Rozdział 1

12.6K 387 52
                                    

Rozdział 1

Dante

Zręcznie zaparkowałem przed głównym wejściem do rezydencji mojego ojca. Niechętnie spojrzałem na imponującą budowlę, która swoim rozmiarem przewyższała wszystkie inne posiadłości w okolicy. Nikt nie miał wątpliwości, kto tu mieszkał. Głowa rodziny Falcone, najpotężniejszy człowiek chodzący po ziemi. Tak przynajmniej o sobie mówił. Nikt nie odważył się wyprowadzić go z błędu.

Byłem jego pierworodnym, następcą tronu, jego dumą. Starałem się być taki jak on, ale szybko zrozumiałem, że nie dam rady być jego wierną kopią. Ojciec w każdej sytuacji był opanowany, nic nie mogło wyprowadzić go z równowagi, a konflikty rozwiązywał dyplomatycznie, bez użycia siły. Byłem jego przeciwieństwem. Pragnąłem krwi, łamanych kości i strachu moich wrogów. Szukałem pretekstu, by wszczynać awantury. Wystarczyło tylko, że ktoś na mnie krzywo spojrzał, i już miał obitą z tego powodu mordę. Czasami nie potrafiłem zapanować nad swoją mroczną stroną. Do głosu dochodziły moje wewnętrzne demony, które ciągnęły mnie w ciemność, zabierając radość życia. Przez lata nauczyłem się tylko jednego, nigdy nie okazywać strachu. To była jedyna cecha łącząca mnie z ojcem.

Ciche pukanie w szybę, skutecznie odciągnęło mnie od ponurych myśli.

Uniosłem wzrok i spojrzałem na jednego z żołnierzy. Stał i coś mówił, ale jego słowa zostały przytłumione przez zamknięte drzwi. Nacisnąłem klamkę, po czym opuściłem pojazd i stanąłem przed mężczyzną.

Colton miał ponad metr osiemdziesiąt, ale i tak górowałem nad nim wzrostem.

– O co chodzi? – zapytałem, poprawiając mankiet koszuli.

– Pan Falcone cię oczekuje.

Kiwnąłem głową i bez zbędnej zwłoki ruszyłem do jaskini lwa. Nie mogłem skłamać, ale dzisiejszy telefon ojca mnie zaniepokoił. Bez słowa wyjaśnienia kazał mi rzucić wszystko i przyjechać do rezydencji. Coś w jego głosie dawało mi do zrozumienia, że ta rozmowa nie będzie dla mnie przyjemna. Nawet nie byłem za bardzo ciekaw, o co tak naprawdę chodziło. Podświadomie wiedziałem, że spotkanie z nim zmieni moje dotychczasowe życie. Oby tylko nie na gorsze.

Stukot butów odbijał się echem po korytarzu. Tylko kilka metrów dzieliło mnie od gabinetu. Gdy wreszcie stanąłem przed drzwiami, energicznie zapukałem i gdy tylko usłyszałem słowo „proszę", nacisnąłem klamkę.

– Wzywałeś mnie ojcze?

Pewny krokiem wszedłem do gabinetu i zamknąłem za sobą drzwi. Nie chciałem, by ktoś niepowołany przysłuchiwał się naszej rozmowie. Ostatnim czasie miałem małą paranoję. W każdym widziałem wroga zagrażającego mojej rodzinie. Nie potrafiłem wyzbyć się tego uczucia. Czułem, że wśród swoich mieliśmy zdrajcę. Jeśli to była prawda, to nie chciałbym być w skórze tego idioty, kiedy w końcu go dopadnę.

– Tak, siadaj Dante. Mam ci coś ważnego do zakomunikowania.

Ton głosu ojca był lodowaty. Pamiętałem go z czasów dzieciństwa. Zawsze tak do mnie przemawiał, gdy coś nabroiłem, a potem otrzymywałem za to karę. Nie musiałem być jasnowidzem, by wiedzieć, że stało się coś naprawdę złego.

Podszedłem do biurka, po czym zająłem miejsce naprzeciwko niego. Wbiłem spojrzenie w nestora rodu i czekałem, aż zacznie mówić, wyjaśniając, po co mnie wezwał.

W pomieszczeniu panowała napięta cisza. Ojciec odchylił się w swoim fotelu i odpalił cygaro, które cały czas trzymał między palcami. Nie lubiłem tego świństwa, ale nie miałem prawa zwrócić mu uwagi, więc zacisnąłem zęby i siedziałem cicho. Po minucie sięgnął do szuflady biurka, po czym wyciągnął zdjęcie.

Żona diabła - Premiera 5.01.2022Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz