od brzega.

Oczywiście mówiłam jej, że nie jest gruba i nie dlatego, że jest moją przyjaciółką tylko dlatego, że jest tak naprawdę. Ma masywne nogi, ale to nie oznacza, że są grube, poza tym są tez ładnie, lekko umięśnione i w połączeniu z jej dosyć sporym tyłkiem, naprawdę nieźle to wygląda. Ma jeszcze płaski brzuch i ogromne piersi, których bardzo jej zazdroszczę. Moje mieszczą się jedynie w miseczkę B, rzadko w C.

— Hej.

Weszła do klasy Bonnie. Podeszła do Williama i Rose przywitała się z nimi. Następnie podeszła do mnie. Położyła torbę obok swojej ławki i nachyliła się w moją stronę dając mi buziaka w policzek.

I dokładnie w tym momencie zadzwonił dzwonek informujący o momencie zaczęcia pierwszej poniedziałkowej lekcji. Do klasy weszła kobieta w średnim wieku, w okularach,  mocno kręconych włosach, u których widać było siwe odrosty. Usiadła przy swoim biurku, odpaliła komputer, sprawdziła obecność, wstała i popatrzyła na nas.

— Wyjmować kartki. — Jęknęłam. — Podyktuje 3 zadania, będziecie mieli 10 minut. I ani sekundy dłużej.

Ale jędza.

Wyjęłam pospiesznie kartkę, napisałam w lewym górnym rogu swoje imię i nazwisko, datę, numerek z dziennika oraz grupę. Podział na grupy jest taki bez sensu. Co z tego, że ja mam grupę 1, Bonnie grupę 2, skoro są takie same zadania tylko inne dane. Tak samo się rozwiązuje, tylko podstawia inne liczby.

— Ej — Szepnęła Bonnie. — Umiesz 2?

— Raczej tak. A ty 1?

— No już zrobiłam. — Odparła. Popatrzyłam na nauczycielkę, która spacerowała po sali. Nie dziwie się, że nosi okulary, jak nie widzi, że większość ściąga.

— To czekaj dokończę 2 i wymienimy się kartkami. — Bonnie pokiwała tylko twierdząco głową i wzięła się za rozwiązywanie ostatniego zadania. Kiedy dokończyłam 2, szybko zamieniłyśmy się kartkami.

30 minut później zadowolona wychodziłam z klasy. Przybiłam piątkę z Bonnie, następnie ona poszła do swoim przyjaciół z równoległej klasy. Odwróciłam się w stronę moich przyjaciół.

— Jak wam poszło?

— Wiesz, że jestem chujowa z fizyki. — Mruknęła Rose. — Will zrobił mi wszystko.

— Chyba powinienem coś dostać w zamian. — Wyszczerzył się w jej kierunku William.

— Ty już dobrze wiesz co. — Uśmiechnęła się słodko.


~ ~ ~
Witam w pierwszym rozdziale!

Do następnego!

Nieokiełznane pragnienie | H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz