FOUR

276 16 11
                                    

POV Vanessa

Wyszłam z samochodu,a w oczach miałam łzy.Nie,nie łzy szczęścia.Dlaczego ja nie uciekłam z tego pieprzonego lotniska?

Postawiłam stopy na podłożu,a moje obcasy wtopiły się w błoto.Kurwa!One były drogie!Szybko pobiegłam w miejsce gdzie była kostka.Tu wszędzie jest trawa!Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam jakaś stajnię,czerwony z małymi niebieskimi dodatkami w miarę duży dom,krowy,świnie,króliki i kury--to wszystko miało swoje odzielne boksy...jakoś tak.Po prostu był mały płotem wokół nich...nawet konie tu są.Popatrzyłam jeszcze bardziej w prawo i zobaczyłam kilka domów-na lewo też jakieś były.Naprzeciwko tego,przy którym stałam też był jeden.Ta działka,na której ja byłam jest ogromna.Na środku były kwiatki,a na około nich-kostka,na której właśnie stałam...

Na środku były kwiatki,a na około nich-kostka,na której właśnie stałam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Niby było tu ładnie ale...raczej to nie moje klimaty.Ja wolę moją wielką,szklaną i nowoczesną willę

-Podoba Ci się?-zapytała babcia podchodząc do mnie.Teraz naprawdę chciałam,żeby jednak faktycznie mieszkali w tym małym bloku,nie na jakiejś farmie

-Em...oczywiście-wydukałam chociaż babcia wiedziała,że myślę coś zupełnie innego

-To miejsce ma swoje uroki,uwierz mi-uśmichnęła się.Dziadek podjechał samochodem bliżej domu,żeby można było wyciągnąć moje bagaże.Przynajmniej nie stoi już na trawie tylko wjechał na kostkę...

-No,to bierz te walizki-powiedział do mnie,a ja wskazałam na siebie palcem

-Ja?-upewniłam się czy napewno mówił do mnie

-Ja wiem,że w tym twoim Los Angeles wszyscy robią wszystko za Ciebie ale tu są inne zasady.Przyzwyczajaj się...-powiedział-I ciesz się,że chociaż Ci Internet zamontowaliśmy tu...

-Czyli Wi-Fi?-zapytałam

-No,jakoś tak to się nazywało-powiedził drapiąc się po karku

-Chociaż tyle-westchnęłam

-Nie narzekaj-popatrzył na mnie-No?Na co liczysz?Bierz je i wnosimy do domu-powiedział jakby nigdy nic

-One są zbyt ciężkie!-podniosłam głos

-Nawet tego nie potrafisz?Nawet nie spróbujesz?Trzeba będzie ciężko nad Tobą popracować-westchnął,otworzył drzwi i zawołał Babcię.Dostanę karę za to,że nie podniosę swojego bagażu?Śmieszne

-Melanie,jest u nas dzisiaj Finn?-zapytał dziadek

-Jaki Finn?-pomyślałam wyobrażając sobie typowego chłopaka ze wśi-w okularach,brudnym podkoszulku,twarzy pełnej pryszczy i włosach sćiętych na jeżyka.Taki ktoś miałby dotykać moje rzeczy?No chyba nie

-Nie,poprosił mnie o wolne bo ma dzisiaj randkę i nie da rady-zachichotała-uwielbiam tego chłopca...

-Dobra,spróbuję to wziąć-przewróciłam oczami.Sięgnęłam po jedną z walizek i w sumie to nie była,aż taka ciężka.Weszłam do domu za babcią-gdzie będzie mój pokój zapytałam?

Holidays | Finn WolfhardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz