One shot cz. 1 "Jeszcze kiedyś się zobaczymy"

4 2 0
                                    

Siema, nazywam się Ross Smith i opowiem wam trochę o moim życiu. Mam 13 lat i jestem sierotą, tak - sierotą. Mieszkam w domu dziecka w stanie Colorado. Nie mam pojęcia kim są moi rodzice. Wiem tylko tyle, że zmarli, gdy miałem 2 lata. Nie mając gdzie trafić trafiłem tutaj. W domu dziecka nie mam praktycznie nikogo, oprócz niej. Ma na imię Laura. Mamy tyle samo lat i podobnie jak w moim przypadku, jej rodzice umarli, gdy była jeszcze mała. Przyjaźnimi się odkąd tylko pamiętam. Od zawsze byliśmy nierozłączni. Inne dzieci, bardzo zazdrościli nam takich relacji i często bywało tak, że chcieli przyjaźnić się i z nami, ale my tego nie chcieliśmy. Nie chcieliśmy nikogo nowego w naszej paczce. Naszej dwuosobowej paczce. Gdy mieliśmy po siedem lat, zawarliśmy ze sobą pewien pakt, a brzmiał on tak: "Będziemy najlepszymi przyjaciółmi aż do końca życia i nikt, ani nic nas nie rozdzieli". Zawsze kiedy się posprzeczaliśmy, powtarzaliśmy sobie o naszym pakcie i zazwyczaj już po godzinie, byliśmy pogodzeni. Kochaliśmy się jak brat, siostrą do czasu, ponieważ pewnego dnia w końcu uświadomiłem sobie, że nie kocham jej już tylko po przyjacielsku. Uświadomiłem sobie o moich uczciach, którymi nią darzyłem. Pewnego dnia, kiedy chciałem wyznać jej swoje uczucia stało się coś okropnego, ten dzień zmienił dosłownie wszystko.

*13 lipca 2008*

- O czym tak myślisz? - spytałem jej. Oby dwoje leżeliśmy na trawie, wpatrując się w chmury na niebie.
- O wszystkim i o niczym. - odpowiedziala mi z lekkim uśmiechem i spojrzała na mnie. - A ty? - zapytała.
- O niczym konkretnym. - westchnąłem, ułożyłem się wygodniej i przymknąłem oczy, rozkoszując się ciszą i czystym, świeżym powietrzem.
W pewnym momencie zawołała nas nasza opiekunka.
- Ross, Laura, chodźcie na chwilę do środka! - zawołała nasza wychowanka.
- Oho, czas się zbierać. - westchnęła ciężko Laura i podniosła się z trawy.
- To już pewnie pora na obiad. - wzruszyłem obojętnie ramionami i uczyniłem to samo co dziewczyna.
- Nie, to na pewno nie to. Jest za wcześnie jak na porę obiadową. - spojrzała na swój zegarek i skierowała się do wejścia naszego sierocińca. Po chwili i ja do niej dołączyłem.
Przy wejściu, nasza opiekunka przywitała nas uśmiechem i zwróciła się bezpośrednio do mnie.
- Ross, mam dla Ciebie niespodziankę. To twój ostatni dzień w tym miejscu. - powiedziała uradowana Pani Violett i przytuliła mnie. Doznałem szoku. Że co? Ktoś mnie adoptuje? Ale co, dlaczego? Ja nie chcę! Nie chce zostawiać Laury samej, nie chce się z nią żegnać, ja ją kocham!
W pewnej chwili, kątem oka zauważyłem jak Laura wybiega z pomieszczenia. Jak najszybciej wyrwałem się z uścisku kobiety i wybiegłem za nią.
- Laura, zaczekaj! - krzyknąłem, po chwili ją doganiając.
Złapałem ją lekko za ramię i odwróciłem w swoją stronę.
- Ja też tego nie chcę, ale to nie mój wybór. Taki już jest los sierot - nasz los. Nigdy nie wiesz, kto i kiedy będzie chciał Cię zaadoptować. Uwierz mi, ja też tego nie chcę, ale co mam zrobić? Proszę Cię, nie płacz. Przytul mnie mocno, tylko tego teraz chcę.
- J-ja też tego nie chcę Rossy. - przytuliła mnie mocno, wycierając swoje łzy o moją koszulkę. Mimo to, delikatnie się uśmiechnąłem. Tylko ona tak do mnie mówiła. Kiedy mieliśmy po osiem kat, wymyśliła mi taką "ksywkę", ja za to cały czas mówiłem do niej "Lau" - w takim skrócie, ponieważ oby dwoje uznaliśmy, że brzmi to słodko.
- Jeszcze się zobaczymy i to nie raz, bo jeszcze kiedyś się spotkamy, prawda? - spytała, odsuwając się lekko ode mnie is poglądając mi prosto w oczy.
- Obiecuję, że tak będzie Lau, obiecuję. - odpowiedziałem i lekko pocałowałem ją w policzek.
Dziewczyna nic już nie odpowiedziała, tylko lekko sie zarumieniła i pociągnęła mnie za rękę w strone wejścia do budynku, z którym już dzisiaj musiałem się pożegnać.

*godzinę później*

- Spakowałeś już wszystko? - spytała mnie Pani Violett.
- Tak, to już wszystko. - odpowiedziałem jej ze smutkiem w oczach i ostatni raz ją przytuliłem.
- Będę za Tobą tęsknić Ross, obiecaj mi, że jeszcze kiedyś nas odwiedzisz. - uśmiechnęła się lekko i stanęła obok Laury. Dziewczyna miała szklane oczy. Nie chciałem widzieć jej już, najprawdopodobniej ostatni raz w życiu w takim stanie. Nie chciałem zapamiętać tak mojej Lau.
Dowiedziałem się, że rodzina, która mnie zaadoptowała mieszka na obrzeżach Los Angeles. Oby dwoje byliśmy strasznie załamani, ponieważ to było dość daleko. Sam nie wiedziałem, czy kiedyś jeszcze się spotkamy.
Podszedłem do Laury i spojrzałem jej w oczy. Wytarłem kciukiem pojedyńczą łzę, która spłynęła po jej policzku i założyłem za jej ucho, pojedyńcz kosmyk włosów, który opadł jej na czoło. Pociągnęła nosem i mocno mnie przytuliła.
- Pamiętaj o mnie. - szepnęła mi do ucha, już prawie się rozklejając.
- O tobie nigdy Lau. Kocham Cię i pomimo to, że dzieli nas tę kilkaset kilometrów to pamiętaj, że ja o tobie nigdy nie zapomnę. - wyznałem jej szczerze i odsunąłem się od niej delikatnie, wystawiając najmniejszy palec u swojej dłoni w jej stronę.
- Pamiętaj kochana "Będziemy najlepszymi przyjaciółmi aż do końca życia i nikt, ani nic nas nie rozdzieli" - powiedziałem naszą formułkę i cicho się zaśmiałem, nie przestając spoglądać w jej czekoladowe oczy.
- Na zawsze razem, choć by nie wiem co. - odpowiedziała mi, lekko się uśmiechając i zachwaczając swoim najmniejszym palcem o mój, przypieczętowując tym samym naszą obietnicę.
- Kocham Cię, Rossy.
- Ja ciebie też, Lau. - ostatni raz się do niej przytuliłem i wyszeptałem jej na ucho - ty też o mnie nie zapomnij, przysięgam, że już niedługo się zobaczymy.
Oderwałem się od niej, ostatni raz spoglądając jej w oczy i całując ją delikatnie w policzek, wywołując tym samym delikatne rumieńce na jej twarzy.
Odwróciłem się od niej i złapałem moją nową rodzinę za ręce i odszedłem, ostatni raz odwracając się w jej stronę i lekko się usmiechając.

*4 lata później, Los Angeles*

Siema, to znowu ja - tym razem już pod naziwskiem Lynch. Teraz nazywam się Ross Lynch. Obecnie mam 17 lat i uczęszczam do prywatnego liceum na obrzeżach Los Angeles. Jestem czwartym dzieckiem Marka i Stormie Lynch. Tylko ja zostałem zaadoptowany. Reszta mojego rodzeństwa jest tym "prawdziwym". Najstarszy z naszej czwórki nazywa się Riker, ma 20 lat. Druga z kolei, również starsza ode mnie jest Rydel. Jest jedyną dziewczyną w naszej rodzinie (no nie licząc naszej mamy i psiaków). Delly - bo tak ją nazywamy ma 19 lat. "Tym przedostatnim" jest Rocky. Chłopak jest ode mnie rok starszy, więc ma 18 lat. Ja jestem z nich wszystkich najmłodszy. A i zapomniałbym o naszym ala "bracie", a mam tu na myśli Ellingtona Ratliffa, przyjaciela rodziny. Przesiaduje u nas praktycznie codziennie, więc również wliczamy go do naszej rodzinki. Wspólnie wraz z Ell'em tworzymy zespół R5. Założyliśmy go rok po zaadoptowaniu mnie. Właśnie nie dawno wydaliśmy swój pierwszy album, który na dzień dzisiejszy może nie cieszy się jakąś super popularnością, ale nie jest też źle.
Odrazu po mojej przeprowadzce się zaprzyjaźniliśmy i wszyscy z nich pokochali mnie jak swojego brata (włącznie z moimi rodzicami, dzięki którym jestem tu gdzie jestem)
Przez te 43 lata zdobyliśmy już grono fanów, dla których to tworzymy naszą muzykę. Zapałem do muzyki zaraziłem się już w młodszych latach od Laury. To ona nauczyła mnir gry na fortepianie. Później okazało się, że mam całkiem niezły głos i zawsze, kiedy przychodziły święta Bożego Narodzenia śpiewaliśmy obydwoje piosenki w ducie, grając przy tym na fortepianie. Lau też miała cudowny głos. Pewnie jesteście ciekawi co z nią? Czy udało nam się spotkać do tej pory itp... Niestety nie mam dla was za dobrych wieści.
Moje obietnicę niestety się nie spełniły. Byłem na siebie okropnie zły, że jej cokolwiek obiecywałem. Parę tygodni po mojej wyprowadzce, przyjechałem do sierocińca z zamiarem odwiedzenia Lau. Niestety, kiedy tam przyjechałem jej już nie zastałem. Pani Violett wytłumaczyła mi, że parę dni po mojej wyprowadzce, ona również została zaadoptowana. Okazało się, że została zaadoptowana przez rodzinę, która również mieszkała w Los Angeles. Niestety, chociaż mieszkaliśmy w tym samym mieście nie spotkaliśmy się ze sobą ani razu przes te 4 lata, aż do pewnego dnia...

C. D. N

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 01, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

nwm jebac tytul narazieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz