ROZDZIAŁ 23

24.5K 446 24
                                    

Wjechaliśmy na podjazd jakiegoś domu. Vincent uśmiechał się przez całą drogę. Nie zdradził, dokąd jedziemy, nie odezwał się słowem. Na każde moje pytanie, dokąd mnie zabiera, odpowiadał — zobaczysz.
Tak więc siedziałam niecierpliwie i czekałam. Mój mężczyzna, gdy wjechaliśmy na teren jakiegoś domu, zachowywał się, jak by właśnie dostał prezent na gwiazdkę.
— To mój prezent. — Powiedział, wskazując na ogromny dom.
—Masz rozmach. — powiedziałam zaskoczona.
Wysiedliśmy z samochodu. Oparłam się o BMW i milczałam. Szok, jakiego doznałam, odebrał mi mowę. Vincent podszedł do mnie i objął mnie w pasie. Jego wesołe oczy wpatrywały się we mnie radośnie.
Staliśmy przed przepięknym domem, zbudowanym z jasnego kamienia. W typowo włoskim stylu. Wejście do domu prowadziło przez przepiękny, ogromny taras. Budynek był piętrowy, ogromny i bardzo włoski.
— czemu nic nie mówisz? Podoba Ci się?
—Jestem w takim szoku, że nie wiem co powiedzieć. — odpowiedziałam, patrząc w jego oczy.
Zbliżył swoje cudowne, pełne usta do moich i namiętnie się w nich zatopił. Uwielbiałam jego smak. Dotyk gorących ust był miodem dla mojej duszy. Kochał mnie, wiedziałam to doskonale.
Gdy wróciła mi świadomość, odpowiedziałam:
— nie mam Ci się jak odwdzięczyć. Nie mam niczego, co mogę Ci dać.
Wiedział, że stawia mnie w mało komfortowej sytuacji, tego typu podarunkami. W końcu dom, to nie był zegarek czy pierścionek.
—Maleńka, sprawiłaś, że znów zacząłem żyć. Oddałaś mi dawnego mnie, poza tym, urodzisz mi syna i będziemy kwita. — W jego oczach tańczyły radosne iskierki a, usta wygięły się w szczery i cudowny uśmiech.
—Chcesz zobaczyć, jak wygląda wnętrze? Niczego jeszcze nie robiłem w środku, uznałem, że wspólnie zdecydujemy, jak ma wyglądać nasze gniazdko.
Mój mężczyzna był podekscytowany. Jego idealnie wyrzeźbione ciało przywarło do mnie, a w błękitnych oczach budziło się porządnie.
—Już widzę to nasze oglądanie domu. — szturchnęłam go w bok.
—Na co jeszcze czekamy? — zapytałam, dając się ponieść ekscytacji, która udzieliła mi się od Vincenta.
Niemal wbiegliśmy do środka. Wejście do domu stanowiły ogromne szklane drzwi, które prowadziły z domu bezpośrednio na taras, a z tarasu wprost do salonu. Wszystko było utrzymane bardzo starannie i klasycznie. W salonie stały ciężkie, skórzane ciemnobrązowe kanapy, na wprost kamiennego kominka. Ściany były wyłożone częściowo kamieniem, a te miejsca, które nie były z kamienia ozdobione były włoskimi freskami. Podobnie jak w willi kuchnia łączyła się z salonem kuchennym aneksem, co pozwalało na zachowanie otwartej przestrzeni. Nad kuchennym blatem rozciągało się na całą długość ściany poziome, wielkie okno, które poza funkcja rozjaśniająca pomieszczenie, ukazywała cudowny ogród znajdujący się na tyłach domu. Kilka hektarów placu porośniętych równo przystrzyżoną trawą i gaj oliwny znajdujący się niemal na samym końcu terenu. Dostrzegłam też cyprysy rosnące po bokach ogrodu, sporej wielkości basen oraz drzewa cytrusowe. Ogród moich marzeń. Oczami wyobraźni widziałam nasze dzieci biegające po placu i siebie gotującą obiad dla mojej rodziny.
Vincent obserwował mnie bacznie. Rozmarzona poparłam się o drewniany blat i podziwiałam widok za oknem. Poza ogrodem miałam możliwość podziwiania wzgórz i miasta, które znajdowało się niemal na samym szczycie. Po prawej stronie dostrzegłam pola, na których rosły winorośle. Zatrzymałam wzrok w tym miejscu.
— To też jest Twoje? Pole winorośli?
—Nie moje tylko nasze. — poprawił mnie. —Widziałem w Chianti, jak bardzo podobała Ci się winnica mojej matki. Chciałbym, żebyśmy mieli swoją. Czuję, że z tobą mogę spełnić swoje marzenia o normalnym życiu. Odwrócił mnie do siebie. Podniósł mnie za pośladki i posadził na blacie. Dłonie oparl po bokach moich ud, wpatrując się we mnie.
— O czym myślałaś, kiedy wpatrywałaś się w ogród? Twoje oczy były takie rozmarzone i szczęśliwe.
— o tym, że kiedyś będę przez to okno obserwować podczas gotowania dla nas obiadu, jak nasze dzieci bawią się w ogrodzie. — odpowiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.
Był szczęśliwy. Nie sądziłam, że moja odpowiedź sprawi mu aż tak wielka radość. Przywarł do mnie w sekundzie, po czym Zdjął mnie z blatu i zaniósł na górę.
— Zwiedzimy dom później. — powiedział między pocałunkami. Ręką wyczułam jego podniecenie. Domyśliłam się również, że niesie mnie do sypialni. Parzył wręcz z podniecenia. Całe jego ciało krzyczało w tym momencie, jak bardzo mnie pragnie. Chwilę później, wniósł mnie do naszej sypialni. Nie byłam w stanie, ocenić jak wygląda, bo mój mężczyzna oparł mnie plecami o ścianę i niemal zerwał ze mnie bluzkę. Jego spragnione usta wędrowały po moich ramionach, karku, obojczykach i piersiach. Nie przerywając, poprowadził mnie w stronę łóżka. Nim mnie na nie pchnął, Zdjął ze mnie legginsy. Jednym ruchem Zdjął swoją koszulkę i usiadł okrakiem na mnie.
—Tęskniłem maleńka. — Powiedział, łapiąc moje nadgarstki i kładąc mi je za głową.
Przytrzymywał moje dłonie ręka, zaś drugą wsunął pod moje majtki. Jego palce szybko odnalazły moje wilgotne wejście. Wsunął we mnie najpierw jeden palec, a po chwili drugi, doprowadzając mnie tym do obłędu. Kciukiem zataczał koła na mojej łechtaczce, a rytmiczne poruszanie palcami wewnątrz mojej cipki niemal doprowadziło mnie do osiągnięcia szczytu.
Wiedział, że nie wiele mi potrzeba było do osiągnięcia spełnienia, więc przestał. Wyjął ze mnie palce, po czym je oblizał. Uwolnił moje nadgarstki, dając mi do zrozumienia, że mogę z nim zrobić, co zechcę.
—Połóż się. — rozkazałam.
Wykonał moje polecenie i położył się na samym środku ogromnego łóżka.
Ręce włożył pod głowę, uśmiechając się zadziornie. Zdjęłam jego dresy wraz z bokserkami i rzuciłam na podłogę. Moim oczom ukazał się jego ogromny kutas. Był gotowy, bardzo gotowy. Zsunęłam się niżej i przystąpiłam do gry wstępnej. Powoli wzięłam go do ust i zsuwałam się coraz niżej, czując jak jego członek, obija się o moje migdałki. Vincent jęknął z rozkoszy, a ja byłam dumna z braku odruchu wymiotnego. Obciągałam mu powoli, nie spiesząc się. Wiedziałam, że chce, żebym przyspieszyła, jednak pogroziłam mu palcem. Delikatnie przyspieszyłam. Był zachwycony, czułam, jak jego ciało się napina z podniecenia. Nim zdążyłam się zorientować, odwrócił mnie, do pozycji sześć na dziewięć. Jego język wdarł się we mnie, dając mi maksimum rozkoszy. Uwielbiałam tę pozycję, bo dawała obojgu partnerom rozkosz. Mimowolnie płonąć z podniecenia przyspieszyłam.
—Dosiądź mnie! — Usłyszałam chrapliwy głos mojego mężczyzny.
Odwróciłam się i usiadłam na nim. Jego dłonie powędrowały na moje biodra, nadając im rytm. Nasze ciała pędziły w szalonym galopie po orgazm.
— Duś mnie. — zażądałam.
Jego silna dłoń, złapała mnie mocno za gardło. Tyle mi wystarczyło, żeby osiągnąć szczyt. Moje oczy zrobiły się mętne, a ciało zalała fala rozkoszy. Po chwili poczułam, jak Vincent dochodzi. W jego oczach zobaczyłam ogromną ulgę i spełnienie. Usiadł, a ja oplotłam swoje nogi wokół jego pleców, objął mnie swoimi muskularnymi ramionami i zaczął całować moją szyję.
Wplótł palce w moje włosy i odciągnął mi głowę do tyłu, gryząc mnie zachłannie. Był nienasycony moją obecnością i wiedziałam, że za chwilę nasze ciała kolejny raz będą poruszały się we wspólnym rytmie.

Po trzech godzinach szalonego seksu leżeliśmy na łóżku, wtulając się w siebie, Vincent smyrał moje ramię, wpatrując się we mnie czule.
— Sypialnię mamy już wypróbowaną. — Powiedział.
— chcesz wrócić na noc do willi czy zostaniemy tutaj? — zapytałam.
— Zostało nam dużo domu do zwiedzenia. — odpowiedział, uśmiechając się łobuzersko. Wiedziałam, że to będzie długa noc, wypełniona po brzegi przyjemnością.

Kontrakt na seksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz