Rozdział 4

1.2K 27 0
                                    

Wstając czułam strach. Co jeśli nie zaakceptują mnie? Wyśmieją? Zostanę sama? Rozmyślania przerwała mi mama pukająca do drzwi. Weszła i uśmiechnęła się do mnie. No tak... wiedziała o czym myślę.
-Nie bądź złej myśli zobaczysz, że odrazu się z kimś zakolegujesz. Śniadanie jest w kuchni na wyspie- powiedziała wychodząc z mojego pokoju
Wstając czułam jak wszystkie mięśnie zaczynają pracować. Weszłam do garderoby po ubrania które wczoraj kupiłam i z nimi poszłam do łazienki się przebrać. Kiedy już to zrobiłam postanowiłam nałożyć tylko podkład zakrywający bliznę , lekko podmalować rzęsy. Zeszłam na dół po drodzę biorąc telefon, portfel i klucze. Kiedy weszłam do kuchni zastałam panią Kylie. Ah zapomniałam wspommieć. Pani Kylie jest naszą gosposią. Ma około 60 lat i traktuje mnie jak wnuczkę. Kiedy przywitałam się z nią siadłam na hokerze przy blacie i zaczęłam jeść śniadanie, a w między czasie staruszka podała mi herbatę. Kiedy zjadłam ruszyłam ubrać buty.
-Powodzenia słoneczko- powiedziała kobieta
-Dziękuje pani Kylie- odpowiedziałam uśmiechając się
-Możesz mówić ciociu jeśli chcesz- usłyszałam jeszcze przed zamknięciem drzwi.
Weszłam do samochodu i odrazu zaszłynie myśli. Czy to normalne, że Jasper i Alice mają aż tak wręcz lodowatą skórę? A może po prostu to ja miałam za gorącą dłoń i dlatego odczuwałam od nich zimno? Ale przecież kiedy Alice mnie przytuliła czułam na każdym skrawku ciała zimno. Odpędziłam te myśli szybko i udałam się w stronę szkoły. Kiedy wjechałam na parking wszyscy spoglądali na mój samochód. No tak patrząc na ich auta można było stwierdzić, że mój samochód mógłby być praprapra wnuczkiem ich samochodów. Zaparkowałam na miejscu w cieniu i wyszłam z samochodu kierując się do głownego wejścia szkoły. Czułam te wszystkie spojrzenia, ale udawałam, że tego nie zauważam. Szukając swojego nazwiska na liście zauważyłam, że jestem z Jasperem w klasie, a Alice w przeciwnej. Zdziwiło mnie to skoro są rodzeństwem, ale nie będę wnikać bo to nie moja sprawa. Odebrawszy plan lekcji skierowałam się na salę gdzie za 10 minut miało odbyć się ogólne rozpoczęcie roku. Kiedy byłam blisko usłyszałam głos jakiegoś chłopaka.
-Hej mała to twój samochód te czarne Porshe?- zapytał wysoki umięśniony chłopak, a z nim stała na oko w moim wzroście blondynka. Byli bardzo piękni tak jak Alice i Jasper.
-Hej duży tak, a co?- spytałam spoglądając na niego, a później na blondynkę
-Jestem Rosalie Halen, a to Emmett Cullen- przedstawiła siebie i towarzysza blondi
-A ja Leila Suede, ale mówią do mnie Le- wyciągnęłam do nich dłoń i uścisknęli ją. Mieli tak samo lodowate dłonie jak Rodzeństwo Alice i Jasper.
- Chodźmy Rose bo zarz się spóźnimy, a ty nam opowiesz potem co nie co o twoim aucie- puścił mi oczko Emmett i wziął za rękę Rose. Z czego wywnioskowałam, że są razem.
-To do zobaczenia Le - Odezwali się wspólnie i znikli w tłumie wchodzących ludzi.
Apel trwał z 10 minut i wszyscy kierowaliśmy się do domów. Przed moim samochodem zauważyłam parę więc podeszłam do nich. Rozmawialiśmy o samochodzie i widać było jaka ciekawa była Rose. Kiedy zobaczyłam godzinę musiałam się z nimi pożegnać i wracać do domu gdzie czekała na mnie mama która za niedługo miała jechać w podróż służbową do Seattle w całkiem innym obszarze. Kiedy wróciłam pożegnałam się z mamą i porozmawiałam z panią Kylie którą teraz nazywam ciocią. Zmęczona opadłam na krzesło, a po chwili wstałam i przebrałam się. Kiedy już to zrobiłam opadłam na łóżko i zasnęłam. Dopiero słowa cioci Kylie, że obiad jest na stole mnie otrzeźwiły i wstałam zjeść. Po zdjedzonym posiłku poszłam spakować książki i podpisać zeszyty. Nim skończyłam okazało się, że już 22:00 godzina więc poszłam się umyć i poszłam spać.

Przeznaczona JasperaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz