Patrzę na ciebie zza szkła, gdy siedzisz z Karlem, który usadowił się na twoich barkach. Pamiętam jak robili ci to zdjęcie. Uśmiechnąłem się wtedy do Ciebie, byś nie miał na nim swojej zwyczajowej, grobowej miny. Skończyło się twoim uroczym rumieńcem. Zdjęcie było nam kiedyś niezbędne, ale nie chce już pamiętać do czego. To już nieważne. Teraz jest potrzebne do czego innego. W końcu jest twoim ostatnim zdjęciem.
- Ranpo! - podniosła głos Yosano Akiko, próbując przywrócić mnie do rzeczywistości. Jednak ja nie chciałem tam wracać. Musiałbym wtedy cierpieć nadal.
- Ranpo, czy to zdjęcie może być? - zapytała delikatniejszym tonem, choć i w nim słyszałem pewną stanowczość, która miała zwrócić moją uwagę. Czułem się trochę lepiej czując ją w jej głosie - była taka codzienna. Nie jak wszystko.
Nic nie odpowiedziałem. Skinąłem lekko głową na potwierdzenie. To zdjęcie było dobre, pasująco czarno-białe. Wiedziałem, że muszę je podpisać, dlatego położyłem je na stojącym przede mną dębowym przedmiocie. Poe nie miał nikogo poza mną, więc to ja musiałem zająć się tym wszystkim, niezależnie od tego jak bardzo nie chciałem.
"Allan Edgar Poe"- zapisałem na drugiej stronie kartki. Nie czułem łez na swoich policzkach. Już ich tam nie było. Płakałem wcześniej. Miałem na to czas. Jednak ręka mojej towarzyszki, odziana w czarną rękawiczkę, poklepała mnie wspierająco po ramieniu. Byłem wdzięczny, że mnie tu odprowadziła i dotrzymała towarzystwa. Była moją eskortą, przydzieloną przez dyrektora, ale i taką po prostu, po przyjacielsku.
- Ranpo chcesz określić napis? - zapytała delikatnie, jej głos graniczył lekko z zatroskaniem. Było to do niej niepodobne, sprawiło, że coś we mnie drgnęło.
- Nie chcę - odwróciłem kartkę zdjęciem do góry. - Chcę już pójść - powiedziałem stanowczo. Kobieta nie skomentowała tego w żaden sposób. Pożegnała się tylko z obsługującym nas właścicielem i wyszła z pomieszczenia pierwsza. Ja, zanim to zrobiłem, rzuciłem jeszcze szybkie spojrzenie trumnie, która była dla mnie symbolem całego bólu, jaki ta sytuacja po sobie zostawiła w moim sercu. Otrząsnąłem się jednak od razu, a następnie opuściłem zakład pogrzebowy ze smutnym uśmiechem.
Do zobaczenia na pogrzebie, Poe - pomyślałem, próbując pogodzić się z losem. - Niestety, na twoim pogrzebie...