Tym słowem jest imię, a z tym imieniem są związane...
• Owoce.
• Setki jeśli nie tysiące godzin spędzone na myśleniu o osobie, która nosi to imię. Przy czym mnóstwo z tych godzin było spędzonych na snuciu planów odnośnie chociażby spotkania się z tą osobą - a raczej kobietą, która:
- mieszka blisko;
- ma ze mną kontakt już niemal 6 lat;
- mogła na mnie liczyć zawsze, nie ważne czy była to godzina 15 czy 1 w nocy;
- wie że poza rodziną jest dla mnie najważniejszą osobą, dla szczęścia której potrafiłem niejako wbrew sobie "wspierać" ją podczas bycia w związku (oczywiście nie ze mną), po to by na jej ustach gościł uśmiech;
A mimo to nie zechciała jeszcze się ze mną spotkać, choć pytałem/prosiłem/proponowałem to wiele razy• Dziesiątki snów, czy to wesołych czy smutnych, przy czym w większości były to sny albo piękne na początku i smutne na końcu (gdy okazywało się że to był tylko piękny sen) albo na odwrót, sen zaczynał się pięknie a zakończenie było smutne. Najczęściej zaś były to sny o jakimś losowym dniu z czasów gdy byliśmy ze sobą (przy czym to tylko sen, bo w rzeczywistości nigdy razem nie byliśmy), spędzaniu razem wolnego czasu, takie jak...
Przyjechał do Niej... Gdy wszedł do Jej pokoju nadal spała. Usiadł na skraju łóżka i patrzy na twarz osoby, którą wiele lat temu pokochał całym sercem, a o którą przyszło mu starać się latami. Była tego warta. Na przestrzeni lat bardzo się zmieniła i z wyglądu i z charakteru. A mimo to zmiany, choć duże, nie zmieniły tego iż ciągle była osobą z którą chciałby spędzić swoje życie, zestarzeć się i kiedyś, na starość, usiąść wieczorem obok niej patrząc na zachód słońca, objąć ją wokół ramion, przytulić i wyszeptać Jej do ucha "było warto". Zaczęła się przebudzać, ale nadal nie otwierała oczu. Schował dłoń w jej włosy i zaczął bawić się ich kosmykiem - uśmiechnęła się. Zostawił buziaka na jej słodziutkich usteczkach... Ustach, które chciał całować od bardzo dawna, praktycznie od momentu, w którym zdał sobie sprawę z tego, iż osoba z którą pisze jest też osobą, którą każdego dnia chciałby budzić tak jak dziś, każdego wieczora usypiać z nią w ramionach, patrząc w Jej oczka... Oczka, w które najchętniej patrzyłby godzinami, najlepiej mając ją wtedy na siedzącą mu na kolanach/brzuchu, tudzież trzymając ją w swoich ramionach. Otworzyła oczy i odwzajemniła pocałunek, siadając mu przy tym na kolanach. Po chwili obejmowała Go nogami w pasie, podtrzymywana przez Niego za pośladki, tak by jej buźka była na wysokości jego twarzy. Patrzyli sobie w oczy, ciesząc się dotykiem, swoją wzajemną obecnością. Pocałował ją, a ona ścisnęła go mocniej udami, splatając dłonie za jego szyją. Zaczęli się całować, z każdą chwilą coraz namiętniej. Po chwili leżeli na sobie, wtuleni w siebie wzajemnie.
Przebudził się. Jak zawsze, gdy zaczynał mieć nadzieję że jednak tym razem to wszystko ma miejsce w rzeczywistości. Ale rzeczywistość była inna. W porównaniu do snu beznadzieja pod tym względem - nigdy nie miał w swoich ramionach kobiety o której od dawna marzy, nigdy nie patrzył w jej cudne oczy, a o całowaniu jej słodziutkich ust może co najwyżej śnić. Rzeczywistość okazywała się gorsza nawet od niektórych koszmarów, bo nieraz sama była koszmarem, składającym się na spędzanie kolejnych minut, godzin, dni, tygodni, miesięcy, kwartałów, a nawet lat bez niej, choć setki już razy próbował się z nią spotkać, gdzieś ją wyciągnąć, umówić się. Taki był Jej wybór.