1. Tak Sobie

72 4 6
                                    

~Peter~

Obserwowałem zachodzące słońce, zastanawiając się, czy gdybym był normalnym człowiekiem, stałbym teraz na dachu jakiegoś wysokiego budynku, w ubraniu człowieka-pająka i wlepiał wzrok w kolorowe niebo. Cała moja kępka nieszczęść, jest wynagradzana takimi chwilami jak ta.
Czasami w trudnych chwilach, chciałbym wykrzyczeć całemu światu, że to ja jestem ten pieprzony spiderman. Że to ja jestem skaczącym po ścianach super bohaterem, ratującym niewinnych ludzi, wtedy, gdy policja nie jest w stanie tego sama zrobić. To ja, Peter Parker. Ale nie, nie mogę. Nikt nie wie ile musiałbym tym przypłacić. W ten sposób wyrzekam się szacunku od strony rówieśników, oraz dobrej opinii nauczycieli.
Prawdopodobnie, ostatni raz dziś, zerknąłem w stronę pięknego widoku i zeskoczyłem z dachu.

~*~

- Cześć stary... Ned szturchnął mnie w ramię. - Co u ciebie. Zapytał głupkowato się szczerząc.
- Super. Przyjęciel parsknął, po czym, stwierdzając, że chyba było to nieodpowiednie, uśmiechnął się pokrzepiająco.
- A co u Ciebie Ned. Jak tam Betty? Chyba trafiłem w czuły punkt, bo ten tylko zmróżył oczy. Po chwili jednak rozpromieniając twarz w końcu się odezwał.
- Tak jak ostatnio. Nie wie nawet o moim istnieniu. Tym razem to ja posłałem mu współczujący wzrok.
-Może chociaż usiądziesz. Dodał, znowu się śmiejąc.
No tak. Zorientowałem się, że stoję nad kumplem odkąd się przywitaliśmy. Zająłem miejsce na przeciwko Ned'a. W pewnym momencie, zaczął bardzo uporczywie, patrzeć się na coś za mną, by po chwili przenieść wzrok na mnie, zachęcając w ten sposób żebym się odwrócił. Niewiele myśląc, obróciłem leniwie głowę, a to co zobaczyłem, co najmniej wprawiło mnie w zdziwienie.
- To ta nowa? Usłyszałem jeszcze głos kumpla za sobą. Nie odpowiedziałem. Moje zainteresowanie przykuła drobna dziewczyna, rozmawiająca o czymś z MJ. Miała długie blond włosy sięgające jej do pasa. Słuchała uważnie Michelle, a jej twarz zdobił niepewny, ale szczery uśmiech. Rysy twarzy dziewczyny były delikatne i proporcjonalne, policzki zdobiły urocze dołeczki, które pojawiały się gdy tylko jej malinowe usta rozciągały się w uśmiechu.
- Anioł. Szepnął Ned.
Tajemnicza dziewczyna, w końcu napotkała mój natarczywy wzrok, więc szybko odwróciłem się w stronę przyjaciela. Poczułem ciepło na policzkach. Nie powinienem się tak przypatrywać.
- Już ci się Betty Brant odwidziała? Zapytałem, w celu rozluźnienia atmosfery.
- Nie, Betty jest jedyna. Chłopak uśmiechnął się dumnie.

~Bailey~

Cholernie się stresowałam. Przekroczyłam próg szkóły i poszłam w stronę sekretariatu, tam miła pani dała mi klucz do mojej nowej szafki. Podziękowałam i wyszłam.
Całe życie spędziłam w Walii - na zupełnie innym kontynencie. Przeprowadzka wiąże się z nowym towarzystwem, klimatem i miejscem. Tutaj miał się zacząć mój nowy rozdział. Przeczesałam ręką, swoje przydługie blond włosy i skierowałam się pod salę nr 3 - czyli pokój pani dyrektor, gdzie już podobno czekała na mnie dziewczyna, która miała oprowadzić mnie po szkole.
Lekcje zaczynały się o 9.00, więc miałyśmy sporo czasu. Po kilku próbach dotarłam na miejsce. Po drodze mijałam innych uczniów. Nikogo stąd nie znałam, ani nikt mnie, dlatego więc, co jakiś czas, napotykałam ciekawskie spojrzenia.
- Hej... To Ty jesteś Bailey? Zapytała, a nawet stwierdziła dziewczyna o charakterystycznych bujnych lokach i miłym wyrazie twarzy. Gdy podeszła, zaczęła mi się spokojnie przyglądać.
- O... Tak... Odpowiedziałam nieśmiało, parząc jej w oczy.
-Michelle, ale mów mi ''MJ". Uśmiechnęła się. - To może od razu Cię oprowadzę, i między czasie się poznamy. Zaproponowała szybko, przerywając niezręczną ciszę.
- Nie ma problemu. Pokazałam rząd białych zębów. Michelle odwzajemniła uśmiech.
Myślę że się dogadamy.

~*~

P

o dotarciu w mało tłoczny zaciszny kąt, prawdopodobnie była to nie używana do lekcji klasa, gdzie nie było o dziwo tak dużo uczniów. Oparłam się o parapet okna. Okno było spore, więc dawało mnóstwo światła. Wszędzie stały stoliki z krzesłami. Można było przy nich swobodnie usiąść, ale jak już plotki to przy parapecie, co nie?

- Właściwie to skąd dokładnie jesteś? MJ zagadnęła zerkając przez chwilę w stronę stolika, przy którym siedziało dwóch chłopaków. Jeden pulchnej postury, rozmawiał ze swoim towarzyszem. Niestety nie widziałam jego twarzy, ponieważ był odwrócony tyłem.
- Jestem z Walii... Odpowiedziałam, powracając do żywych. Europa zachodnia.
-Naprawdę?? Wow Europejka. Zdziwiła się Jones. - To dlatego masz inny akcent. Zauważyła po chwili.
-Tak. Kiwnęłam potwierdzająco głową. - Przyjechałam do ciotki, która teraz ma się mną opiekować... Dodałam, trochę mniej entuzjastycznie. Na samą myśl ogarnął mną lekki smutek. W końcu ugryzłam się w język. MJ, jakby czując napięcie, szybko zmieniła temat.
- Ci dwoje... Tam z twojej lewej. To Ned Leeds i Peter Parker. Oznajmiła Jones, nie spoglądając nawet w tamtą stronę - Patrzą na Ciebie. Zachichotała, a ja przypomniałam sobie o ich obecności i mimo wszystko się uśmiechnęłam. MJ poruszała śmiesznie brwiami, a ja w końcu się obróciłam. Gdy napotkałam dwie pary oczu, chłopak, którego wcześniej twarzy nie widziałam, też patrzył w moja stronę. Po chwili oboje odciągnęli wzrok, jakby nic podobnego nie miało miejsca. Poczułam na policzkach rumieńce. Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi, a tymbardziej wśród nieznanych mi osób.
Nie długo po tej niezręcznej sytuacji, zadzwonił dzwonek. MJ pociągnęła mnie za rękaw i skierowałyśmy się w stronę klasy, w której miała odbyć się fizyka.
Od tamtego dnia miałyśmy chodzić do tej samej klasy.
Michelle wydawała mi się fajną osobą, więc cieszyłam się że będę mieć kogoś takiego przy sobie. Po drodze czułam na sobie czyjś wzrok. Dotarłyśmy pod drzwi, a ja zorientowałam się że za nami szła dwójka chłopaków, którzy wcześniej na mnie spoglądali. Co więcej Michelle orientując się w sytuacji oznajmiła, że należą do tej klasy co my. Musiałam przyznać sobie w duchu, że robi się ciekawie.

SPIDERMAN I won't leave you // Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz