#10

6.8K 410 37
                                    

Następnego dnia z podkrążonymi oczami weszłam na plac ćwiczebny, wszyscy już byli zajęci swoimi treningami. Część z adeptów dziś zaczynała zajęcia z strategii, druga część w tym ja miała zacząć za tydzień. W tym momencie żałowałam, że załapałam się do pierwszej części bo to by oznaczało, że miałabym tygodniową przerwę od Camerona, którego jeszcze nie było.

Usiadłam na ławce przy wejściu do twierdzy, akurat w momencie kiedy wyszli dowódca i spóźniony mój instruktor.

- Jesteś już za stary na taką misję, a to większa banda niż wcześniej, puść mnie, poradzę sobie.

- Chłopcze, po pierwsze nie obrażaj nie mówiąc, że jestem za stary, mam swoje lata, ale wiele jeszcze zdziałam, po drugie, jakbym cię puścił, twój ojciec by mnie zabił, a po trzecie po nim zabiłaby mnie twoja matka, więc nie ma mowy.

- To wyślij kogoś innego.

- Odczekam cztery dni i wówczas wyruszę z pięcioma osobami na ratunek temu dziecku. Jeśli dziewczynka jeszcze żyje to wytrzyma cztery dni.

Serce mi zamarło. Podbiegłam do mężczyzn.

- Przepraszam o czym mówicie?

- Grupa wampirów porwała dziewięciolatkę, robią się coraz bardziej pewni siebie bo porwali ją z domu jak spała – powiedział dowódca smutno

- O nie. Wiadomo cokolwiek? Gdzie jest ta grupa co z dziewczynką?

- Alyson, nie zamartwiaj się, organizujemy grupę ratunkową i odbijemy ją całą i zdrową – powiedział Camerona

- Która wyruszy za cztery dni! Ona nie będzie już cała i zdrowa, wiem coś o tym.

- Ty wytrzymałaś dziesięć dni.

- A po drugim straciłam nadzieję na ratunek i nie mogę się teraz przemieniać – warknęłam na Camerona – więc łaskawie nie mów mi że mam się o nią nie martwić. Ustaliliście gdzie jest?

Dowódca pokiwał głową.

- Dwadzieścia kilometrów na wschód od wioski Neevy, ale to wszystko co wiemy.

- Nie mogą ruszyć tropiciele, którzy są już na miejscu?

- Niestety nie Alyson, nie możemy odesłać wszystkich i zostawić sfory bez obrony, ale tak jak mówił Cameron, nie przejmuj się tym, nie pozwolę aby coś gorszego jej się stało.

Pokiwałam głową na zgodę.

- A teraz idźcie trenować, abyście w przyszłości mogli ruszać obydwoje na takie misje.

Spojrzeliśmy na siebie i poczułam zniechęcenie na myśl treningu. Za to wpadłam na inny pomysł.

- Jeśli pozwolicie, ja odpuszczę dzisiejszy trening, nie czuję się na siłach po wczorajszym sprawdzianie, poza tym będę się wciąż martwić i myśleć o tej dziewczynce.

- Dobrze Alyson, zwalniam się dziś z treningu. W takim razie Cameron pomyśl nad panem działa i nie zapomnij o brzozowych kołkach.

- Dobrze.

Dowódca się oddalił zostawiając nas samych już miała iść kiedy Cameron mnie zatrzymał.

- Mam nadzieję, że nie planujesz się wymknąć i ruszyć z odsieczą tej dziewczynce?

- Zwariowałeś? Zabiłabym ją i siebie.

- Właśnie, zapamiętaj to sobie, a teraz wracaj do pokoju, przyjdę do ciebie później, więc lepiej żebyś tam była.

- Nie jesteś moją niańką – to powiedziawszy odwróciłam się i ruszyłam do domu alfy, ale nie weszłam do środka

Ruszyłam do szopy za domem, gdzie schowana była broń na wampiry. Wzięłam pas z miejscami na kołki oraz mały woreczek z sproszkowanym drewnem brzozowym, równie szkodliwym jak srebro jeśli chodziło o wilki, a następnie ruszyłam biegiem.

Tropicielka ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz