część 2/2

22 0 0
                                    

Kolbą wybijam szybę która jakimś cudem do dziś przetrwała.szybko wchodzę i jakimś cudem nie zaczepiłem o stłuczone szkło co jeszcze było w szybie.Odchodze jak najdalej od tamtego miejsca,bo hałasu w c**j narobiłem.Będąc na 1 piętrze już usłyszałem szczekanie i warkot psów.Było blisko,z 30 sekund i bym był w d***e.Co prawda psy nawet w grupie około 13 osobowej nie stanowią wielkiego problemu,ale tylko jak się ma jakiegoś gnata,w przeciwnym razie masz farta jak przeżyjesz.broni palnej w Kielcach nie jest za dużo,a jak już jest to albo sten-o podobne konstrukcje, które przy ciągłym ogniu nie mają czegoś takiego jak celne strzelanie, mają wielki odrzut,mają różne kalibry(raz taki karabinek był na 45. ACP) i zazwyczaj się zacinają po oddaniu 6-10 strzałów.
Ale i tak to może 20% broni palnej w Kielcach,a około 50% stanowią pistolety, głównie policyjne,reszta to już sam nie wiem co.Broń automatyczna taka jak mój kałach to już jest uznawana za ckm-y,ale ja wolę nosić go z sobą.No cóż,to i tak nie oznacza że jest często widziana, wręcz przeciwnie, najczęściej ludzie latają z nożami,maczetami,kijami w które powbijane są gwoździe i inną bronią białą.Stoje tak koło empika i patrzę na
Zrujnowaną galerię okazją zapalając papierosa.Tutaj wszystko jest spalone, zgniłe,mokre, zarośnięte różnorodną roślinnością albo po prostu zniszczone przez czas.Szkło się wala po podłodze wraz z towarami które kiedyś były na półkach.Jednak mimo czasu coś się da znaleźć.Ja się kieruję w stronę sklepu z wiatrówkami i asg-iakami,bo może znajdę kaburę do mojej beretty.Na samym dole jest sporo wody,ale mi to nie przeszkadza,gorzej jak się przewroce.Wtedy nie dość że cały mokry będę,to jeszcze na jakie szkło się nadzieję, coś obedrze,dostanę choroby i zdechnę.Dochodze do sklepu.rozgladam się
-nosz k***a m*ć!
klnę i wchodzę dalej do sklepu,Patrząc na puste półki.W sumie czego się spodziewać?wszyscy tu szli przez te 5 lat.Biore kawałek drewna które się walało w sklepie z ubraniami i piszę na nim nożem "ten sklep jest pusty" dając strzałkę na sklep z bronią pneumatyczną.Pewnie bardziej Będą się tu złazić,ale cóż poradzę że człowiek pcha się tam gdzie nie powinien? wyrzucam szluga do około 7 centymetrowej wody, rozglądam się po galerii i zastanawiam gdzie mogę iść,bo przecież nie wrócę z pustymi rękami do bazy.Spoglądam na samą górę, wydaję się pusta,ale kto wie co tam się może czaić.Zaczynam myśleć jak się tam dostać,bo wszystkie "ruchome"
Schody są w opłakanym stanie jakby zaraz się miały zawalić,a ja wolę nie ryzykować życiem.Rozgladam się po budynku(albo po tym co z niego zostało) odchodzę od pustego sklepu z bronią i spoglądam na sklep w którym była elektronika.Droga do niego jest okropna,nawet połowa drugiego piętra się zawalił i leży zasypując sklepy od autostrady.Ale jest plus,bo robi drogę na 3 piętro a może nawet na dach lecz,na początek wolę zobaczyć sklep z elektroniką,kto wie co tam mnie czeka.Opieram kolbe ak-cza o ramie i idę w stronę sklepu.Idę powoli,ten korytarz mnie bardzo przeraża.Co prawda jest dzień,ale korytarz jest jakoś bardzo podejrzany.
Tutaj jest o jakieś 3 centymetry głębiej niż w tamtym korytarzu i...po prostu mnie przeraża.Gwałtownym ruchem odwracam się,gdy kawałek cegły spada za moimi plecami.Podnoszę karabin do góry i celuję odruchem że jak coś spadło z góry,to coś musiało tam być,ale nic tam nie ma.Szybszym
krokiem idę w stronę sklepu.Gdy dochodzę do sklepu, cały korytarz za mną się zapada.Ja uciekam w głąb sklepu i jak chmura pyłu przestała lecieć do mnie,to uświadamiam sobie jakiego farta miałem,15 sekund i bay bay my life.Rozglądam się po sklepie, podchodzę do kasy,a tam własnym oczą nie wierzę!Jak gdyby nigdy nic w koszyku leżą baterię,nie rozpakowane do tego!Wkładam wszystkie do plecaka i staję przed decyzją czy poszukać czegoś jeszcze,czy s*******ć do Bazy?Postanowiań że jeszcze chwilę poszukam fantów w galerii.Pomyślec że przez te 5 lat od katastrofy jestem tu pierwszy raz!tak! pierwszy!Nigdy jakoś tu nie przychodziłem, obawiałem się że tu mogą być bandyci,psy albo jakaś zwierzyna z lasu, dosłownie z lasu.Dziki,lisy,wilki i co tam jeszcze żyje w lasach.Ale ku memu zdziwieniu jakoś spokojnie tutaj(Nie licząc tego korytarza co się zawalił za moimi plecami). Wychodzę z sklepu i patrzę na zawalony korytarz zrobił drogę na 2 piętro.Idę jakieś 5 metrów przez błoto i wchodzę po zawalonym korytarz na następny poziom budynku.Jak doszłem na piętro to zabaczyłem zgniłe ciało,które trzymało w rękach dubeltówkę!Co ciekawsze jego kurtka miała podobny kamuflaż jak tamten plecak co znalazłem w wanie.Nogą przewracam ciało na drugą stronę by zobaczyć czy czegoś nie ma przy sobie z przodu.W kieszeniach ma kolejne naboje do strzelby i...tyle.Podnosze dubeltówkę i patrzę na nią.Jednak wyrzucam ją na ciało bo w sumie nie jest mi potrzebna.Z ciekawości wyjmuję mojego noża i ucinam kawałek jego kurtki.Fakt że znalazłem tyle rzeczy, zachęca mnie do opuszczenia budynku ale,przed ten chciałem na chwilę wrócić do wana.Po zejściu na dół kieruje się w stronę auta.Gdy już dochodzę do auta, otwieram drzwi i spoglądam na plecak.Tak jak myślałem!Ten sam kamuflaż! Czyli mam właściciela tego plecaka,ale po co go zostawiał?Na to nie znajdę odpowiedzi i nawet jej nie szukam.Teraz czas wracać do bazy.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 26, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Opowieść o ocalałym Z KielcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz