Rozdział III: Atak na Monte Cassino, czyli coraz mniej czasu

124 8 10
                                    

Prusy obudził się z lekkim bólem głowy i niczym po za tym - Nie pamiętał też, co się z nim ostatnio stało. Czuł się, jakby obudził się właśnie z bardzo długiego snu, jakby hibernacji...

I kiedy podniósł się do siadu z niemym jękiem, zobaczył jednego ze swoich największych wrogów rozstawiającego talerze w kontach pokoju, który równie dobrze mógłby zostać wyjęty żywcem z średniowiecza.

- Proszę, powiedz mi tylko, że nie obudziłem się w jakiejś Polskiej komedii romantycznej z dawnych czasów, bo nie ma chuja, żebym się z tobą umówił.

- Kto nie ma, ten nie ma. - Litwa nawet na niego nie spojrzał. Wiedział natomiast, że mina Prus bardzo dokładnie mówiła, że jego honor został urażony i czuł się wielce obrażony.

Brunet nawet nie przerwał swojej czynności. Trochę sobie przypomniał o wierzeniach słowiańskich i wiedział, że najgorsze zło, które mógłby zrobić, to rozwścieczyć duchy domowe wszelkiej kategorii, czy też Dole.

Sprawdził na Wikipedii co ma zrobić (co nie jest najlepszym pomysłem, no ale nie będzie przecież wyszukiwać informacji w starożytnych księgach!) i dlatego też przygotował śniadanie i wziął kilka talerzy i ułożył je w kontach pokoi, zostawił na nich porcje żywnościowe i jeśli do południa nie znikną, to znak, że albo będą mieć problem, albo na szczęście nie ma w domu akurat tych wierzeń.

- Odszczekaj to, Psie! - Prusy po chwili uszczerbku na jego ego, podniósł się od razu i doskoczył do Litwina, trzymając go za szyje i przyciskając do ściany.

Oczywiście, tak by się stało gdyby po pierwszym kroku nie padł jak długi, przeklinając siebie i wszystko wokół w każdym znanym mu języku.

- Ja bym tak na twoim miejscu nie szarżował, podobno jesteś odwodniony... nie wiem co z wygłodzeniem, ale musimy cię przywrócić do porządku. - Oznajmił brunet i pomógł Albinosowi zająć miejsce na kanapie, w podziękowaniu dostał jedynie wkurzone spojrzenie.

- Musimy? Polska też tu jest? - Zapytał, gdy Litwa znalazł się w połowie drogi do kuchni.

- Właściciela obecnie nie ma. - Litwa podał Prusom kubek z wodą. - Pij małymi łykami.

- Wiem. - Żachnął się. Czy ten Pies naprawdę myśli, że on, Zagilbisty Prusy, nie wie jak działa odwodnienie? On? - A co z tą pchłą?

- Nazwij go tak jeszcze raz, a dostaniesz Grunwald dwa zero - Powiedział Litwa szybko, zaciskając dłonie w pięści.

- Bo dasz radę mnie pokonać w pojedynkę? - Roześmiał się.

- W twoim stanie, to nawet Łotwa dałby radę i to jedną ręką.

Prusy musiał przyznać Litwie Punkt. W ich wielowiekowej rozgrywce, kto lepiej się komu odgryzie, Litwa wygrywa przewagą... Przynajmniej dwustu punktów, a teraz dwa kolejne lądują na jego koncie.

Między nim i Litwą nie ma takiej przepaści jak między nim a Polską, ten to jak się wkurzy, wytyka palcami każdy najmniejszy błąd i niedociągnięcie, wszystko widzi. Wtedy przypomina Prusom dobitniejszą wersje brata ale cóż...

Litwa westchnął przeciągle.

- Zbiera namioty.

To strąciło Prusy z pantałyku. Nawet rozumiał o co chodzi z tymi talerzami, bo sam miał podobne wierzenia w religii Germańskiej i Bałtyckiej, ale Polska ma coraz to ciekawsze pomysły i coraz więcej krajów zastanawia się, czy aby przypadkiem nie jest na haju.

Wódka już mu nie starcza, to nawdychał się jakiegoś świństwa i ma jeszcze większe odpały niż zazwyczaj.

Prusy wypił podaną mu wodę i z hukiem odłożył kubek na stół.

Sprzątanie Polskiej Piwnicy //HetaliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz