1 - In love time doesn't matter

312 19 4
                                    

         Merlin nie potrafił zliczyć jak wiele razy słyszał o przeznaczeniu jakie jest mu pisane. Kim ma się stać i komu służyć. Przyjmował to bez słowa, ślepo ufając, że coś co jest mu przeznaczone stanie się nawet jeśli spróbuję poruszyć niebo i ziemię.
Królestwo, Artur jako praworządny król nie używający śmierci i wojen jako argumentu. I on u jego boku jako wierny towarzysz wypraw, służący, przyjaciel. Lojalność wobec Artura była bezgraniczna. Choć sam fakt,że Merlin ciągle ukrywał swój dar. Czasami ,że traktował to jak przekleństwo,którego nie może się pozbyć. Nie może ponieważ cele do których jego zdolności mają być użyte są o wiele ważniejsze niż to czego Merlin pragnie.

Ostatnio wróciły mu koszmary związane z przepowiednią i tym co w niej ujrzał. Nie ma dnia w którym nie żałowałby chwili kiedy spojrzał w przyszłość. Każdej nocy widzi śmierć Artura i ledwo powstrzymuje łzy, kiedy każdego ranka po takim śnie budzi go w jego sypialni.

Merlin za nic w świecie nie jest w stanie rozszyfrować kim jest zabójca. To nie Mordred ani martwa już żądna zemsty Morgana.
A może to ktoś z nich? Może wszystko jest oszustwem i zabawą czarodziejskich istot? Sam nie był pewien co jest fałszem a co prawdą. Wszystko za bardzo na siebie nachodziło.

Zresztą nie było teraz czasu na szukanie dokładnych odpowiedzi. Królestwo ucierpiało i należało dołożyć wszelkich starań aby wróciło do dawnej świetności. Może usuwając z przeszłości osobowość jaką był Uther.

Merlin każdego ranka miał w zwyczaju budzenie Artura. Przychodził do jego sypialni i z impetem odsłaniał ostre promienie słońca budząc przy tym zirytowanego Artura.

- Pora wstawać. - oznajmił głośno, obserwując jak Artur kompletnie go zignorował obracając się do niego plecami.

- Merlin...jest środek nocy... - wyszeptał zaspanym głosem

- Pora wstawać. - powtórzył powoli ściągając go z łóżka na ziemię

Merlin układał kolejne potrawy na stół i kątem oka obserwował jak Artur śledzi wzrokiem jego ruchy. Przyglądał mu się tak prawie codziennie. Merlin nigdy nie dał poznać po sobie ,że to zauważył.
- Obiecaj mi,że będziesz na siebie uważał... - wyszeptała Gwen , całując Króla w policzek
- O ile Merlin nie zapomni mojego miecza. - odparł kpiąco, obserwując reakcję Merlina
Uwielbiał to robić, i za każdym razem rozkoszował się głupim oburzonym wyrazem twarzy czarodzieja.
Dzisiaj odbywa się turniej rycerski.
Schodzą się ogromne tłumy aby oglądać jak dwie osoby walczą do pierwszej krwi. Merlin zawsze uważał to za bezsensowne a zachowanie rycerzy za egoistyczne i nadęte. Jednak za każdym razem kiedy Artur stawał do walki, bacznie obserwował każdy ruch jego przeciwnika aby w każdej chwili być gotowym na użycie swoich zdolności.
Gdyby tylko Artur dowiedział się jak wiele razy Merlin ratował mu skórę...Pewnie wtedy jego ego zrównałoby się z ziemią

Artur jednak był wyraźnie niezadowolony z faktu, iż Merlin nie był zbyt rozmowny.
- Dlaczego jesteś taki nadęty? - zapytał wkładając do ust małego pomidora

- Nadęty? - powtórzył oburzonym głosem Merlin

- Wyjątkowo nadęty. Często Ci się to zdarza, ale teraz zaczynam się martwić. - dodał uśmiechając się kpiąco i podstawił mu pod nos pusty kieliszek

Merlin wziął głęboki oddech i nalał wodę do kielicha stojącego obok talerza Króla.

- Po prostu koncentruje się na swojej pracy. - odparł firmowo

Artur o mały włos nie zakrztusiły się wodą

- Ach tak? W takim razie potrenujesz koncentrację polerując moją zbroję przed dzisiejszym turniejem. - odparł obserwując zirytowaną minę Merlina

MerlinxArtur "I will always waiting for you"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz