1.

18 2 0
                                    

  Krople deszczu uderzały o parapet, wygrywając na nim melodię nie do odtworzenia. Była to jedna z tych rzeczy, które fascynowały Richarda. Siła natury stanowiła dla niego coś w rodzaju zagadki. Coś tak niepozornego, a zarazem nie do powstrzymania. Żywioły były traktowane jako zagrożenie od zarania dziejów. Jednak woda czy ogień posiadały coś, czego Richardowi brakowało. Chodziło tutaj o siłę. Jednak mężczyzna nie ubolewał nad swoją słabą tężyzną fizyczną, lecz nad słabą kondycją psychiki. Życie przeciągnęło go przez miliony rozczarowań i chwil, w których cierpienie grało pierwsze skrzypce. Fala rozpaczy zalewała go każdego dnia na nowo i na nowo. Krzywe spojrzenia i brak zrozumienia stało się rutyną, a uśmiech na twarzy czymś, co występowało w jego życiu stosunkowo rzadko. Tak też było tego dnia. Siedział na podłodze w łazience próbując zatamować krew sączącą się z jego nosa. Zacznijmy od początku.

Po skończeniu swojej zmiany odetchnął z ulgą na myśl o szesnastu godzinach odpoczynku od tego miejsca. To nie tak, że nie lubił swojej pracy, chodziło tutaj o ludzi. Idąc ulicą spotykał się z szeptami, szturchnięciami czy pogróżkami. Nienawidził spojrzeń wyrażających obrzydzenie i pogardę, z którymi zmagał się na co dzień. Jednak tym razem posunęło się to o wiele za daleko.

Wchodząc na teren kompleksu mieszkaniowego, na którym mieszkał, zauważył dwóch mężczyzn, którzy od dłuższego czasu podążają za nim. Łatwo można było by stwierdzić, że jest to przypadek, przecież mieszka tutaj większa ilość ludzi. Jednak on dobrze znał tych osobników. Przez większość czasu uprzykrzali mu życie mało inteligentnymi docinkami. 

         -Z niecierpliwością czekamy, aż w końcu się wyprowadzisz - odezwał się jeden z nich, kiedy             Richard miał wchodzić do klatki swojego bloku.

          -Panowie, muszę was zmartwić, ale nie nastąpi to szybko, a na pewno nie z powodu dwóch             mężczyzn z przerośniętymi mięśniami i jeszcze większym ego - odgryzł się Rich, jednak                     tym razem powiedział o jedno słowo za dużo, czego skutki miał poczuć za chwilę.

Zanim zdążył się obejrzeć został popchnięty na ścianę wcześniej wspomnianego bloku. Zderzenie z budynkiem będzie jeszcze długo czuł i jeszcze dłużej wspominał. W czasie, kiedy próbował opanować zawroty głowy padły kolejne ciosy. Kolano jednego z nich spotkało się z jego brzuchem, a tego spotkania nie można było zaliczyć do tych przyjemnych. Naturalnym odruchem było schylenie się, czego nie przemyślał do końca, ponieważ od razu został potraktowany łokciem oprawcy w potylice, co tylko bardziej zamazało mu obraz. Kolejne minuty pamiętał jak przez mgłę. Cios w szczękę i rozlewający się po całym ciele ból. Miał wrażenie, że ciągnie się to wieczność. Po chwili leżał na chodniku z zakrwawioną twarzą i potłuczonym ciałem, które następnego dnia przyozdobią siniaki. Jedynymi myślami jakie przechodziły przez jego głowę to artykuły w następnym numerze miejscowej gazety: Martwy mężczyzna znaleziony na chodniku.

Nie tak wyobrażał sobie swoje pożegnanie ze światem. Kiedy już miał zamknąć oczy i pogodzić się z zaistniałą sytuacją na miejscu pojawił się staruszek mieszkający w mieszkaniu na parterze. Richard chciał poprosić o pomoc, licząc, że jednak uda mu się dotrzeć do własnego lokum. Nie był świadomy jak bardzo się mylił. Jedynym na co było stać posiwiałego i doświadczonego przez życie mężczyznę, było splunięcie w jego stronę.

Po chwili Richardowi udało się wstać i chwiejnym krokiem udać się do miejsca, gdzie będzie czuł się chociaż trochę bezpieczniej. Kiedy wszedł po schodach i z niemałą trudnością otworzył drzwi i podążył od razu w stronę łazienki. Opadł na podłogę osuwając się po drzwiach. Dokuczały mu zawroty głowy, nudności i ból nie do zniesienia, który będzie mu przypominał o tym zdarzeniu przez najbliższy tydzień.

          -Już dawno myślałem o zmianie kafelek w łazience. Krwisty czerwony. Nawet pasuje -                       zaśmiał się ironicznie spoglądając na krew spływającą po płytkach łazienkowych. 

Był przerażonym ilością krwi na podłodze, lecz był zbyt słaby, aby cokolwiek z tym zrobić. Pozwolił jej płynąć. Czuł się jakby w niej tonął, lecz tak naprawdę jedyną rzeczą w jakiej aktualnie tonął była rozpacz i pretensję do świata otaczającego go. Kiedy zebrał wystarczająco dużo sił sięgnął po papier toaletowy i starał się zetrzeć powoli zasychającą krew, by po chwili starać się zatamować te jeszcze sączącą się z bliżej nieokreślonych miejsc na jego twarzy. W takich momentach mógł śmiało stwierdzić, że wolałby dawno umrzeć, niż to znosić, za każdym razem coraz bardziej cierpiąc.

Wstał ostrożnie z podłogi przenosząc się przed lustro. Jego twarz była blada i ,,ozdobiona" siniakami, które zaczęły się odznaczać. Spojrzał samemu sobie w oczy i starał się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego jeszcze nie posunął się do zakończenia tego pasma porażek, ciągnącego się za nim już tyle czasu. W pewnym momencie poczuł jak jego nogi odmawiają mu posłuszeństwa, więc postanowił usiąść ponownie na kafelkach, które nieustannie zdobiła jego własna krew. Z perspektywy osoby trzeciej pomieszczenie wyglądało jak po zabójstwie. Poczuł zbierającą się w jego ustach wydzielinę, którą splunął po chwili do toalety znajdującej się obok. Poprzez metaliczny smak, który pozostał w jego ustach, nie musiał spoglądać co to tak naprawdę było. Jego samopoczucie w tej chwili można było określić jako naprawdę złe.

Minęło kolejne pół godziny zanim wyszedł z łazienki. Przeniósł się do salonu, gdzie zajął miejsce na kanapie. Nie fatygował się, aby sięgnąć po pilot do telewizora. Leżał w ciszy i wpatrywał się w sufit. Jakiekolwiek dźwięki przeszkadzałby mu w przemyśleniach. Zastanawiał się, jak to jest, że niektórym życie idzie niezwykle łatwo. Pasmo sukcesów kreuje ich karierę i charakter. Zawsze chciał być jedną z tych osób, niestety los postawił go po drugiej stronie bariery. Gdyby tylko mógł wybrać sobie jak jego życie będzie wyglądało, na pewno nie postawiłby na obecne. Rozczarowane spojrzenia ze strony rodziny, z którą już dawno nie ma kontaktu nie były jego marzeniem, a codzienne spoglądanie na siebie w lustrze z obrzydzeniem, niestety stało się rutyną. W pewnym momencie zastanawiał się nad spisywaniem wszystkich swoich myśli, które przechodzą mu przez głowę każdego dnia. Powstałby z tego dramat konkurujący z tymi Shakespeare'a. Spojrzał na szafkę stojącą tuż obok kanapy, na której znajdował się aktualnie. Zauważył tabletki, które pomagały mu w te noce, w które sen nie przychodził mu tak łatwo. Gdyby miał odpowiednio dużo siły, sięgnąłby po nie i zasnął już na zawsze zażywając dawkę odpowiadającą przedawkowaniu. Z rozmyślań wyrwał go dzwoniący telefon. Źródło dźwięku znajdowało się w korytarzu, a dokładnie w jego kurtce. Tam zostawił urządzenie po przyjściu, a dokładniej, po doczołganiu się do mieszkania. Trochę zajęło mu dojście do pomieszczenia, jednak telefon w dalszym ciągu zawzięcie dawał znać o przychodzącym połączeniu.    

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 19, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ostatnia Sesja.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz