Boso, ale w ostrogach

4 0 0
                                    

Czerniaków,

Wynkiel Tatrzańskiej, Nabielaka.

Wot, obok jednego z domów,

Zbiera się Ferajna.


Kozak, Maniek, Olek, Heniek –

Dzielne to chłopaki.

Bronek, Władek, Edek,

Swoje – warsiawiaki.


Pół litra humoru,

Bandżola uwodzi melodyjnym głosem.

Apaszka – zdobi szyje kamratów,

Kaszkiet skrywa jeden za drugim włosem.


Do Towarzystwa jadziem

Klawo – na potańcówkię.

Każdą w tango zaraz ożenim,

Byle nie ostatnie słowo na drakię.


Jak się draka zdarzy,

Z pięścią czy majcherem – nie ma przebacz!

Komu posuniętemu by się chciało marzyć –

Odbijanego odmawiać?


Chcesz się jednać, brat?

Nie chcesz z Ferajną wojny?

Śmiało, chodź, przybijemy blat,

I z Panią Akwawitką go ożenimy.


Słoneczko niedzielnie świeci?

Zasuńmy spacerkiem na Sielce

Na piknik, już Felek rowerem z górki leci,

By mieć co wspominać na życia marginesie.


Tam – gdzie fabryczne hale,

W czerwieni kamienicach, podwórkach.

Pamiętaj – tę jedną, życia, zasadę,

Boso, ale w ostrogach!

Pentaptyk o Synu UlicyWhere stories live. Discover now