Rozdział dwunasty

5 0 0
                                    

-Ale to nie może być prawdą!-krzyknęłam przestraszona patrząc po rywalach.- Mój ojciec był normalnym śmiertelnikiem. Zginął od kulki w głowę, gdyby był spokrewniony z królem Zalgo chyba by taki postrzał nic mu nie zrobił- Powiedziałam poważnie łapiąc się delikatnie za ramię zaniepokojona.

-Żebyś się nie zdziwiła Lolita- Powiedział poważnie Diego odwracając kolejną stronę- Pisze tu o królu... Mniej więcej opisane jest tu to jak zakochał się w zwykłej śmiertelniczce. Z ich miłości zostało narodzono dziecko, piekielny potomek tronu piekielnego...Niestety dziecko nie wykazywało żadnych zdolności demoniczych. Dlatego król został by zdegradowany gdyby nie to odciął się od rodziny- Powiedział poważnie spoglądając na mnie, patrzyłam tępym wzrokiem po znajomych. Serce waliło mi jak oszalałe. Czy to prawda? Czy mój ojciec i babcia, byli blisko z Zalgo. 

-Ja...nie wiem co mam myśleć- szepnęłam, pewnie odwracając się od znajomych. Niewiele myśląc zaczęłam iść szybszym krokiem w kierunku drzwi. Nogi co chwilę chwiały mi się od obcasów, jednak udało mi się wybiec z królewskiej biblioteki. Rozejrzałam się dookoła po czym zaczęłam biec wzdłuż korytarza. W oczach czułam łzy zbierające się i proszące o uwolnienie. 

(Gabinet Slendermana)
<Więc to pewne?> Powiedział spokojnie Slenderman, przenosząc wzrok na swojego piekielnego towarzysza. Zalgo delikatnie pokiwał głową spoglądając przez okno.

-Teraz jestem w 100 % pewny, że to moja wnuczka. Na samym początku nie byłem pewny twoich teorii. Syna nie widziałem od czasów odcięcia od rodziny... Jednak kiedy Lolita weszła do naszej sali genealogicznej jestem pewny.- Westchnął głośno krzyżując ręce- Lolita będzie musiała przejąć po mnie tron. Chcąc nie chcąc będzie królową piekieł- złapał się delikatnie za głowę spoglądając zmartwioną twarzą na przyjaciela.

<Nie mamy pewności jeszcze, czy Lolita ma coś z demona w sobie. Prawda jest taka, że twój syn był zwykłym śmiertelnikiem. Przejął ten gen od matki. Jednak w układzie DNA człowieka głównie dziedziczy się DNA od dziadków. Nie jest jednak wykluczone to, że Lolita może mieć trochę twojego DNA w sobie. Dobrze mówiąc mogła wrodzić się też w rodzinę jego byłej żony> Powiedział poważnie Slenderman podchodząc do swojej biblioteczki z książkami. Król piekielny jedynie głośno westchnął spoglądając na przyjaciela.

-Masz rację przyjacielu. Nie jest wykluczone pokrewieństwo z moimi korzeniami. Jedna nie mogę zapomnieć o śmiertelnej rodzinie jej matki. Jeśli była by córką demona i śmiertelnika ten gen powinien wyjść w dniu jej 15-stych urodzin.... Jednak nie mogę zapomnieć o tym, że Lolita jest córką dwóch śmiertelników  i jedyne pokrewieństwo z demonem jest ode mnie. Czyli jak by wziąć to przeliczyć demoniczny gen powinien zostać uaktywniony w dniu jej 20-stych urodzin-Westchnął głośno siadając na fotelu. Delikatnie założył nogę na nogę porządnie się zamyślając.

<Wydaje mi się jednak, że gen dziewczyny uaktywni się wkrótce. Trzeba tylko przeanalizować jej dotychczasowe zachowanie. Tak samo spójrzmy na to> Powiedział a półka z książkami odstąpiła się pokazując dość sporych rozmiarów telewizor. Na ekranie naglę pojawiły się urywki filmów z dziewczyną. Z lasu, jak uciekała z bratem na rękach. Kiedy odwróciła delikatnie głowę by zobaczyć czy ich dalej ścigają.

<Przypatrz się jej oczom. Widać przez urywek na nagraniu jak z jej brązowych zmieniają się na czerwone z czarnymi źrenicami> Wskazał palcem na moment zmiany koloru oczu. <Do tego, żadne śmiertelnik nie ma aż tak dobrej kondycji fizycznej. Zauważysz to na nagraniu z trzeciego poziomu kiedy to uciekała przed Rakem. Widać gołym okiem jak jej oczy zmieniają barwę tym samym dając dziewczynie dodatkową energię> Skończył swoją wypowiedź Slenderman, odsuwając się od telewizora który po chwili został zasłonięty pułkom z książkami.

-Masz rację, jej oczy pokazują swój prawdziwy demoniczny kształt.Czyli patrząc na to, moja wnuczka ma mój gen. Trzeba tylko pomóc jej w wyzwoleniu tej siły...O tym właśnie mówiłeś ostatnio? Że temu diamentowi trzeba pomóc z prawdziwym blaskiem?- Spojrzał niepewnie na swojego kompana, wysoka postać jedynie pokiwała delikatnie głową.

<Dokładnie, twojej wnuczce potrzebna jest nasza pomoc w znalezieniu jej prawdziwego ja.> westchnął delikatnie zabierając jedną z książek po czym zasiadł na swoim fotelu otwierając na pierwszej stronie.

-Dziękuje Slendermanie. Widzimy się niedługo na uroczystej kolacji- Powiedział spokojnie Zalgo znikając z gabinetu gospodarza.

(Wracając)
Stałam spokojnie na jednym z zamkowych balkonów, gorący wiatr delikatnie rozwiewał moje platynowe włosy, tym samym wysuszając słone łzy na moich policzkach. W tym momencie czułam jak moje dotychczasowe życie uległo w gruzach. Czy to prawda? Babcia poślubiła demona i miała z nim śmiertelne dziecko? Z resztą, jak to możliwe że babcia miała okazję poznać owego demona? Tyle pytań a mam tak mało odpowiedzi. 

-Można?- usłyszałam za sobą dobrze znany mi głos, delikatnie odwróciłam się w kierunku Zalgo. Król powoli podchodził w moim kierunku,  po czym oparł się o barierkę balkonu oglądając swoje królestwo.

-To prawda? Jesteśmy spokrewnieni?-szepnęłam odwracając głowę w kierunku królestwa. Usłyszałam głośne westchnięcie od demona.

-Tak, twoja babcia była pierwszą kobietą która tak zawróciła mi w głowie- powiedział spokojnie spoglądając na swoją dłoń, na której znajdowała się czarna obrączka z datą ich ślubu.

-Ale jak to możliwe.... przecież ty jesteś demonem, moja babcia była człowiekiem. Więc jak?- szepnęłam nie patrząc na owego dziadka...dziadek, jak to brzmi...

-Byłem wtedy młody, mój ojciec poległ na polu bitwy z jednym z aniołów....Wtedy korona trafiła w moje ręce, byłem gdzieś w twoim wieku kiedy przejąłem panowania w piekle. Nie radziłem sobie za dobrze, to wszystko przerastało mnie i moje wszystkie oczekiwania względem królestwa. Często ucieczki od problemów szukałem właśnie w śród śmiertelnych, patrzyłem na ich spokojne życia. Nie przejmowali się praktycznie niczym. Właśnie jednym z takich wieczornych wypadów, spotkałem twoją babcie. Była piękną młodą kobietą, jesteś podobna do niej- dodał spoglądając w moim kierunku-Wracając... tego wieczoru wracała z zakupów, przechodziła przez park kiedy zaczepili ją jacyś mężczyźni. Moje przeczucie nie dawało mi spokoju, bałem się że mogą jej coś zrobić. Niewiele myśląc wyleciałem zmieniając się w demoniczną wersję. Miałam rację, w ich oczach zobaczyłem żądze mordu.... uciekli, jednak twoja babcia nadal stała i patrzyła na mnie. Kiedy odwróciłem się do niej, miałem pewność że zobaczę strach w jej oczach. Jednak twoja babcia delikatnie uśmiechnęła się i wyjęła jedno jabłko z torby podając mi- skończył swoją wypowiedź wpatrując się w obrączkę na jego palcu. Delikatnie zamrugałam przyglądając się uważnie królowi. Widziałam na jego twarzy smutek. Był zrozpaczony tym wspomnieniem. Delikatnie zbliżyłam się kładąc rękę na jego ramieniu.

-Kochałeś moją babcię...tak szczerze- szepnęłam niepewnie spoglądając na Zalgo, mężczyzna a raczej demon delikatnie pokiwał swoją głową.- A co z moim ojcem...on wiedział o swoich korzeniach?-szepnęłam.

-Nie zna swoich korzeni. Zazwyczaj jak demonowi rodzi się dziecko, widać jego zdolności w pierwszych tygodniach życia. Niestety twój ojciec przejął DNA twoich pradziadków. Był śmiertelny, praktycznie nic nie miał moich genów. Próbowałem wszystkiego, każdej możliwej metody aby zobaczyć czy jego demoniczny pierwiastek uwolni się... Niestety po wielu badaniach wyszło że mam 100% śmiertelne dziecko. Piekielnej radzie nie pasował mój związek z śmiertelną kobietą. A wieść o tym, że narodziło się nam takie same dziecko nie pomagał.... Byłem gotów zrezygnować z tronu, dla twojej babci.  Marina jednak zabroniła mi tego, powiedziała że po to się urodziłem. By być wielkim królem piekieł, mówiła że poradzą sobie sami. Ten uśmiech kiedy o tym mówiła, widziałem to jak we mnie wierzy. Poniekąd miałem nadzieje że po jej śmierci spotkamy się tutaj, jednak twoja babcia była tak dobra że zasłużyła na miejsce w niebie-Westchnął delikatnie pod nosem podnosząc głowę. Widać było jak jedna samotna łza poleciała mu po policzku. Delikatnie spuściłam swoją głowę, czyli Zalgo to mój dziadek.

-Czyli jesteśmy rodziną?- szepnęłam pod nosem, niepewnie spoglądając władcy w oczy. Ten jedynie delikatnie kiwnął głową nie patrząc w ogóle na moją osobę. Westchnęłam cicho, delikatnie klepiąc dziadka? Po ramieniu, po czym powoli zaczęłam wracać do środka zamku. Przechadzałam się korytarzami kierując się w stronę pokoju w którym byłyśmy przebierane. Westchnęłam ponownie cicho wchodząc do środka.

Zagrajmy w grę- CreepypastyWhere stories live. Discover now