**
Skellige
Przeprawialiśmy się przez Skellijskie góry z trudem ciężkim do opisania. Wpakowaliśmy się w niezłą zawieję, próbującą zepchnąć nas z klifu prosto w lodowate fale, zaś ostre podmuchy smagały nasze twarze śniegiem i zaciętym gradem, który uniemożliwiał zobaczenie czegokolwiek na dwadzieścia łokci długości. Niebo co jakiś czas przecinały słabe błyskawice, pokazując kołujące nad falami wygłodniałe syreny, szukające dzisiaj łatwego żeru. Czekała nas droga długości czterdziestu staj do najbliższej wsi, w której mogliśmy otrzymać nocleg i żaden z nas nie był przez to w wybitnym nastroju.
Obejrzałem się na Jaskra. Siedział zziębnięty na koniu, dygocząc jak panienka, jednak na moje szczęście, nie brzdąkał na swojej lutni i nie ściągał nam na kark kolejnych mglaków. Z jednej strony gwizd wiatru w uszach był czymś spodziewanym i może nawet właściwym, a z drugiej, bez głupawych, jaskrowych ballad, podróż zdawała się nieznośnie nużąca.
- Hej, Jaskier, twarz ci zamarzła, żeś taki milczący? - zapytałem dla zabicia ciszy, próbując ignorować drażniący wiatr. Byłem nieco zmartwiony, że grajek mógł faktycznie doznać przemrożenia, bo od pewnego czasu przestał nawet narzekać na zimno. Albo więc udawał bardziej hardego, niż był, albo nie powiedział mi jeszcze, że nie czuje nóg.
- Ta zawieja nie doceni mojego kunsztu oratorskiego, muszę oszczędzać gardło! - odkrzyknął, próbując zetrzeć śnieg z rzęs. - Tobie też dupa przymarza do siodła?
Uśmiechnąłem się pod nosem z ulgą, będąc pewnym, że nie widzi mojej twarzy.
- A kto ci, kurwa, kazał jechać za mną, co? Mówiłem ci przecież, nie wytrzymasz tu nawet trzech dni. Miałem rację.
- Ja nie wytrzymam? Ja? - Jaskier zaaferował się zaraz, naciągając kaptur głębiej, gdy kulki gradu wpakowały mu się za kołnierz. - Mistrz Jaskier da sobie radę w każdych warunkach, wiedźminie! Patrz i ucz się! Żaden ze mnie mutant, zwykły śmiertelnik, artysta! A i tak po dotarciu do gospody to ja ciebie będę musiał dowlec do kominka, a nie na odwrót! - nabzdyczył się.
- Taa? A to przed odklejeniem sobie gaci przymarzniętych do tyłka, czy po? - parsknąłem w głos. - Obaj dobrze wiemy, że od stajni będę cię niósł przez ramię aż do samego pokoju.
- Chyba w twoich snach! Mówię ci, Geralt, że będziesz mi jeszcze zazdrościł, że jestem w tak dobrym stanie! Tym razem, na pewno! - zawołał.
- Zazdrościć mogę ci co najwyżej wybujałej wyobraźni, tudzież wielkiej wiary. - trzymając oba konie za uzdę, starałem się wybrać trasę, która będzie dla nich najbezpieczniejsza. - Za to na pewno nie zazdroszczę odparzeń na dupie.
**
Jaskier jojczał całą drogę od stajni do pokoju w gospodzie. Choć fakt faktem niosłem go tylko do kominka, gdzie usadziłem grajka na skórach i patrzyłem za ławą przy grzańcu, jak próbuje nie wsadzić palców do ognia w chęci rozgrzania się, to na pewno nie zazdrościłem mu stanu zdrowia - wyglądał, jakby miał się pochorować.
Wzięliśmy wspólny pokój. Po przyniesieniu dwóch misek gulaszu i wpakowaniu go do balii z ciepłą wodą, siedziałem na łóżku, odwrócony plecami, i czyściłem zbroję z wilgoci.
- Ejj, Geralt... - mruknął bard, z głową wspartą o krawędź balii. - Masz ty jakiś magiczny czar na katar?
- Magiczny czar to rosół lub wódka, plus parę dni w łóżku, innych nie znam. - rozplątałem włosy spod rzemienia i westchnąłem ciężko. - Jeśli to sugestia, że potrzebujesz niańki, uprzejmie odmawiam. Ostrzegałem, nie?
- To może na napływ weny?
- Czy ja ci wyglądam na czarodzieja, Jaskier? - zapytałem z niechęcią w głosie.
- To może chociaż coś na rozgrzanie? No wiesz... - zerknąłem na niego, a on poruszył wymownie brwiami. - Jak dwóch mężczyzn dzieli pokój, to różne rzeczy mogą się zdarzyć...-
- Tobie chyba zaraz zdarzy się kubeł zimnej wody na łeb, wierszokleto. - Prychnąłem krótko, wracając do swojej zbroi. Uśmiechnąłem się kątem warg, lekko kręcąc głową. Bard robił się okropnie nieznośny, kiedy gorączkował. Jego sugestie notorycznie zbijały mnie z tropu a nie lubiłem żartów tego pokroju. Zupełnie mnie nie bawiły.
Jaskier jęknął teatralnie i dolał sobie ulubionego lawendowego olejku do kąpieli, który woził uparcie ze sobą przez cała drogę. Chyba tylko po to, by ten zapach gryzł mnie w nos.
- Jesteś bardziej sztywny niż ja, zamarznięty na kość. Weź no się czasem trochę rozchmurz, co, Geralt? Posłuży to wszystkim, a mnie, w szczególności. - obwieścił.
- Idź spać, nie bełkocz już. Tylko zjedz najpierw.- odstawiłem naramienniki w kąt pokoju, obrzucając podłogę spojrzeniem więcej, niż nieprzychylnym. Dawno nie byłem w tak brudnej i rozwalającej się gospodzie, jak ta. - Jest szansa, że zaśniesz, zanim zarwie się łózko.
**
cdn
CZYTASZ
Różne oblicza przyjaźni // Wiedźmin (Jaskier x Geralt)
FanfictionGeralt poznaje Jaskra, zaś jego życie przewraca się do góry nogami. Czy i ile czasu wiedźmin będzie w stanie podróżować z hałaśliwym bardem? Czy trubadur doprowadzi go wreszcie do granic wściekłości? Uwagi: romans, przemoc, wulgaryzmy. Relacja bohat...