Prolog

50 7 1
                                    

W Fort Myers poranek zapowiadał się bardzo dobrze. Przez beżowe rolety w moim pokoju przebijały się promyki słońca, które delikatnie muskały mi twarz. Niezbyt zadowolona z tego powodu przykryłam się kołdrą po sam czubek głowy i odetchnęłam z ulgą. Po krótkiej drzemce powolnym ruchem wyciągnęłam rękę spod kołdry i zaczęłam po omacku szukać telefonu na szafce nocnej. Kiedy już go znalazłam szybko sprawdziłam godzinę. Była 8. Przez pół godziny próbowałam zasnąć, ale słońce coraz bardziej mi to uniemożliwiało. Zirytowana podniosłam się i usiadłam po turecku, wpatrując się w duże, pozłacane lustro w stylu neobarokowym. Cały pokój był utrzymany w barwach bieli, beżu i złota. Duża ilość okien dodawała mu przestrzeni, chociaż sam pokój do małych nie należał. Westchnęłam cicho kiedy do pokoju weszła służka. Na oko miała z 30 lat. Ubrana była w czarną ołówkową spódnice za kolano, białą koszulę zapiętą pod samą szyje i czarne klasyczne szpilki. Jej brązowe włosy spięte były w starannego koka, tylko dwa niesforne kosmyki lekko opadały na jej twarz.

- Dzień dobry Panno Davis. Jak się Pani spało? - kobieta uśmiechnęła się do mnie ciepło i wzięła się za odsłanianie rolet.

Jęknęłam cicho nie zadowolona, ponieważ moje oczy nie przywykły jeszcze do tak dużej ilości światła.

- Bywało lepiej. - rzuciłam bez zastanowienia i przymrużyłam powieki.
- O 10 przyjedzie po Panią szofer i zawiezie do szkoły. Na dole czeka śniadanie. Czy przygotować kąpiel ? - zapytała i stanęła obok mojego ulubionego fotela.
- Nie dziękuje, możesz wyjść. I proszę uspokoić się z tą "Panią". Mam na imię Naomi. - powiedziałam zaspana i przetarłam oczy dłonią.

Kobieta tylko uśmiechnęła się zawstydzona i wyszła z pokoju. Nienawidziłam tego, że w każdej najmniejszej czynności ludzie zatrudnieni w domu chcieli mnie wyręczać. Nie jedna osoba stwierdziłaby, że zwariowałam, bo nie musiałam marnować czasu na takie rzeczy jak sprzątanie pokoju, czy robienie sobie kawy, ale traktowali mnie jak dzieciaka, a w końcu za miesiąc miałam skończyć osiemnaście lat. W pewnym sensie rozumiałam ich, bo w końcu to była ich praca i chcieli ją wypełniać jak najlepiej. Mój ojciec również, szczególną uwagę przywiązywał do tego w jaki sposób się ze mną obchodzili, ponieważ byłam jego jedyną córką i tym samym "oczkiem w głowie". Jak byłam mała nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie, zawsze szczyciłam się tym jaki kochany i opiekuńczy był mój tata. Niestety teraz powoli staje się to uciążliwe. Ale powiedzmy sobie szczerze. Chyba każdy nastolatek nie jest zbytnio zadowolony, kiedy rodzice za bardzo ingerują w jego życie.

Niechętnie wstałam z łóżka i zaczęłam kierować się do swojej łazienki. Była utrzymana w różnych odcieniach czerni, a srebrne wykończenia dodawały jej szykowności. Wzięłam szybki prysznic, umyłam i nakremowałam twarz oraz wyszczotkowałam zęby. Owinięta ręcznikiem z mokrymi, dokładnie wyczesanymi włosami, wyszłam z łazienki i ruszyłam do ogromnej garderoby. Uwielbiałam ją. Od zawsze odzież inspirowała mnie, traktowałam ją jak rodzaj sztuki. Przez wiele lat kreowałam swój własny styl, aż w końcu udało mi się i jestem z tego niezmiernie dumna. Dzisiaj postawiłam na krótkie czarne spodenki, burgundowy koronkowy bralet i pasek gucci. Lubiłam ubierać się odważnie, ponieważ sporo czasu poświęcałam na siłowni i nie wstydziłam się swojego ciała. Zrobiłam makijaż w stylu glow i szybko zeszłam na dół do kuchni. Standardowo przy sporych rozmiarów wyspie kuchennej stała moja mama popijając cappuccino. Jej długie, platynowe, proste jak struna włosy, które z resztą po niej odziedziczyłam, ładnie komponowały z białą przylegającą sukienką.

- Hej mamo. - usiadłam na krześle barowym przy blacie z zamiarem zjedzenia śniadania.

- Dzień Dobry Naomi. Masz jakieś plany na dziś? - zaczęła skanować mnie od góry do dołu i lekko zmarszczyła brwi.

Paper WallsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz