❦❦❦
Jimin biegnie. Biegnie ile sił w nogach.
Naprawdę nie sądził, że pociski spadną akurat na pomieszczenie w którym będzie się znajdował. Chciał ochronić swoją malutką córeczkę i nawet w tym zawiódł. Był taki zdruzgotany, zestresowany, przestraszony... Chciał tylko dobra dla Soojin, dla jego jedynego aktualnego oparcia, jego słodkiego skarba.
Usilnie próbował zakryć słodką twarzyczkę dziecka jakąś szmatką i zignorował jej histeryczny płacz. Przytulił ją do swojej piersi, chowając najlepiej jak tylko może jej ciałko w swoim znoszonym swetrze i biegł. Od budynku, do budynku, wołał pomocy, błagał przy każdych drzwiach o wpuszczenie, o możliwość schronienia przed kulami, jednak nikt mu nie otwierał. Ze strachu przed płaczącym dzieckiem, które szybko może być powodem do znalezienia tajnej skrytki, Jimin nie wiedział. Był przerażony i jedyne co przychodziło mu aktualnie na myśl to nawoływanie imienia swojego męża oraz zrozpaczone bieganie po ulicy w poszukiwaniu bezpieczeństwa.
- Czy możesz się, kurwa, uspokoić?- nagle usłyszał zza swoich pleców, przez co momentalnie odwrócił się do źródła dźwięku- Chodź... No nie stój tak, chodź... Może się Pani zamknąć, on ma dziecko, nie widzicie, że potrzebuje pomocy? Do cholery, północni zryli wam w baniach!
Jimin zapłakał głośno, biegnąc w stronę młodego chłopaka, który machał do niego. Gdzieś po drodze zgubił ściereczkę, którą zakrywał usta Soojin, ale zanim tylko pomyślał o powrocie po nią, usłyszał na ulicy kolejny dźwięk wystrzeliwanego pocisku.
- Chodź, do cholery!
Jung nie myślał już dwa razy i podbiegł szybkim krokiem w stronę młodego, przystojnego i zadbanego chłopaka, który otwierał mu drzwi do swojego domu. Nim się obejrzał, nieznajomy zamknął drzwi szczelnie na kilka zamków i odwrócił się w jego stronę, marszcząc po chwili brwi. Jimin wiedział dlaczego, najpewniej wyglądał dosyć przykro. Chcąc uchronić swoją córeczkę przed szkodliwymi pyłkami, porwał całą bluzkę, w której był, a z materiału zrobił jej "maseczkę", która prowizorycznie miała chronić jej młody organizm przed zanieczyszczeniami. Był cały zakurzony i brudny, ale także zapłakany i zdruzgotany. Nie potrafił zaprzestać drgawek, które tak nagle pojawiły się na jego ciele - pomimo, że był sierpień, było mu cholernie zimno, przez co przytulał ciałko swojej córki jeszcze mocniej do siebie.
- Zwlokłeś jakąś pokrakę do nas, chcesz jeszcze więcej problemów, Kim Taehyung?
Chwila, Kim Taehyung?
Jiminowi zaświeciło coś w pamięci, jednak pomimo chwilowego zamyślenia i główkowania, nie przypomniał sobie skąd kojarzy to imię i nazwisko. Popatrzył z podziękowaniem na swojego zbawiciela, ignorując niemiłe słowa starszej kobiety, które przed chwilą usłyszał na swój temat.
- Chodź, umyjesz siebie i swoje dziecko.
Czarnowłosy podążył za wyższym, dostojnym chłopakiem i nim się obejrzał, obaj znaleźli się w przestrzennej, wygodnej łazience. Jimin słysząc kolejny dźwięk wystrzeliwanego pocisku aż podskoczył ze strachu, na co młody mężczyzna posłał mu uspokajający i pokrzepiający uśmiech.
CZYTASZ
100 ways. ggutae&jihope
Fanfictionhoseok nie wiedział jaki błąd popełniał, pakując się szybko na wojnę. "przecież amerykanie wspominali, że wrócimy jeszcze przed bożym narodzeniem" - zapewniał jimina. nie wiedział, że pozostawiając jego i ich małą córeczkę samych w ostrzeliwanym bus...