*Marinette*Wysiadłam z samolotu, przeszłam przez odprawę i stanęłam przed lotniskiem, skąd miał mnie odebrać wujek.
T- Wow, Londyn jest ogromny- odezwała się z torebki Tikki.
M- Tak, to prawda. Ale nie wychylaj się za bardzo- ostrzegłam.
Rozglądałam się po parkingu, szukając dostawczaka wujka.
K- Bip Bip- zatrąbił obok mnie- Proszę wsiadać, drzwi zamykać. A kogo to moje stare oczy widzą?- uśmiechną się, wysiadając z samochodu.
M- Witaj, wujku- przytuliłam mężczyznę- widzę, że nadal jeździsz tym starym rzęchem?- zażartowałam.
K- Jak to mówią- stary, ale jary- puścił oczko- Zupełnie jak ja hahaha- zaśmiał się.
Mimowolnie zaśmiałam się razem z nim. Uwielbiam poczucie humoru wujka, jest trochę przestarzałe i lamerskie, ale tak pogodnego dorosłego, jak on to jeszcze nie spotkałam.
K- Pomogę ci z walizkami, na pewno ciężkie- zapakował torby do auta.
Weszłam do samochodu i ruszyliśmy.
K- To opowiadaj staremu wujowi, jak ci się wiedzie w tym Paryżu- przyciszył radio.
Wujek wcale nie jest taki stary, ale bardzo lubi wyolbrzymiać swój wiek.
M- Chodzę do szkoły... trochę mi się życie skomplikowało... szkoda gadać- machnęłam ręką.
K- Ah, rozumiem. Życie nastolatka jest trudniejsze, niż nam się wydaje. Milion uczuć i emocji w jednej chwili, a w miesiąc potrafi się zmienić tyle, ile nie zmieni się przez resztę życia- podsumował.
M- Dokładnie... A jak tam u was?- zmieniłam temat.
K- A no jakoś leci. Firma się rozwija haha- zaśmiał się ponownie.
Wujek i ciocia prowadzą własną piekarnię, nad którą mieszkają.
M- Nie mogę się doczekać aż spróbuję waszych nowych przepisów- przełknęłam ślinę, wyobrażając sobie te smakołyki.
K- Miło to słyszeć.
Dojechaliśmy na miejsce, więc wysiadłam z auta i chciałam zabrać bagaż, ale wujek wygonił mnie, abym przywitała się z ciocią, a on zaniesie wszystko do pokoju Bridgette. Z wujkiem się nie dyskutuje, więc grzecznie weszłam do piekarni, gdzie z uśmiechem i szczerą życzliwością powitała mnie ciocia.
Ka- Marinette, jak miło cię znowu widzieć- mocno mnie przytuliła.
M- Ja też się cieszę, że cię widzę- powiedziałam, ledwo łapiąc oddech.
Ka- Zrobiłam specjalnie dla ciebie makaroniki- uśmiechnęła się promiennie.
M- Oh, dziękuję. Jesteś kochana- wzięłam jeden wypiek- mmmmm to jest pychaa- zjadłam ¾, a kawałek włożyłam do torebki.
Ka- Cieszę się, że smakuje. Jak minęła podróż?- odstawiła talerz z resztą słodyczy.
M- W porządku. Bez większych problemów.
Ka- Wymieniłam już tam pościel, będziesz spała w pokoju Bridgette- odparła.
M- Dobrze, dziękuję.
Ka- Na pewno jesteś zmęczona, kochanie. Idź odpocznij, a ja zawołam cię za jakąś godzinkę na obiad- pogładziła moje ramię.
Pokiwałam głową i weszłam na górę, a następnie na strych, gdzie Bridgette ma swój azyl.
Spodziewałam się raczej ciemnego pokoju z rurą na środku i łóżkiem z kajdankami z futerkiem... Pokój był bardzo ładny, dużo było bieli i różu, gdzieniegdzie pluszaki, a na ścianach plakaty celebrytów.
M- Wygląda prawie tak, jak kiedy ostatni raz tu byłam- zwróciłam się do Tikki.
T- Ma ładny pokój- stwierdziła.
M- Racja- przyznałam.
Weszłam na łóżko, które było nad biurkiem i wyszłam na balkon, będący na dachu.
Spojrzałam na panoramę Londynu. Tu jest na prawdę ślicznie... I tak spokojnie.
*Adrien*
Marinette nie pojawiła się w szkole następnego dnia... Ani kolejnego... Nie było jej również w kolejnym tygodniu. Dzwoniłem do jej rodziców, ale rozłączali się, gdy tylko pytałem o Mari, kiedy osobiście do niech poszedłem, zagrozili, że wezwą ochronę. Czułem się bezradny i bezsilny.
Ad- Kurwa mać...- rzuciłem telefonem, kiedy po raz setny usłyszałem, że abonent jest poza zasięgiem.
- Stary, wyluzuj- usłyszałem za sobą.
Ad- Cco?- odwróciłem się i zobaczyłem swojego kota.
P- Dobra, pora, żebyś poznał prawdę- stanął przede mną.
Ad- Ja chyba śnię...- przetarłem oczy.
P- Gdybyś śnił, to ten pokój byłby z sera- polizał swoją łapkę.
Usiadłem z wrażenia. Co jest ze mną kurwa nie tak?!
Kot zaczął lśnić i zmienił się w małego, latającego kota z wielką głową i małym ciałem.
[...]
Plagg wyjaśnił mi, że jest moim kwami, a ja jestem wybrańcem, którym ma się opiekować. To jest bardziej pojebane niż moje całe życie.
P- Nie mogę patrzeć, jak ty się tak użalasz, typie- podleciał.
Ad- A jak mam się nie użalać, jak zjebałem po całości...
P- No zjebałeś, ale nie ma nic, czego nie da się naprawić. Chyba że obrazisz ser, no to tego już się nie da wybaczyć.
Przewróciłem oczami.
Ad- A jak niby mam to zrobić? Nie mam pojęcia, gdzie jest Marinette, ani nikt mi tego nie chce powiedzieć- wzruszyłem ramionami.
P- Rusz tą swoją połową mózgu.
Jeszcze będzie mnie obrażał gnój... Zacząłem zastanawiać się, kogo jeszcze nie prosiłem o pomoc.
Ad- Alya! Ona na pewno wie, gdzie jest Mari!- olśniło mnie.
P- Tyle, że cię nie lubi- żarł ser.
Ad- Coś wymyślę. Chodź!
Zabrałem Plagga do kieszeni w koszuli i pobiegłem do garażu.
______________________________________
Hej! Witam was w prologu do kontynuacji książki pt. Miraculum: Bad Boy and Sweet Girl. Mam nadzieję, że rozdział się podoba i że cała książka przyjmie się tak, jak jej poprzedniczka lub lepiej. Jeżeli się podobało i liczycie na więcej, to możecie zostawić po sobie ślad w postaci gwiazdki i komentarza.
Enjoy 😀Piosenka z okładki: Prz33mo - Ślady łez (prod. DreamLand Beats) [audio] https://www.youtube.com/watch?v=zA0ul610m-I&feature=share
Za wszelkie błędy z góry przepraszam.
CZYTASZ
Te zielone oczy [Miraculum]
FanfictionKontynuacja opowiadania pt. ,,Miraculum: Bad Boy and Sweet Girl" Przed rozpoczęciem tej książki, zapoznaj się z treścią poprzedniej części. _________________________________________ Życie Marinette Dupain-Chang ostatnimi czasy się bardzo skomplikowa...