Maraton 1/5
Historia ta rozpoczyna się w roku 2000. Właśnie wtedy zaczęło się to wszystko. W tamtym roku ludzie dowiedzieli się o stworzeniach nadnaturalnych i zaczęli je wykorzystywać za pomocą ich słabości na przykład wampiry obrzucali czosnkiem, a one z strachu robiły się potulne jak myszki i zostawały najczęściej służącymi. Wilkołaki natomiast kaleczono srebrem po czym one podobnie jak wampiry zostawały zmuszone do pracy dla ludzi. Podobnie było z innymi stworzeniami.
Jednak najgorzej było z syrenami. Dlaczego zapytacie? Ponieważ było one traktowane jak jedzenie. Polowano na nie i odcinano ogony.
Ale jednak prawidłowa cześć tej historii ma miejsce 18 lat później.
Pewien nastolatek stał sobie na rufie statku i przeglądał zdjęcia w swojej komórce. Nawet nie patrzył na piękne otoczenie, które było w okół niego. Nie zwracał również uwagi na załogę krzątającą się po pokoładzie. Stał oparty plecami o rufę aby widzieć czy ktoś nie idzie w jego kierunku i postąpił właściwie. Po chwili oderwał wzrok od ekranu, gdy zobaczył swojego ojca idącego w jego kierunku.
-Yo tatku! -Poiedział chowając telefon. Ojciec odpoiedział:
-Yo młody!
-Co jest? -Zapytał zdziwiony, że jego jciec nie przebywa w sterowni by dokładnie patrzeć czy płyną w odpowiednim kierunku.
-A co ma być? Nic nie jest. A czemu pytasz? -Odpowiedział czerwonowłosy.
-Po prostu zdziwiłem się, że zeszłeś na pokład -Powiedział i wzruszył ramionami. -To po co przyszedłeś do mnie?
-Chciałem ci pokazać gdzie zatsumujemy. Od lat pływam na jedną wyspę aby łowić. Tu są najznakomitrze okazy. Raz złapałem taką sztukę co ogon miała na tyle długi, że jak ją sprzedawałem to aż dwóch kupców było.
-Aaaaa wiem, która to ta co jak wóciłeś po podróży to mama chciała cię wykastrować za to, że cie nie było dwa miesiące bo nie mogłeś złapać jednej syreny, a nie dwa tygodnie jak obiecałeś -Powiedział ze śmiechem chłopak widząc przerażoną twarz rodzica.
-Tak... Dokładnie o te mi chodzi... -Mówiąc to przełkną śline, a na ciele po mimo bardzo wysokiej temperatury pojawiła się gęsia skórka -A synu zapomniałbym...
Nie zdąrzył dokończyć gdy przerwał im donośny krzyk:
-Ig... Kapitanie! Widać wyspę!
-Dzięki Silver! Już idę! -Odkrzyknął mężczyzna -Później skończymy tę rozmowę. Okej młody? -Zwrócił się do syna już normalnym tonem.
-Pewnie tatku -Nastolatek powiedział, a czerwonowłosy odszedł z powrotem do sterowni.
Chłopak patrzył na morze, gdy nagle zauwarzył coś dziwnego jakby kogoś widział. Jednak potrząsnął głową.
~To niedorzeczne, ludzi na tej części morza jest mało... A do tego co by robił w wodzie? A może to syrena? Nieee ona by nie potpłyneła na tyle blisko statku~ pomyślał na co potrząsnął gwałtownie głową.
Znów wrócił do oglądania morza.
Po około 15 minutach dobili do brzegu i statek został zatsumowany. Załoga zeszła na brzeg i zaczeła rozkładać namioty i przygotowywać schemat rozstawienia sieci.
-Tato jak wy będzie planować ja pójdę zwiedzić wyspę. Spoko? -Powiedział nastolatek.
-Dobra młody. Tylko bądź za trzy godziny. W tedy będzie kolacja, a dobrze wiesz, że jak się spóźnisz nic dla ciebie nie zostanie! -Krzyknął za oddalającym się chłopakiem.